Jump to content
Sign in to follow this  
Taiteilija

Teatr - na deskach i ekranie

Recommended Posts

W temacie "Ciekawostki" rozwinął się temat o "Upiorze Opery" i doszłam do wniosku, że brak nam wątku, w którym można by bez offtopów rozmawiać o musicalach! Może w dziale filmy, ale... w końcu i to przeszłoby w offtop, gdyby rozmowa zeszła na sceniczne pokazy. Zatem, tworzę ten wątek, by móc z czystym sumieniem dyskutować o "Upiorach" i o wszelkich innych formach scenicznych, czy to na prawdziwej scenie, czy to w filmowej interpretacji! Go on!

 

Nawiązując do tematu, rozpoczętego w "Ciekawostkach"; nie trafiłam jeszcze na absolutnie satysfakcjonujące mnie wykonanie tytułowej piosenki z "Upiora Opery". Lubię metalową wersję Nightwisha, lubię też głos Floor i czekam na jej występ z NW z tymże utworem... jednak dalej coś bym do tej wersji dodała. Wciąż szukam mojego ideału.

Co do tematu innych wykonawców; @Sami, nie do Sierry mnie nie przekonasz! ;) Ma dziwną manierę i drażni mnie nawet jej denne aktorstwo, mimika, sposób bycia - słowem, wszystko! Ona i Ramin mnie dobijają i popsuli mi frajdę, jaką było odnalezienie w necie wykonania 25 rocznicy "Upiora". Nie zlinczuję Cię za nielubienie pani Brightman, bo choć słyszę, że śpiewać umie, to jej wersja jest zła; dziwną ma barwę i śpiewa faktycznie dość nierówno i do tego Michael Crawford... be! Nicole Scherzinger ma za to świetny, ale tych czterech mogłoby się scalić w jednego, a pojedyncze wykonanie w pełny spektakl (choć Nicole wizualnie mało przypomina Christine... no, ale czemu by nie dać jej szansy? Z tym czystym, pięknym głosem! Jest naprawdę niesamowita! W końcu w musicalach chodzi o wokal, a nie sam wygląd!).

Bardzo lubię parę: Ben Lewis i Anne O'Byrne, choć oni grali razem tylko w tym nędznym sequelu "Upiora" (jeżeli "Upiór" był tanim romansidłem, to sequel był wręcz kiczem... niemniej pięknie wykonanym, z piękną muzyką Andrew Lloyda Webbera).

 

O, a to wykonanie piosenek z sequelu przez Bena Lewisa:

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=9s2k1_Gkcfg

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=vIqvw4mNr6o

Lubię jego głęboki, mroczny głos - o wiele bardziej dojrzały niż nierówny głos Ramina. Szkoda tylko, że w sequelu, a nie w oryginale. :huh:

 

I coś z Anną:

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TlfpyVnitQQ

Ma całkiem niezły głos; czysty, równy...

 

Byłabym szczęśliwa, gdyby dostali role w pierwotnej wersji - chciałabym słyszeć tytułową piosenkę w ich wykonaniu.

 

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tak jak pisałem, Tarja/Floor/Sharon (WT), whoever z jednej strony, w zasadzie każda świetnie by sobie poradziła; z drugiej strony Tony Martin (ex-Black Sabbath), Eric Adams (Manowar), albo Ian Astbury (The Cult, the Doors). Mógłby być też Glenn Danzig - śpiewa bardzo podobnie do Astbury'ego, tylko upiór 1,63 cm wyglądałby trochę głupio mimo wszystko ;). W każdym wykonaniu "Upiora..." brakuje mi silnego, agresywnego, a jednocześnie melodyjnego wokalu. Marco nadaje dużą demoniczność swojej interpretacji, jednak jego umiejętności wokalne wypadają na tle Tarji bardzo słabo, a poza tym jego agresywny głos jest dla mnie zbyt wysilony. Świetny głos ma też Walerij Kipiełow, były wokalista grupy Aria, tylko jego angielska wymowa jest fatalna...

