Jump to content
beatag60

Jak dbasz o swoją duszę?

Recommended Posts

Szymek opanuj te swoje offy,

 

Paweł, jak możesz być przeklęty skoro nie wierzysz w istotę wyższą, jedno jest pewne każdy może mieć w życiu jakiś autorytet. Jak mniemam jesteś ateistą czyli nie masz duszy.

 

Ja nie uznaje boga tylko jego istnienie.

Share this post


Link to post
Share on other sites

co to znaczy, że nie uznajesz boga tylko jego istnienie?

dlaczego ateista miałby nie mieć duszy? to nie jest własność wiary tylko i wyłącznie, każdy może wierzyć w to co mu pasuje. to, że ktoś nie wierzy w boga nie wyklucza tego, że może wierzyć w posiadanie przez człowieka duszy.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja nie mówię jaki jest, ale kim jest ateista.

To nie moje spostrzeżenie, tak się określa ateistę.

 

Jeśli chodzi o moje wierzenie w boską istotę: nie oddaje mu czci, dla mnie tylko istnieje.

Bóg to funkcja, a dla mnie nie ma istoty z taką funkcją.

Share this post


Link to post
Share on other sites

kim więc jest boska istota, jeśli nie bogiem?

co do Pawła to nie będę mówić w jego imieniu :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Uznawanie boga, jest raczej posłuszeństwem, nie jego określeniem.

Lepsze pytanie, co oznacza być bogiem dla człowieka?

Jakby co nie mówię za Pawła tylko przedstawiłem pojęcie ateizmu.

Share this post


Link to post
Share on other sites

ok, skoro tak to widzisz, to niech tak zostanie.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Postanowiłam obadać ostatni wątek w Hyde Parku, a tu taki ciekawy temat...

 

Cóż. Dla duszy modlę się, chodzę do kościoła. Tak, jestem osobą wierzącą, chociaż wcale nie uważam każdej decyzji Watykanu za nieomylną (stwierdzenie "Kościół" byłoby tutaj nadużyciem, to przecież wspólnota chrześcijan), nie jestem fanatyczką.

 

Ale to przecież nie wszystko.

Staram się być miła (poza przyjacielskimi "hejtami" - tak często doświadcza ich Sami...), pomagać innym. Pracuję nad swoimi wadami. (A przynajmniej sama przed sobą sprawiam wrażenie, że pracuję). Staram się rozwijać intelektualnie (fizycznie coś mi nie wychodzi, dalej jestem gruba). Staram się zaakceptować samą siebie. (I to mi się raczej nie udaje, szczególnie z fizycznego punktu widzenia, ale czynię postępy pod kątem umiejętności). Bo jak można kochać innych, nie kochając siebie, swojego życia? ;)

 

Nie wiem, czy to wszystko, o czym chciałam napisać, ale chwilowo nic mi więcej nie przychodzi do głowy.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio moja dusza jest jakaś ciemna w ogóle ostatnio w kościele byłem 4 lata temu i od tamtej pory w ogóle się nie modle i myślę, że jestem ateistą muszę to zmienić bo moja kobieta jest zacięta chrześcijanką .. :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja byłam w kościele niedawno, na komunii mojego siostrzeńca. Ale tak dla samej siebie nie chodzę już od dawna. Od podstawówki chyba, 5 klasy może? Nie wierzę w bogów. Sama nie wiem w co wierzę. Ale na pewno daleko mi do religii uznających istnienie jednej wyższej istoty.

Ostatnio niewiele robię dla swojej duszy. Wpadam chyba powoli w jakąś jesienną depresję :P Muzyka mnie leczy. Przynajmniej daje chwilową ulgę. I mój pamiętnik :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio moja dusza jest jakaś ciemna w ogóle ostatnio w kościele byłem 4 lata temu i od tamtej pory w ogóle się nie modle i myślę, że jestem ateistą muszę to zmienić bo moja kobieta jest zacięta chrześcijanką .. :)

 

