Taiteilija 2754 Posted October 26, 2017 Nadrabiam zaległości! Wybaczcie. Studia, dojazdy, ale, spokojnie - JESTEM. :D Sia - We Are Born Cóż, tym razem wyjątkowo muszę wypowiedzieć się całkiem krytycznie o płycie, ponieważ zwyczajnie nie są to moje klimaty. Nie zrozumcie mnie źle, nawet lubię pop, pewne jego odmiany, pewne kawałki, w różnych czasach, ale jako zjawisko stałe, całe, współczesne popowe albumy, to coś zupełnie nie dla mnie. Nie wiem nawet, co mogłabym napisać o płycie, bo piosenek takich słyszę kilotony w różnych rozgłośniach radiowych, gdy jestem na zakupach i kompletnie usuwam je ze świadomości. Nie zapadają mi w pamięci i po przesłuchaniu płyty całkiem nie pamiętam nic. :( Caladan Brood - Echoes of Battle To prawie miła odmiana po popwej płycie... Choć wokal skrzeczącego dzika w rui nieco mnie zabolał, to warstwa instrumentalna jest przyjemnie metalowo, symfonicznie z niezbędnym w tego rodzaju muzykowaniu patosem rodem z majestatycznej legendy o wikingu. I byłabym gotowa powracać do tej płyty, gdyby nie wokal. Luc Arbogast - Metamorphosis Bum, bum, bum... nareszcie doczekałam się czegoś, co od razu mnie kupiło w całości, z nosem, uszami i ogonem (gdybym go miała). Uwielbiam męski chór i przepiękny czysty wokal żeński, oszczędność instrumentalną i wyraźnie słyszalne bębny! Ad Mortem Festinamus mnie wciągnęło od razu i nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, by przewinąć cokolwiek czy skrócić jakkolwiek po wyrobieniu sobie opinii i, co najlepsze, następne utwory przesłuchałam także uczciwie i z przyjemnością. Dawno nic tak mnie wciągnęło. Ten folklorystyczny styl przypomina mi Blackomre's Night. O, a Tempus Fugit ma naprawdę pociągające solówkeczki na czymś jak... dudy? I oczywiście męskie chórki! :D Niewątpliwie będę do tego albumu wracała! Muszę posłuchać go jeszcze kilkakrotnie. Pearl Jam - Ten No i na sam koniec coś, czego właściwie nie muszę słuchać, bo bardzo dobrze ten album znam... choć z chęcią posłucham go ten setny pierwszy raz, a co tam! Znam i bardzo lubię, ba!, uwielbiam! W ogóle lubię Pearl Jam, a to jest ich reprezentacyjny krążek i zarazem pierwszy, jaki poznałam. Ta muzyka ma nieziemską zdolność do hipnotyzowania słuchacza. Wciąga niczym spaghetti w wir solówek, bębnów i wokalu Eddie'go Vedera, który w fascynująco idealny sposób panuje nad głosem. Moi zdecydowani faworyci z tejże płytki to: Even Flow (płyyyynęęęęę), Black (pełne odprężenie) i Jeremy (hipnotyczne, nieświadome śpiewanie pod nosem "Jeremy spoke in class today..." przez następny tydzień). :D 2 Share this post Link to post Share on other sites
Ada28 368 Posted October 26, 2017 Wreszcie płyta, której miałam przyjemność słuchać nie po raz pierwszy :) Dziękuję, Aniu! Przywołałaś wspomnienia z dawnych lat, i mimo że Pearl Jam nie gości na mojej playliście zbyt często, to utwory wspomniane przez Ciebie w prezentacji są mi doskonale znane. Z sentymentem odsłuchałam cały album, przypominając sobie czasy liceum. Teledyski nagrywane na kasety VHS i kolekcję kaset magnetofonowych, wśród których na pewno gdzieś kurzem obrasta „Binaural” PJ. Wracając jednak do krążka „Ten”. Absolutny grunge’owy klasyk, zawierający chyba największy hit zespołu, „Alive”, uznawany nawet za hymn pokolenia. Uwielbiam ten numer od zawsze i bawiłam się przy nim na niejednej studenckiej imprezie (choć warstwa liryczna