 

Natomiast sam pomysł inscenizacji z rockowymi muzykami byłby interesujący, coś w rodzaju Gillana w roli Jezusa (czy też Piekarczyka w polskiej wersji) w "Jesus Christ Superstar".

Share this post


Link to post
Share on other sites

@Sami, nie do Sierry mnie nie przekonasz! ;) Ma dziwną manierę i drażni mnie nawet jej denne aktorstwo, mimika, sposób bycia - słowem, wszystko! Ona i Ramin mnie dobijają i popsuli mi frajdę, jaką było odnalezienie w necie wykonania 25 rocznicy "Upiora". Nie zlinczuję Cię za nielubienie pani Brightman, bo choć słyszę, że śpiewać umie, to jej wersja jest zła; dziwną ma barwę i śpiewa faktycznie dość nierówno i do tego Michael Crawford... be!

 

Jeśli Sierra ma dziwną manierę, to co ma Brightman? Dobra, już nie hejtuję, ale dużo bardziej nieprzyjemne jest dla mojego ucha wykonanie Brightman niż Borgess.

Ramin i Sierra to najgorsza Phantomowa para ever? A co powiesz na na Brightman i Banderasa, który wbrew pozorom, że wszyscy Latynosi mają do tego talent, śpiewać umie średnio. W tym wypadku Christine zjada swojego Phantoma na śniadanie, to on brzmi na bardziej przestraszonego i chyba raczej to nie gra aktorska..

 

A wykonanie NW? Tarja i Marco to duet doskonały, choć on bardziej pasuje na Bestię z tym swoim głosem, niż na Phantoma, ale daje radę.

(nie wiem kto to, to nie wokalista Angry przypadkiem?) wypadają już słabiej. Ale to może dlatego, że przyzwyczailiśmy się do wykonania z EoaE i według niego ustawiamy nasze 'lubię -nie lubię'.

 

Para z sequela (w ogóle pierwsze słyszę o czymś takim, ale wygląda na całkiem nieźle zrealizowane) jest bardzo dobra. Głos tego gościa jakby znajomy, jakbym go już gdzieś słyszała. A może to był ktoś o bardzo podobnej barwie. A jego Christine tez ma ładny głos, podoba mi się sto razy bardziej od pani Brightman.

 

I jeszcze a propos Nicole, to świetnie jej wyszła piosenka z musicalu Evita. Był to występ z okazji 40 lecia pracy muzycznej Lloyd Webbera.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jeśli Sierra ma dziwną manierę, to co ma Brightman?

 

Obie niby śpiewać potrafią, a żadna do mnie nie trafia; jakieś są takie dramatyczne, sztuczne... Wiem, że musicale z zasady nie odwzorowują rzeczywistości i dominują w nich ozdobniki (polecam książkę "Upiór Opery" Gaston Leroux jest ich właściwie pozbawiona), ale już bez przesady! Te wystudiowane pozy i gesty, nawet głosy! Sierra śpiewa jakoś nosowo, a Brightman wyje i wytrzeszcza oczy, jak wariatka.

Pseudo teledysk z Brightman i Crawfordem mnie przeraża;

. Ten Upiór ma dziwaczny głos... jakby był ostro pijany, a o Sarah się wypowiadać nie muszę, bo już wyraziłam swoje zdanie na jej temat. :D

 

Para z sequela (w ogóle pierwsze słyszę o czymś takim, ale wygląda na całkiem nieźle zrealizowane) jest bardzo dobra. Głos tego gościa jakby znajomy, jakbym go już gdzieś słyszała. A może to był ktoś o bardzo podobnej barwie. A jego Christine tez ma ładny głos, podoba mi się sto razy bardziej od pani Brightman.

