Hm... ja należę do osób kontrowersyjnie wierzących. Nie uważam, żeby religia była złem, nie mam nic przeciwko kościołowi w jakiejkolwiek formie, nie uznaję plucia na jakąkolwiek religię czy jej przedstawicieli/wyznawców.
W moim przypadku wiara pomaga zrozumieć. Oczywiście, że są sytuacje, kiedy się buntuję, ale po jakimś czasie (jak dotąd) przychodziło zrozumienie, albowiem wszystko miało jakiś sens.
Poczucie, że gdzieś tam może być ktoś, kto czuwa działa czasami kojąco. Jasne, że zawsze trzeba się liczyć z tym, że akurat się zagapi ;>
Niemniej mi akurat to pomaga. Nie twierdzę, że każdy musi tak mieć! Mówię tylko w swoim imieniu.
Poza tym staram się obcować z przyrodą, choćby w formie doniczkowej w moim domu. Kocham rośliny i mam ich sporo, bo... działają na mnie uspokajająco. Staram się też nie stać w miejscu, lubię dbać o swoje samopoczucie rozwijając swoje umiejętności, czasami dłubiąc coś nowego... Każde takie działanie rozwija, więc również na być-może-istniejącą-duszę też ma wpływ ;)