raczej nie zachęca do radosnych pląsów, ale wówczas nie zwracałam na to uwagi). Choć teksty są ciężkie i przygnębiające, mają niezwykle ciekawą i zróżnicowaną oprawę muzyczną, a charyzmatyczny wokal Eddiego doskonale sprawdza się w stylistyce gatunku. Vedder wyraża nim cały wachlarz emocji – smutek, żal, strach, cierpienie, desperację, szaleństwo... Czuć w jego głosie spontaniczność. Łagodny śpiew potrafi znienacka przeobrazić w krzyk, który wywołuje gęsią skórkę. Słuchanie poszczególnych utworów jest trochę jak przysłuchiwanie się rozmowom bądź monologom, w których nie brak dosadnych zwrotów, trudnych pytań, oskarżeń, rozczarowań i niedopowiedzianych słów. Niezwykle charakterystyczne brzmienie, barwa i styl śpiewania sprawiają, że nie sposób pomylić PJ z żadnym innym zespołem. Oceniając „Ten” z perspektywy czasu, za największy jego atut uważam naturalność aranżacji i szczerość przekazu. Zarówno w aspekcie wokalnym, jak i instrumentalnym, album jest do bólu prawdziwy i świeży, wręcz surowy. Hipnotyzujący od pierwszej do ostatniej minuty. Wielbię go w całości. 1 Share this post Link to post Share on other sites
anulka79 1426 Posted October 26, 2017 Dziewczyny! Jak miło, że aprobujecie moją prezentację! Dla mnie to naprawdę znaczący kawałek muzyki, powrót do korzeni, do czasów, kiedy człowiek był piękny i młody ;) Ten styl, ta muzyka, teksty, wyrażają tyle emocji! Często wracam do utworów PJ i odkrywam je na nowo, nawet po tylu latach. Jak widać, twórczość zespołu z powodzeniem łączy pokolenia, podoba się i starszym, i młodszym odbiorcom! Ada - dziękuję za wyczerpujące podsumowanie! Cieszę się, że zgrały się nasze muzyczne gusta sprzed lat! Tai - widzę, że dosłownie interpretujesz teksty PJ! Ale pamiętaj, żeby po ciężkich chwilach w "class", poddać się beztrosce i "odpłynąć" w głąb "oceanów" :) Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted October 29, 2017 ] [/font]Uwielbiam męski chór i przepiękny czysty wokal żeński No właśnie to nie jest wokal żeński, jeno męski, on tak wysoko śpiewa. :happy: Pearl Jam - Ten Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że słyszałem już ten album, acz dość dawno. Generalnie grunge tak średnio leży w orbicie mojego gustu muzycznego. Niemniej to chyba (a nawet na pewno) najlepsza grunge’owa płyta w ogóle, bo przecież nie przereklamowane Nevermind czy mimo wszystko dość nierówne Superuknown, no może na równi z Dirt (ale Alice in Chains to trochę inna bajka). Głównym aktorem jest oczywiście Eddie Vedder i jego charakterystyczna ekspresja wokalna, bez niego Pearl Jam straciłby połowę wartości albo nawet więcej. Co do samej muzyki to ulubionym kawałkiem na albumie jest - o dziwo - Black, w którym czuć refleksy rocka z lat 60. oraz grooviaste Even Flow. Zwraca też uwagę ukrytym utwór mający klimat hipnotycznego jamu. W ogóle materiał na tym krążku odwołuje się do rocka lat 60 i 70., lecz z większym przybrudzeniem brzmieniowym i naleciałościami z rocka alternatywnego. Nie sposób nie zwrócić uwagi, że Vedder ma to coś w sobie, że nawet zwykłe utwory potrafi wyciągnąć na lepszy poziom. Bardzo lubię też jego solowe nagrania (ostatnio zaśpiewał w Twin Peaks!). :) PS Ponieważ znów pewnych osób nie ma, to dziś lub jutro kolej hietAli. :) 1 Share this post Link to post Share on other sites