 

Stanowią naprawdę świetną parę i żałuję, że to nie "Upiór Opery", a tzw. "Love Never Dies". Akcja sequelu ma miejsce w dziesięć lat po akcji pierwszej części, w Nowym Jorku, gdzie na wyspie Coney Island Upiór, któremu z Paryża pomogły uciec Madame Giry i jej córka, Meg, otwiera dziwaczny park rozrywki "Phantasma" i, gdy Christine zjawia się tam z mężem Raoulem (hazardzistą, bankrutem) i synem Gustavem Upiór pod pseudonimem Pan Y zwabia Christine podstępem i pod groźbą zmusza do ostatniego występu w jego parku. W międzyczasie okazuje się, że córka Madame Giry czuje miętę do Upiora, a ojcostwo Gustava staje się kwestią sporną. Dramat, kicz i chała - wszyscy fani oryginału ronią nad tym łzy. Ponoć szybko zszedł z afisza i powrócił po mocnych zmianach. W Australii nagrano DVD po owych zmianach z genialną obsadą i świetną "szatą graficzną" całości, choć wspomniany kicz spoziera na widza zza kurtyny cały czas. Ogólnie tandetna historyjka z telenoweli, ale przyznam całkiem ładnie opakowana. Można obejrzeć z napisami na co drugiej stronie jeżeli kiedyś najdzie Cię ochota, Sami. ;)

 

 

O, a śpiew Banderasa też mi nie podchodzi! Słyszałam go w wykonaniu z Brightman i... i nie. :huh: Ale polscy odtwórcy i polskie teksty z wersji scenicznej są jeszcze gorsi... a może nie są? Może to tylko ten język i teksty jakoś mi nie grają? Słyszałam wykonania z Romy i nie poczułam tego... ani trochę. W kwestii "Upiora" nic mnie nie satysfakcjonuje, jak do tej pory. Czekam na wykonanie doskonałe i mam nadzieję się kiedyś doczekać.

 

EDYCJA: Właśnie na YouTube szukałam sobie jakiegoś "Upiora", bo a nuż, a skarpetka znajdę coś, co mi w końcu podejdzie i znalazłam to:

 

[video=youtube]

 

Ten facet ma lepszy głos niż większość kobiet. Jak? O.O Szok.

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Wiem, że musicale z zasady nie odwzorowują rzeczywistości i dominują w nich ozdobniki (polecam książkę "Upiór Opery" Gaston Leroux jest ich właściwie pozbawiona), ale już bez przesady! Te wystudiowane pozy i gesty, nawet głosy!

 

Czytałam tę książkę i prawdę mówiąc, jest dość słaba. Wydaje mi się, że to dopiero Lloyd Webber zrobił z tego coś, co jest w miarę strawne. Książka jest... jak by to ująć. Jest monotonna, bez wyrazu. Nie wiem, czytałam ją lata temu, ale pamiętam tylko, że mi się nie podobała. I raczej nie mam ochoty do niej wracać.

 

Jeszcze jest zapomniana przez wszystkich

Emmy Rossum i Gerard Butler. Phantom takie bez mocy, ale Christine fajna. Cieniutki głosik, ale wszystko poprawnie, ładnie zaśpiewane.. :)

 

Wykonanie polskie pozostawia wiele do życzenia, ale fińskie jest o wiele gorsze. O wiele. Jest bardzo złe.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Cóż, ostatecznie każdy ma swój gust. Ja ją czytałam rok temu jakoś i nawet ją sobie kupiłam, jako coś lekkiego, co pomogło mi wytrzymać stres w pracy.

Toteż wspominam ją dobrze, choć zdaję sobie sprawę z jej... hmmm, typowo groszowego charakteru. ;) Dałam jej nawet wysoką ocenę, bo mam o niej całkiem dobre wspomnienia.

 

A, filmowa jest taka do posłuchania. Emily ma ładny, dziewczęcy głosik, a Gerard niby nie fałszuje, ale nie ma głosu do śpiewania, jest nijaki i nędzny. Można ich słuchać ogółem, choć dalej...