Oj Marcinie, nie wstyd Ci? ;) Jeżeli "twoja kobieta" nie jest w stanie zaakceptować twojego ateizmu to nie jest zbyt dobrym materiałem na partnerkę. Ponadto, cóż wart jest twój charakter, punkt widzenia i własne racje, skoro tak łatwo jesteś w stanie z nich zrezygnować? Czy chodzenie do "kościółka" dla kogoś uczyni Cię chrześcijaninem? Powiem Ci, że tak, jak stanie w garażu uczyni Cię samochodem. Można wyrzec się czegoś dla związku (alkoholu, kotów (bo partner ma uczulenie), bekania), ale nie duszy. Taka babka, która oczekuje od Ciebie zmiany duszy, wprowadzi w przyszłości straszny totalitaryzm i w mgnieniu oka zostaniesz pantoflarzem. Fight, Marcin, fight! :)

A tak wgl. to nie uważam, żeby chodzenie do kościoła, spowiedź, komunia były wyznacznikami wiary. Wiara to cecha duszy, a skoro Bóg jest wszędzie to można z nim rozmawiać tak w kościele, jak na łące. W kościele nie umiem się skupić, a ponoć nieszczera modlitwa to "grzech", zatem chyba sensownie jest modlić się w formie rozmowy, a nie regułek, nie w kościele na siłę, ale w duszy, szczerze. Uważam się za agnostyka. Mam opory przed instytucją Kościoła - zbyt wiele zgrzytnięć, zbyt wiele luk w prawie kościelnym, zbyt wiele naciągnięć i przekłamań. Wierzę w dobro i w Boga po swojemu; myślę, że najważniejsze jest to, aby człowiek był mniej więcej dobry i starał się żyć w zgodzie ze światem, a resztę czas (Bóg?) rozsądzi.

  • Like 5

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tam do kościoła dla niej mogę chodzić, ale nigdy nie zrezygnuję z siłowni, a ona nie chce bym chodził, bo lubi patyków czyli coś w stylu emo a ja nie zamierzam się malować i być wychudzony:)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale jaki ma sens chodzenie do kościoła, jeśli jest się niewierzącym? I nikt nic nie mówił o aktywności fizycznej, jedynie o umiejętności trwania przy własnych( ''własnych'' to ważne słowo) poglądach.

Ale żeby nie było, że gadam nie na temat.

Chwilowo sam nie wiem jak określić swoje poglądy. Jeszcze dwa lata temu określiłbym się mianem deisty. Dzisiaj jest trochę inaczej. Nie wykluczam, że gdzieś tam jest Ktoś, kto ma nad nami nieograniczoną władzę i może nawet czasem wtrąca się w nasze ziemskie sprawy. Ale nie wydaje mi się, żeby człowiek był do końca wobec takich sił bezbronny. Ludzie mogą komunikować się i działać razem z tego rodzaju istotami. Inna sprawa, ze takie kontakty mogą się niezbyt dobrze skończyć. Wystarczy popatrzeć na ludzi, których trzeba było poddać egzorcyzmom. No i nie szukam określenia dla moich poglądów. Po prostu są moje i żadna łatka nie jest mi potrzebna.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio moja dusza jest jakaś ciemna w ogóle ostatnio w kościele byłem 4 lata temu i od tamtej pory w ogóle się nie modle i myślę, że jestem ateistą muszę to zmienić bo moja kobieta jest zacięta chrześcijanką .. :)

 

Nie wierzę w to, co przeczytałam.

 

Ja wierzę w wiele rzeczy. Moje poglądy nie mają konkretnej nazwy, nie kieruje się żadną filozofią, ale dla mnie Boga, o którym mowa w Biiblii, w Kościele i którego czci połowa świata po prostu nie ma...

To trwa od jakiegoś roku dopiero, ale przez kilka lat zastanawiałam się w ogóle "w co wierzyć". Biłam się z własnymi myślami, porządkowałam sobie wszystko w głowie i w końcu zostało to "pomiędzy" co niektórzy zwą Agnostycyzmem + reszta moich poglądów i wierzeń, które nie mają nazwy.

Dopóki nie zobaczę na własne oczy - nie uwierzę. Takie jest moje zdanie, tym się kieruje i tak już zostanie. Widziałam w życiu wiele dziwactw i jestem w stanie uwierzyć naprawdę we wszystko (zdziwilibyście się), ale najpierw muszę mieć dowód, jakieś doświadczenie z własnego życia, potwierdzone przez świadków historie itp.