SatuDreamer 65 Posted October 29, 2017 Z muzyką typu grunge jest mi nie po drodze. Nigdy nie przekonam się do zespołów typu Nirvana czy Alice In Chains. Grunge'owe kompozycje w większości są dla mnie męczące i ciężko przyswajalne, toteż po Pearl Jam sięgnęłam z nastawieniem typu ,,przemęczę się z odsłuchem tego albumu, a potem zapodam sobie Dead Can Dance coby się odprężyć" gdybym tylko wiedziała jak bardzo mylę się co do Ten! Głos Eddiego Vedder'a ma w sobie coś co przyciąga jak magnez. W jego głosie można się wręcz zatopić. Album przez całą godzinę swojego trwania trzyma poziom cały czas. Nie ma na nim kiepskich momentów. ,,Ten"zachęciło mnie do zapoznania się z resztą twórczości PJ. Anulka, bardzo dziękuję za tę propozycje :D! Czuję, że to wydawnictwo będzie wałkowane przeze mnie cały najbliższy tydzień. 1 Share this post Link to post Share on other sites
LuciferMorningStar 396 Posted October 29, 2017 Moje pierwsze spotkanie z zespołem jak i tym podgatunkiem. Całkiem udane. Wokal Veddera jest bardzo charakterystyczny, miły dla ucha. Całość ogólnie klimatyczna, świetnie wpasowuję się w lata 60 i 70. Można się wyluzować, zahipnotyzować. Fajnie jest poznać trochę klasyki. Teraz już tak się nie gra, czasy też się zmieniły. Na fali muzyki, odbyłem psychodeliczną podróż w czasie. Przypomniała mi się książka którą ostatnio przeczytałem - Manson. Ku zbrodni, jak i serial Era Wodnika z Duchovnym ;) 1 Share this post Link to post Share on other sites
hietAla 1514 Posted October 29, 2017 Pearl Jam... Jedyne, co przyszło mi do głowy po przesłuchaniu tego albumu to to, że stanowczo za mało słucham Pearl Jam! Z ich twórczości kojarzę kawałek "Last kiss" i nic więcej, sama nie wiem dlaczego tak się stało. Bardzo przyjemna muzyka, na pewno tej jesieni będzie często gościć w moich głośnikach. Album do tej zabawy miałam przygotowany zanim jeszcze się rozpoczęła ;) Ale jak to czasem bywa, ostatecznie z moich planów wyszło coś zupełnie innego. Tyle jest świenych krążków, którymi chciałabym się z Wami podzielić... No, ale do rzeczy. Loreena McKennitt - Elemental (1985) Debiutancki album kanadyjskiej wokalistki i multiinstrumentalistki grającej muzykę celtycką. Większą część albumu stanowią tradycyjne irlandzkie i angielskie piosenki. Oprócz nich, pojawiają się też dwa utwory, których tekstami są wiersze - "Stolen child" z wierszem W. B. Yeatesa i "Lullaby" z tekstem Williama Blake'a. Ciekawym jest fakt, że nagranie tego albumu zajęło tydzień, a za studio posłużyła... stodoła ;) Efekt oceńcie sami. Spoti: YT: https://www.youtube.com/watch?v=SFzswlfuQXs&list=PLvsjzFWkPz44V0wBcljMQSZf1OMhXoq8a 1 Share this post Link to post Share on other sites
Nightfall 809 Posted November 1, 2017 Pearl Jam - Ten Koleżanka ze studiów mocno polecała mi ten zespół. Dla mnie był okej, ale nie mój klimat. Przesłuchałam wskazany album i pozostaję przy poprzednim zdaniu - podoba mi się, ale nie na tyle, żebym często go słuchała. Co ciekawe, miałam wrażenie, że sporo utworów z płytki już wcześniej słyszałam - być może w radiu, albo w barach, w których puszczają rockową muzykę :D 1 Share this post Link to post Share on other sites