Obecnie moim idolem stał się chłopak z filmiku powyżej jeżeli chodzi o interpretację "Upiora". Niech on zagra wszystkie role i będę rada. :D

 

Fińskiej nie słyszałam i chyba nie chcę po Twojej "rekomendacji", Sami. Jeżeli jest gorsza niż polska wersja, to nie chcę jej sobie nawet wyobrażać, a co dopiero słuchać!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Książki o upiorze nie zmęczyłem, z przyczyn opisanych przez Sami. Z adaptacji tak naprawdę przypadła mi do gustu wersja filmowa chyba z 1990 r., gdzie twarz upiora do samego końca pozostała tajemnicą. Nie obejrzałem natomiast filmu, w którym rolę tytułową grał Robert Englund, czyli słynny Freddy Krugger.

 

Zmieniając temat: czy ktoś z Was miał szczęście obejrzeć "Faust Goes Rock" - historię Fausta w formie baletu rockowego? Miałem szczęście zobaczyć na żywo jeszcze jako licealista na opolskich Konfrontacjach Teatralnych - coś niesamowitego.

 

Taita, przy okazji świetny pomysł z tym tematem - można dużo pisać o książkach, adaptacjach scenicznych czy filmowych. Jedną z książek, których nie da się w zasadzie przenieść na deski czy na ekran, jest moim zdaniem np. "Lot nad kukułczym gniazdem" - ani Dale Wasserman (sztuka teatralna) ani Milos Forman (film) nie byli sobie w stanie poradzić z całą historią opowiedzianą w narracji Indianina.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zmieniając temat: czy ktoś z Was miał szczęście obejrzeć "Faust Goes Rock" - historię Fausta w formie baletu rockowego? Miałem szczęście zobaczyć na żywo jeszcze jako licealista na opolskich Konfrontacjach Teatralnych - coś niesamowitego.

 

Nie mów, że jesteś z Opola... Opolskie grono fanów NW się powiększa.

 

Ja niestety nie widziałam, chociaż brzmi jak coś naprawdę dobrego. Pewnie był to spektakl grany raz i nigdy nie będzie powtórzony.

 

Nawiasem, skoro jesteś z Opola i lubisz teatr, to widziałeś może spektakl 'Kamień Cierpliwości" w wykonaniu teatru Zapadnia?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Wychowałem się w Opolu (SP 21 przy Sienkiewicza, I LO przy Licealnej, wcześniej Miczurina), ale to było dawno i nieprawda.

Za szkolnych czasów Teatrem Kochanowskiego kierował fantastyczny dyrektor, który pozwalał młodzieży siadać na schodach (później płacił mandaty przeciwpożarowe), albo bileterka przymknęła oko jak z koleżanką z klasy wchodziliśmy pod rękę na jeden bilet, albo trochę pomagaliśmy szatniarkom i po drugim dzwonku biegliśmy na salę - to se ne vrati.:undecided: Niektórych lektur to nawet nie trzeba było później czytać, wystarczyło 2-3 razy obejrzeć spektakle w różnych wykonaniach.

 

"Faust Goes Rock" był chyba grany do wczesnych l. 90-tych, nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek do niego wrócą.

 

Wspomnianego przez Ciebie spektaklu nie widziałem, ostatni raz jaki pamiętam w teatrze to "Kot w butach" z 4-letnim wówczas synem (teatrzyków w domach kultury i okolicznościowych widowisk na świeżym powietrzu nie liczę). Na "Aladyna" w Teatrze Roma oszczędzaliśmy chyba pół roku, żeby pójść całą rodziną i jak na złość się wtedy rozchorowałem. :(

 

@Taita, skąd wygrzebałaś tego faceta? Coś niewiarygodnego!

 

PS przeczytałem swojego posta i stwierdziłem, że na starość nie będzie się dało ze mną wytrzymać - będę siedział w bujanym fotelu, karmił gołębie i w kółko ględził o tym samym :devil:

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.