Tak oto doszłam do tego, że nie należę do żadnej religii.

Wszelka religia jest dla mnie mega bzdurą, a Kościół to jakieś nieporozumienie, ale szanuję tych, którzy wierzą. Nienawidzę jednak rozmawiać o religii ani o istnieniu boga tego czy innego z ludźmi... niestety tak już jest, że nasze społeczeństwo jest strasznie nietolerancyjne i każdy, kto nie wierzy i się z tym nie ukrywa to po prostu dziwak i należy go unikać.

No, ale znowu nie to piszę co miałam...

Już pomijając fakt, że jesteś z kimś, kto nie jest tolerancyjny względem twoich poglądów mnie przeraża. W dodatku to co napisałeś sugeruje, że MUSISZ je zmienić, abyście utrzymali ten związek... to jest chore. Nie zmieniaj się dla nikogo na siłę, bo to zniszczy Ci psychikę, wiem co mówię. Też próbowałam się zmienić i to doprowadziło do mojego "upadku", że tak powiem. Nie będę tutaj opisywać tego co się ze mną działo (jeśli chcesz pogadać to na priv zapraszam ;p ), ale naprawdę odradzam.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Ponadto, cóż wart jest twój charakter, punkt widzenia i własne racje, skoro tak łatwo jesteś w stanie z nich zrezygnować? Czy chodzenie do "kościółka" dla kogoś uczyni Cię chrześcijaninem? Powiem Ci, że tak, jak stanie w garażu uczyni Cię samochodem.

 

Zdecydowanie nie zgadzam się z Twoją opinią. Jest taka mądrość ludowa, która głosi że: :"tylko krowa nie zmienia zdania". Są ludzie, którzy nie są pewni swoich przekonań i potrzebują bodźca, żeby je odnaleźć. Czasem takim bodźcem, jest właśnie związek z drugą osobą, której przekonania mogą się u nas przyjąć. Znam osobiście takie przypadki przebiegające w obie strony: osoby, która była katolikiem ale po wejściu w związek z ateistą stwierdziła, że takie poglądy do niej bardziej pasują. Znam również osobę, która była niewierząca, a po wejściu w związek z katolikiem, stwierdziła że takie przekonania jej odpowiadają. Ci ludzie nie są pantoflami, nie zostali zmanipulowani, przez swoje połówki. Powiedziałabym raczej, że zmienili punkt widzenia i nie ma w tym nic złego. Sprawy religijne są tak silnie ugruntowane, że same prośby partnera raczej nie będą skuteczne, taka osoba sama musi chcieć zmiany.

Jeśli Master byłby gotowy zmienić się dla swojej dziewczyny, to wnioskuję że wciąż poszukuje swojej drogi. Chociaż, może to być metoda prób i błędów.

 

Jill przepraszam ale muszę się odnieść do Twojego posta, nie mogę się powstrzymać :)

Niestety tak już jest, że nasze społeczeństwo jest strasznie nietolerancyjne i każdy, kto nie wierzy i się z tym nie ukrywa to po prostu dziwak i należy go unikać.

Naprawdę tak jest? Nie wiem, może w małych miejscowościach. Patrząc obiektywnie, to niemal w każdych wiadomościach można usłyszeć słowa krytyki na temat KK, a nie na temat innych wiar. To też jest pewien brak tolerancji, bo ileż czasu można mielić te same tematy. Ale nie do tego zmierzam. Po prostu, jestem bardzo ciekawa kto Cię tak gonił i krytykował? Mieszkam w tym samym kraju i jeszcze nikt, prosto w oczy nie skrytykował mnie za moje poglądy religijne. Same poglądy można podważać, a to już inna sprawa :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
Naprawdę tak jest? Nie wiem, może w małych miejscowościach. Patrząc obiektywnie, to niemal w każdych wiadomościach można usłyszeć słowa krytyki na temat KK, a nie na temat innych wiar. To też jest pewien brak tolerancji, bo ileż czasu można mielić te same tematy. Ale nie do tego zmierzam. Po prostu, jestem bardzo ciekawa kto Cię tak gonił i krytykował? Mieszkam w tym samym kraju i jeszcze nikt, prosto w oczy nie skrytykował mnie za moje poglądy religijne. Same poglądy można podważać, a to już inna sprawa :)