anulka79 1426 Posted November 1, 2017 Loreena McKennitt - Elemental No, no...jeśli takie dzieła powstają w stodole w ciągu tygodnia, to wyobrażam sobie, co powstało w studiu, w standardowym czasie i zmierzam to sprawdzić ;). Już od pierwszych dźwięków wiedziałam, że chcę słuchać dalej! Cóż za przepiękny głos! Dźwięczny, głęboki, mocny i delikatny zarazem. Czy Loreena śpiewa solo, czy jej głos nakłada się na chórki, zawsze brzmi idealnie czysto. Wielu artystów wzbogaca swą twórczość brzmieniem różnych celtyckich instrumentów i ja coraz bardziej to lubię. Powiem szczerze, że nawet nie wiem jak się niektóre nazywają. Zdecydowanie prym wiedzie tu harfa, są szkockie dudy, jakieś piszczałki, flety, ale chyba słyszę tu również znajome uilleann pipes i bodhran. Chociaż gdy słuchałam She Moved Through the Fair stwierdziłam, że pani Mc Kennitt brzmi równie pięknie bez akompaniamentu, ze znikoma ilością instrumentów w utworze potrafi stworzyć niesamowity klimat. Moje muzyczne ucho wyłapało też Lullaby. Motyw burzy, kołysanka i recytacja z utworu Blake'a - bardzo ciekawe połączenie! Podczas odsłuchu całej płyty miałam przed oczami sceny z filmów typu Hobbit czy LOTR. Utwory bardzo mi pasują do tych obrazów. Elemental ma specyficzny klimat, jest baśniowo, mistycznie. Wokalistka ma iście anielski głos, więc "rozpłynęłam" się w tej muzyce. Bardzo pozytywny odbiór, wspaniałe wrażenia i myślę, że nie poprzestanę tylko na tej jednej płycie. Dzięki Ala za propozycję :)! 1 Share this post Link to post Share on other sites
Piotrek 121 Posted November 1, 2017 Loreena McKennitt- Elemental To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Loreeny. Wrażenia mam jak najbardziej pozytywne, zarówno dzięki pięknemu głosowi wokalistki, jak i muzyce obfitującej w instrumenty (to chyba pierwszy raz kiedy usłyszałem- a przynajmniej byłem w stanie świadomie wyróżnić- harfę wplecioną w inne instrumenty). W tej chwili mam w głowie fragment otwierający piosenkę "Blacksmith" :) Podobało mi się też użycie męskiego wokalu w "Carrighfergus". Z pewnością sięgnę po więcej płyt tej artystki. Wrażenia z "Ten" wrzucę w weekend. 1 Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted November 3, 2017 LOREENA MCKENNITT - ELEMENTAL Znałem kilkanaście utworów Loreeny wcześniej, ale chyba późniejszych, bo były troszkę inne. W momencie włączenia Elemental zaskoczył mnie jednak wokal, świetnie wyciągnięty w miksie, ta płyta oddycha. Materiał jest bardzo spójny, mimo że utwory się różnią, a to w otwierającym Blacksmith pojawia się akordeon, a to dodatkowy wokal męski w jednym z utworów, a to recytacja, sporo odgłosów przyrody. Brzmienie płyty opiera się w zasadzie na trzech głównych instrumentach: harfie, wiolonczeli i klawiszach. To nie jest taki typowo folkowy zestaw, choć to płyta folkowa, może trochę też new-age'owa, ale ten folklor to nawet nie tyle aranże, ale krążek w całości przesiąknięty jest duchem lasu, łąk, przyrody, krystalicznych źródeł, wiatru i Herna czającego się za konarem. Doceniam wyrazistość, której czasem brakuje na przykład twórczości Enyi. Czy płyta jest za krótka? Raptem trzydzieści parę minut. Myślę, że nie, to idealny czas, żeby oczarować, a nie zanudzić. Podejrzewam, że 80 minut takiego klimatu mogłoby być trochę nużące. Zatem w praktyce brak słabych punktów. Świetny krążek, sadzę, że jeszcze się na coś od panny McKennitt skuszę. :) 1 Share this post Link to post Share on other sites