 

No niestety tak było. Teraz już jest lepiej, ale kilka lat temu ta nasza społeczna tolerancja była o wiele mniejsza. Wychowałam się na wsi i praktycznie nie miałam styczności z większymi miastami więc nie wiem jak to tam wyglądało. Wiem jednak, że w małych miejscowościach (a nawet w tych nieco mniejszych miasteczkach) w mojej okolicy było z tym kiepsko. Mniej więcej kiedy chodziłam do gimnazjum, czyli jakieś 8 lat temu osoby, które jawnie deklarowały, że nie wierzą w Boga, nie chodziły na religię, miały poglądy inne niż większość itp. były strasznie dyskryminowane, sczególnie przez dzieci w wieku szkolnym/młodzież. Co mnie przeraziło wtedy, to sytuacja gdzie moją znajomą, która w trzeciej klasie gimnazjum przeszła na inną religię KSIĄDZ katecheta publicznie przy całej klasie upokorzył pieprząc jakieś bzdury o tym, że ona sama nie wie w co wierzyć, zmieniła religię tylko po to, żeby nie chodzić na lekcje i dla wygody, żeby uniknąć bierzmowania. Kiedy to usłyszałam to straciłam wiarę w ludzi, to było okropne. Wiem, że to mógł być ten jeden przypadek popieprzonego księdza bez powołania, ale takich przypadków jest o wiele więcej i teraz się dopiero o tym zaczyna mówić publicznie.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ponadto, cóż wart jest twój charakter, punkt widzenia i własne racje, skoro tak łatwo jesteś w stanie z nich zrezygnować? Czy chodzenie do "kościółka" dla kogoś uczyni Cię chrześcijaninem? Powiem Ci, że tak, jak stanie w garażu uczyni Cię samochodem.

 

Zdecydowanie nie zgadzam się z Twoją opinią. Jest taka mądrość ludowa, która głosi że: :"tylko krowa nie zmienia zdania". Są ludzie, którzy nie są pewni swoich przekonań i potrzebują bodźca, żeby je odnaleźć. Czasem takim bodźcem, jest właśnie związek z drugą osobą, której przekonania mogą się u nas przyjąć. Znam osobiście takie przypadki przebiegające w obie strony: osoby, która była katolikiem ale po wejściu w związek z ateistą stwierdziła, że takie poglądy do niej bardziej pasują. Znam również osobę, która była niewierząca, a po wejściu w związek z katolikiem, stwierdziła że takie przekonania jej odpowiadają. Ci ludzie nie są pantoflami, nie zostali zmanipulowani, przez swoje połówki. Powiedziałabym raczej, że zmienili punkt widzenia i nie ma w tym nic złego. Sprawy religijne są tak silnie ugruntowane, że same prośby partnera raczej nie będą skuteczne, taka osoba sama musi chcieć zmiany.

Jeśli Master byłby gotowy zmienić się dla swojej dziewczyny, to wnioskuję że wciąż poszukuje swojej drogi. Chociaż, może to być metoda prób i błędów.

 

Masz oczywiście rację, ale ja nie komentowałam ogółu, a odnosiłam się do tej, konkretnej sytuacji, w której nie czuję zmiany duchowej ze względu na ideę, prawdziwej zmiany, ale zmianę "żeby był spokój jestem ewentualnie w stanie odpuścić". Marcin, sformułował wypowiedź właśnie w taki sposób; nie czuć, że zmienia się z wewnętrznej chęci (co nam przypomina, że zawsze należy pisać posty w taki sposób, by nie były dwuznaczne). Zmiany poglądów powinny, według mnie, wynikać z duchowych przemian, świadomych i personalnych, a nie z przymusu dopasowania się do czyiś racji, nawet jeśli jest to osoba nam droga. Jeśli zatem jest nam tak bliska, powinna być w stanie zaakceptować nasze poglądy, które z czasem mogą się zmienić, ale zmiana z dnia na dzień nie brzmi zbyt... wiarygodnie. Takie szybkie zmiany są zazwyczaj pochopne, nieprzemyślane. Pytanie dosyć niedyskretne; czy w razie końca związku, zainteresowany nadal będzie uczęszczał na msze i uczestniczył w życiu Kościoła jako prawdziwy katolik?

Poglądy, zatem, zmieniać można, jak najbardziej, ale pod wpływem przemyśleń, analiz i szczerych chęci zmiany, a nie natychmiast, pod wpływem impulsu i dla zaimponowania komukolwiek. Jeśli, przypuśćmy, moja przyjaciółka zainteresuje mnie swoim wyznaniem (mojego nie lubi, nie uznaje) to, po gruntownych przemyśleniach i studiach na temat wyznania, mogę zmienić decyzję i stać się wyznawcą jej religii. Powoli, na próbę, ale dla siebie, nie dla niej. Nagłe decyzje naprawdę rzadko odnoszą pozytywne rezultaty.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jillian przykro mi słyszeć, że spotkałaś się z taką nietolerancją. Trochę trudno mieć pretensje do dzieci, które powtarzają to co usłyszą, ale ksiądz, który wiedział jaki miał autorytet, zachował się "nieprofesjonalnie". Szkoda, że na takiego trafiłaś. Mam takie małe marzenie, żeby za "X" lat, Polska pod tym względem przypominała USA. Tam na niewielkim obszarze można znaleźć kościoły różnych wyznań, jednak mentalność społeczeństwa jest inna - raczej nie uświadczysz krytyki pod względem religii. Bez względu na to do której świątynni chodzisz i czy w ogóle do którejś chodzisz.

 

Taiteilija odniosłam się do sprawy trochę całościowo, opierając się na tym że kojarzę pewne fakty o Marcinie z jego innych wypowiedzi na forum. Ponieważ jest dość młody, ma czas na kreowanie swoich poglądów i może tego próbować na różny sposób. Może iść do kościoła z dziewczyną i zobaczyć czy mu to odpowiada, tak samo jak może poszukiwać w innych miejscach.

Jeśli zatem jest nam tak bliska, powinna być w stanie zaakceptować nasze poglądy, które z czasem mogą się zmienić
Tutaj muszę powiedzieć coś, czego nie chciałabym mówić wprost:blush:. Osoba, o której mówimy jest na takim, a nie innym etapie życia, wręcz dziwne by było, aby wymagać od związku dojrzałości ponad normę. Z krótkich postów, które wpadły mi w oko wnioskuję, że dziewczyna z którą chodzi ma w umyśle ideał partnera i próbuje w jego ramy, na siłę wpasować Mastera. Np. mówiąc mu, że lubi określony wygląd.

 

Pytanie dosyć niedyskretne; czy w razie końca związku, zainteresowany nadal będzie uczęszczał na msze i uczestniczył w życiu Kościoła jako prawdziwy katolik?

Nie do końca wiem, co oznacza sformułowanie: "Prawdziwy Katolik":)

Jej, to zależy od tak wielu czynników, a nie mam już czasu się rozpisywać. Mogę ubrać w inne słowa, to co próbowałam przekazać wcześniej. Niemal każdy, w swojej głowie argumentuje w bardzo silny sposób swoje przekonania religijne. Szuka dowodów na potwierdzenie przekonań, które wybrał. Więc jeśli taka osoba przeanalizowała, a następnie przyjęła przekonania swojej drugiej połówki, to raczej zostanie przy nowych poglądach. Niezależnie od dalszego istnienia związku.

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja nie wierzę w żadne dusze (dosłownie i w przenośni) i nie posiadam żadnego życia religijnego. Z reguły żyję chwilą i mi to wystarcza ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Każdy ma dylematy, dla jednych nasz jest niezrozumiały dla innych stanowi poważny problem- rozumiem więc rozterkę Marcina.

Jak piszecie przypatrzmy się proponowanym opcjom, tudzież uczestniczeniu w życiu kościoła i zdecydujmy czy nam to pasuje czy nie?