Piotrek 121 Posted November 5, 2017 Moje pierwsze świadome zetknięcie z muzyką Pearl Jam, pomimo że nazwa była mi znana już od dawna. Po przeczytaniu opisu płyty pełnego informacji na temat znaczenia tekstów na krążku, zajrzałem na stronkę z tekstami żeby poczytać w czasie odsłuchiwania. Najbardziej chyba trafiło do mnie pod tym względem "Why Go" o dziecku w zakładzie psychiatrycznym. Zgadzam się z przedmówcami że głos wokalisty jest bardzo ekspresyjny. Muzycznie nie jest to płyta, która do mnie trafia, ale na pewno warto było przesłuchać klasyczny krążek, choćby dla zapoznania się. Na pewno nie był to czas stracony :) Przy okazji: odsłuchiwałem płytę na Spotify i zaraz po zakończeniu ostatniego utworu włączyło się "MInd Your Manners" ze znacznie nowszej płyty "Lightning Bolt". Ależ zmiana klimatu! :D 1 Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted November 6, 2017 Ponieważ Ada28 poprosiła o przesunięcie o tydzień, zatem prosimy dziś Piotrka o jego propozycję. Oczywiście zachęcam wszystkich uczestników zabawy do stopniowego nadrabiania zaległości. :) Share this post Link to post Share on other sites
Piotrek 121 Posted November 6, 2017 Zdecydowałem się zaprezentować Wam płytę: Heidevolk- Batavi Pomimo sporej liczby zespołów pochodzących z Holandii nie sposób wśród dorobku tych najbardziej znanych usłyszeć czegoś w ich ojczystym języku. Tym chętniej zabrałem się za odsłuchiwanie twórczości Heidevolk, szczególnie, że użycie języka holenderskiego jest w ich przypadku tylko jednym z przykuwających uwagę elementów. Innym jest bardzo charakterystyczne podejście do wokalu, szczególnie jak na zespół z nurtu "folk/pagan". Jeśli dodać do tego ciekawe melodie, to mamy w wyniku zespół, któremu warto się przyjrzeć, do czego niniejszym zachęcam :) Krążek, który chcę Wam zaprezentować opowiada historię plemienia Batawów i ich powstaniu przeciwko Imperium Rzymskiemu. Płyta na YT: https://www.youtube.com/watch?v=LCZDpwYV5_U Krążek jest dostępny też na Spotify. Share this post Link to post Share on other sites
Ada28 368 Posted November 7, 2017 Loreena MCKennitt - Elemental Miałam przyjemność słuchać Loreeny McKennit już wcześniej, ale była to zaproponowana przez YT składanka “The Best Of”. Pamiętam, że już wówczas spodobał mi się jej głos. Z chęcią więc sięgnęłam teraz do zaproponowanego krążka „Elemental”. Rok wydania oraz czas i miejsce nagrania albumu tylko mnie zachęciły do odsłuchu, zaostrzając apetyt na czyste, dźwięczne melodie, urzekające swoją autentycznością i szczerością. Spójność kompozycji, przepiękne aranżacje instrumentalne (zwłaszcza brzmienie harfy) i przede wszystkim krystaliczny, przeszywający wręcz wokal artystki okazały się połączeniem idealnym. Gdy wreszcie udało mi się odsłuchać cały album bez konieczności odrywania się co chwilę do innych czynności, odpłynęłam... Wyciszyłam się, zrelaksowałam i poczułam spokój, którego nie zmąciła nawet burza w „Lullaby”. Odgłosy burzy i ćwierkania ptaków na tym krążku przenoszą mnie na łono przyrody, a konkretnie do zielonego, pachnącego lasu. I wówczas dostrzegam „czającego się za konarem Herna” (Maciek, bardzo trafne spostrzeżenie). Podczas słuchania całej płyty widzę przed oczami sceny z ukochanego „Robina z Sherwood” (tego z lat 80-tych). Muszę kiedyś przeprowadzić mały eksperyment i odpalić tenże serial przy dźwiękach albumu Loreeny. ;) Z pewnością wrócę do „Elemental” jeszcze niejednokrotnie. Płyta jest krótka, ale jakże ujmująca :) Niezwykle świeża. Jasna i klarowna niczym woda szemrząca w leśnym strumyku. Prawdziwa perełka. Kiitos, Ala! 1 Share this post Link to post Share on other sites
anulka79 1426 Posted November 7, 2017 Heidevolk - Batavi Na pewno gdzieś już słyszałam nazwę kapeli i chyba nawet jakiś utwór. Płyta Heidevolk to kawał dobrego, gitarowego grania. Zespół ma fajne brzmienie, muzyka nie jest aż tak bardzo "ciężka", bo zawiera pewne elementy fokowe, co bardzo urozmaica piosenki. Są zmiany tempa w kawałkach, wokal typowy dla viking metal i mimo to, że wokalista śpiewa po niemiecku, jakoś mi to nie przeszkadza, chociaż nie przepadam za tym językiem w utworach. Na pierwszym miejscu daje się zasłyszeć rytmiczną grę na perkusji i to jednak troszkę mnie nudzi i drażni uszy. Zdecydowanie czuć tu skandynawskiego ducha i można sobie poskakać w takt tych melodii ;) To nie jest mój ulubiony gatunek muzyki, ale dzięki tym folkowym wstawkom, słuchało się całkiem przyjemnie :) Share this post Link to post Share on other sites
LuciferMorningStar 396 Posted November 8, 2017 Loreena McKennitt - Elemental Wielbię muzykę folkową, szczególnie celtycką odmianę. Pierwszym wrażeniem było podobieństwo do Enyi, u Loreeny tempo jest jakby wolniejsze, bardziej nastrojowe. Utworów z przyjemnością można słuchać czy to w jesień czy na wiosnę. Plusem jest obfite wykorzystanie harfy, której często mi brakuję w twórczości innych artystów, na płycie Elemental bardzo wyraziście wykorzystanej (no i kojarzącej się z Irlandią). Pani McKennit jest bardzo pomysłowa i niekonwencjonalna (nagrywanie w stodole). Także Alicją, super propozycja, zgłębię twórczość Loreeny, bo jedynym czego mi brakuję to dynamiczniejsza piosenka w rytm stepowania ;) Heidevolk - Batavi Znam ten zespół, a raczej ich płytę Velua, która raczej średnio mi przypadła do gustu. Dość typowy viking metal, wyróżnia się częstszym użyciem czystego wokalu (o ile pamiętam na Velua był growl było więcej). Współpraca perkusji, basu z bardzo dobrze dobranymi riffami zasługuję na najwyższe uznanie. Ogólnie zespól uważam za lżejszą wersję Amon Amarth, melodyczny, śpiewający o swoich pasjach, dawnych ludach nie zasługujących na zapomnienie (jako naszych przodkach, biorąc pod uwagę tendencję dla ogółu folk, viking i pagan metalu). Batavi (swoją drogę, z historycznego punktu widzenia, bardzo interesujący temat, lud przyćmiony przez późniejszych Franków) jest dość jednorodne, dlatego przesłuch całego albumy może znużyć. Z drugiej strony są składowe black metalu, coś z folkowego instrumentarium (jak dla mnie za mało, dlatego preferuję Eluvietie, Cruachan, Arkonę czy ostatnie krążki Ensiferum). Nie jest to płyta którą bym zabrał na bezludną wyspę, ale miło słucha się folk/viking metalu, surfując po internecie, w drodze do pracy. Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted November 11, 2017 Heidevolk - Batavi Jeśli chodzi o Heidevolk to słyszałem wcześniej pierwsze dwa albumy, które dość mi się podobały, głownie ze względu na wokale, rzadko spotykane w folk metalu. Wyróżnikiem zespołu jest też fakt, że śpiewa po holendersku. Wśród zespołów metalowych, a już szczególnie tych z czołówki, to ogromna rzadkość. Praktycznie to chyba nawet nie ma znanego metalowego zespołu, który by śpiewał po holendersku, ponieważ naturalną dla holenderskich wykonawców jest mowa Szekspira. Jeśli chodzi o muzykę to mamy tu do czynienia z folk metalem, niektóre riffy są bardziej heavymetalowe, inne