Tak bardzo ogólnikowo: porównajmy wiarę do hobby (wiem, wiem- może to mało to stosowne). Jeśli para ma różne zainteresowania to dlaczego niby jedna ze stron miałaby rezygnować na rzecz drugiego czy przejąć opcje która go nudzi i nie zaspokaja?

Nie utożsamiam się z żadną religią, nie szukam Boga- oczywiste że jest jakiśtam autor tego świata, ale nie rzucam się przed nim na kolana i nie jest moim guru:) Okrucieństwa i tragedie na świecie po prostu nie pozwalają mi Go szanować:(

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
Widziałam w życiu wiele dziwactw i jestem w stanie uwierzyć naprawdę we wszystko (zdziwilibyście się)

 

Opowiedz :happy:

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mam takie pytanko, związane z tym tematem. Zaznaczam, że nie zadaję go aby sprowokować, a jedynie z ciekawości. Ostatnio zauważam, że staje się modne, aby na FB, w rubryce religia wpisać sobie: "poganizm". Na czum polega takie wyznanie, w czasach obecnych? ^^

Share this post


Link to post
Share on other sites

Hmm, ja osobiście mam wpisane coś innego, ale szczerze mówiąc może to być po prostu moda... I tak podejrzewam. Ale być może niektórzy faktycznie to wyznają. Religie pogańskie to te niemonoteistyczne i animalistyczne. Wiara w siły natury, bożków i tym podobne rzeczy wydaje mi się czymś naturalnym. Jest mi bliżej nawet do tego, niż do wiary w jednego boga, który "zarządza" całym światem. Ale jeżeli chodzi o fejsa, to myślę, że w większości jest to spowodowane głównie modą... Ja na przykład jako wyznanie mam wpisane Kościół Latającego Potwora Spaghetti :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Widziałam w życiu wiele dziwactw i jestem w stanie uwierzyć naprawdę we wszystko (zdziwilibyście się)

 

Opowiedz :happy:

 

To już nie tutaj :) Znajdę odpowiedni temat i może wam kiedyś opowiem kilka przykładów z życia ;)

 

Hmm, ja osobiście mam wpisane coś innego, ale szczerze mówiąc może to być po prostu moda... I tak podejrzewam. Ale być może niektórzy faktycznie to wyznają. Religie pogańskie to te niemonoteistyczne i animalistyczne. Wiara w siły natury, bożków i tym podobne rzeczy wydaje mi się czymś naturalnym. Jest mi bliżej nawet do tego, niż do wiary w jednego boga, który "zarządza" całym światem. Ale jeżeli chodzi o fejsa, to myślę, że w większości jest to spowodowane głównie modą... Ja na przykład jako wyznanie mam wpisane Kościół Latającego Potwora Spaghetti :P

 

Dokładnie. Gimbaza nie rozumie nawet pojęcia poganizm (im się kojarzy z jedzeniem kotów i składaniem ofiar :/ ) ale ustawia, bo im się tak podoba / jest taka moda / ma tak kumpel z osiedla. Żałosne i strasznie dziecinne.

Najgorzej na pewno czują się ci, którzy na serio są poganami i mają taką religie na fejsie z uczciwości wpisaną, ale i tak innym będzie się to kojarzyć z niepoważnymi dzieciakami.

Zresztą... na fejsie nic nie jest brane na serio. To takie podwórko.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dokładnie. Gimbaza nie rozumie nawet pojęcia poganizm (im się kojarzy z jedzeniem kotów i składaniem ofiar :/ ) ale ustawia, bo im się tak podoba / jest taka moda / ma tak kumpel z osiedla. Żałosne i strasznie dziecinne.

O nie nie, nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Ja jestem z gimnazjum i wiem co to jest pogaństwo, a także interesuje się religią i nie podążam uparcie za modą. Wielu gimnazjalistów jest bardziej ogarniętych od dorosłych.

 

 

(UWAGA. Treść zawiera tylko moje dziwne przemyślenia, bo może tak naprawdę Ziemię podtrzymują słonie i żółwie, a NASA nas oszukuje? Kto wie...)