trochę thrashowe, jeszcze inne fragmenty zdradzają blackmetalową proweniencję. Od biedy można też nazwać płytę viking metalem (bo to nie tylko płyty metalowe wikingach, ale pewna estetyka), aczkolwiek nie przepadam za tym terminem, bo jest on bardzo niejednoznaczny i nieostry, w zasadzie nie mówi nic konkretnego o samych składnikach muzyki. Brzmienie albumu opiera się głównie na przesterowanych gitarach elektrycznych, okazjonalnie pojawia się gitara akustyczna oraz skrzypce tu i ówdzie. Folklor w muzyce Heidevolk to głównie zaśpiewy, jakieś melodie, a niekoniecznie dawne instrumenty i folkowe aranżacje. Bardziej mnie przekonuje druga połowa płyty gdzieś od In het woud gezworenpotem, potem akustyczna Veleda, której końcówka jako żywo przypomina początek 51 TSA :D. W ogóle ostatnie kawałki są bardziej porywające, pojawiają się też jakieś melodyjne solówki. Szkoda, że pierwsza część albumu nie jest tak dobra. Na plus fakt, że to jeden z niewielu zespołów folkmetalowych, gdzie w zasadzie prawie nie ma growlu, skrzek czy innego warkotu. Summa summarum krążek oceniam jako niezły z paroma przebłyskami. Jak już wspomniałem na pewno największym zaskoczeniem i pozytywem jest język holenderski oraz wokale, bo w sama muzyka w większości nie wychodzi poza solidność, tylko czasem potrafi zachwycić. Niemniej fajnie było ich znowu posłuchać. :) Share this post Link to post Share on other sites
Ada28 368 Posted November 13, 2017 Heidevolk – Batavi Moje pierwsze spotkanie z tym zespołem i muszę przyznać, że całkiem satysfakcjonujące. Album podoba mi się zarówno od strony instrumentalnej, jak i wokalnej. Miło było posłuchać utworów w języku innym niż dominujący angielski. Mimo że nie jestem entuzjastką folk metalu, połączenie tego gatunku z mową holenderską wypadło w tym przypadku bardzo ciekawie. Mocne gitarowe riffy, dynamiczna perkusja i ciekawe aranżacje wokalne (bez growlu tudzież niestrawnego dla mnie skrzeku) oceniam na plus. Utwór otwierający płytę za pierwszym razem mocno skojarzył mi się z niemieckim Rammsteinem (głównie z uwagi na podobieństwo językowe). Płyta jest melodyjna i miła dla ucha, więc moje wrażenia również jak najbardziej pozytywne. Share this post Link to post Share on other sites
Nightfall 809 Posted November 13, 2017 Loreena McKennitt - Elemental Przepraszam, nie mam czasu na dłuższy komentarz. Przyjemnie się słuchało - podoba mi się głos wokalistki, chociaż muzyka trochę dla mnie bez "pazura". Zdziwiłam się, że płyta była nagrywana w stodole - bo brzmi profesjonalnie, chyba że na moich słabych głośnikach nie słychać niuansów ;) Share this post Link to post Share on other sites
Endless Forms 1 Posted November 13, 2017 Można się zgłosić? :D Share this post Link to post Share on other sites
Ada28 368 Posted November 13, 2017 Witajcie. Kolej na moją propozycję w naszej zabawie. Od samego początku chciałam przedstawić Wam wydawnictwo „An Introduction To Counterpoint”, czyli drugi album w dorobku jazzowego Full-X-Trio, w którym na gitarze basowej od ponad 20 lat udziela się mój mąż Tomek. Skład uzupełniają Adam (gitara dwugryfowa) oraz Michał (perkusja, możecie go kojarzyć z Trzynastej W Samo Południe). Płyta szczęśliwie trafiła w końcu w całości (i w jednym pliku) na Youtube, więc zachęcam do odsłuchu. Znajduje się na niej 10 kompozycji: 1. Introduction 0:00 - 1:42 2. Wings of