Wierzę w Boga i regularnie chodzę do kościoła, chociaż mam sporo wątpliwości co do chrześcijaństwa i instytucji kościół. Chociażby takie stworzenie świata, Arka Noego i w sumie większość Starego Testamentu to jedna wielka symbolika. W ogrodzie Eden był tylko Adam i Ewa, a potem mieli trzech synów i to już jest nie możliwe, bo byłby koniec gatunku lub kazirodztwo. Kazirodztwa nie było, bo żona Kaina nie miała na imię Ewa, więc już wiadomo, że wersja biblijna nie miała miejsca. Ludzi w raju było więcej i na pewno nie zjedli żadnego owocu, bo by musieli zeżreć całe drzewo ;p, czyli był inny grzech nieposłuszeństwa. Początki ludzi stoją pod znakiem zapytania. Podobnie jest z Arką Noego, tam były tylko po 2 pary zwierząt i rodzina Noego. Znów kazirodztwo wśród ludzi, a także wśród zwierząt? Poza tym jakby całą ziemię pokryła woda i potem opadła to byłoby mnóstwo trupów, rozwalone domy i zniszczone rośliny, wszystko nie do odratowania, garstka ludzi nie dałaby rady zaludnić ziemi. Stary Testament był stworzony dla prostych ludzi, by zrozumieli, czyli my mamy kłopot z wierzeniem w to. Oczywiście jest więcej przykładów z Biblii, które są nie do ogarnięcia, ale nie będę się za nadto rozpisywać

Kościół też przesadza, oczywiście nie wszyscy duchowni. Np. ostatnio ktoś wymyślił, że Halloween to zawieranie jakiegoś paktu z diabłem i satanistyczne obrzędy. A przecież dzieciaki się tylko bawią, zbieranie cukierków i przebieranie się to nie zbrodnia. Niektóre dziewczyny tak się umalują, że nie tylko w Halloween wyglądają jak potwory, a jakoś ich się nie czepiają. Wiadomo, że dla okultystów itp. to jest magiczna data i wtedy łączą się z duchami, demonami i nie wiadomo co tam jeszcze robią (a nie biegają za cukierkami), więc to ich powinni się czepiać. Niektórzy księżą wszędzie widzą śmiertelne grzechy: życie z kimś bez ślubu, niechodzenie do kościoła co niedzielę, słuchanie metalu... Czyli co? Dobry człowiek, który nie chodził do kościoła pójdzie do piekła, a seryjny morderca uczęszczający do kościółka do nieba? No bez przesady... Tyle ludzi chodzi do kościoła bo tak wypada, nawet nie słuchają księdza, nic z tego wynoszą, więc po co? I ten recytowany pacierz... Przecież modlitwa to rozmowa z Bogiem, więc mam do niego mówić wierszem? Ohhh, tak poetycko. Pacierz to tylko taka pomoc, gdy nie wiemy co powiedzieć i o co prosić. A za to się stawia 1 na religii i jaki sens? I są jeszcze Święci ludzie, nie lubię tego, bo niby Bóg kocha wszystkich jednakowo, ale co, tych wyróżnił? To w końcu jednakowo czy nie?

To dlaczego wierzę? Czasami sama nie widzę w tym sensu, ale przecież tylu ludziom się ukazał Bóg, Maryja i Święci, więc coś w tym jest. Poza tym jest tyle przypadków gdy ktoś opętany pokropiony wodą święconą i po odmówionych nad nim modlitwach wraca do siebie. Argument typu "na tym świecie jest zbyt wiele okrucieństwa, Boga nie ma" nie przemawia do mnie. Trzeba to zrozumieć, bo nie ma współczucia bez cierpienia, bycie dobrym w dobrym świecie nie wymaga żadnego wysiłku. Wierzę, że śmierć to jedynie drzwi to czegoś innego, że nie ma tylko "tu i teraz". Jest jeden Bóg, tylko ludzie różnie go nazywają. Poza tym to nie świat jest okropny, tylko człowiek go takim uczynił, Bóg nam dał wolną wolę, więc nie powstrzyma nikogo przed zbrodnią.

 

Miałam napisać więcej, ale się powstrzymałam :p. A to tylko moje zdanie, może się mylę, mam tylko 15 lat i nie wszystko rozumiem i wiem, ale kiedyś może to pojmę. Na razie nikogo nie będę uparcie przekonywać ;).

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.