the Hussary 1:43 - 3:30 3. Balkanian Story 3:35 - 7:35 4. Counterpoint serenade 7:43 - 13:05 5. Bloody Saturday 13:09 - 22:33 6. Colosseum 22:38 - 27:03 (teledysk: ) 7. Tumba 27:07 - 31:56 8. One against the other 32:04 - 36:52 9. Seventh day 36:56 - 40:19 10. Fast and serious 40:24 - 46:42 Wszystkie utwory są instrumentalne. Wyjątek stanowi kawałek nr. 4, w którym brzmienie gitary dwugryfowej, basu i perkusji wzbogacone jest operowym sopranem i ostrzejszymi riffami gitary rockowej (która pojawia się również w kawałku nr. 2). A oto kilka słów od Adama: „Jest to muzyka instrumentalna, improwizowana. Nowatorskie podejście do improwizacji gitarowej stanowią polifonizujące improwizacje (zawierające dwie linie melodyczne jednocześnie), oraz nietypowe połączenie brzmieniowe gitary jazzowej z techniką tappingu oburęcznego uzyskane za pomocą autorskiej wersji artykulacji portato. Takie podejście sprawia, że nie można pomylić tych nagrań, stylu i brzmienia gitary z nagraniami innych gitarzystów. Z jednej strony utwory na płycie zdominowane są przez unikalne brzmienie, oraz koncepcję, a z drugiej strony rozpiętość stosowanych środków muzycznych i technicznych jest bardzo duża. Usłyszymy elementy stylistyk takich jak rock, swing, drum'n'bass, fusion a nawet bułgarskiej muzyki ludowej. Bogactwo stosowanych środków muzycznych jest ogromne, ale nacisk położono na gładki przebieg utworu. (Utwory nie rażą przewagą techniki kompozytorsko-wykonawczej nad myślą muzyczną).” Link do albumu: Miłego słuchania J 2 Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted November 13, 2017 Można się zgłosić? :D Jasne. :) Zostałeś dopisany do listy, zaczynasz od płyty, która jest na tapecie w chwili dołączenia. Jak nadejdzie Twoja kolejka, wtedy wrzucasz swoją, zasady wszystkie są w pierwszym poście. Oczywiście możesz też komentować wcześniejsze, jeśli masz ochotę. ;) Share this post Link to post Share on other sites
Maciek 1188 Posted November 15, 2017 Full-X-Trio - An Introduction To Counterpoint Na Adama Fularę natrafiłem kiedyś dawno na youtubie, gdy szukałem wideo z tappingiem oburęcznym. Wyglądało to niesamowicie i generalnie mam wrażenie, że tego typu technikę najlepiej się odbiera, kiedy się ją równocześnie ogląda (chodzi o grę na dwóch gryfach jednocześnie, tak jakby dwóch gitarzystów grało, z tym że to gra jedna osoba). Nieziemska ekwilibrystyka. To daje też możliwość grania polifonicznych melodii przez jednego muzyka. Wręcz cyrkowa umiejętność i jeszcze żeby brzmiało to ciekawie, to już w ogóle chapeau bas! Co do płyty przypadł mi do gustu klimatyczny początek, klawisze (czy syntezator gitarowy) i nawet taka lekko floydowa atmosfera przez moment. Utwór z cięższymi riffami i sopranem wyróżnia się stylistycznie na tle reszty, jakby był z innej bajki. Reszta płyty mimo różnych brzmień i motywów wydaje mi się dość spójna estetycznie, to znaczy wszędzie prym wiedzie ten charakterystyczny dwuręczny tapping, ale jest też miejsce na gęstą perkusję i bas (Tumba). Najbardziej podoba mi się ostatni utwór, z lejącymi się od tyłu klawiszami, wyraźnym basem, płynie rozłożyście aż po sam finisz. Na pewno muzycy mają doskonały warsztat, nie boję się użyć tego słowa - wirtuozerski. Było to fajne doświadczenie, nawet jeśli osobie lubującej się w rocku i metalu inne dźwięki w głowie. Pewnie jeszcze powrócę do tej płyty, bo mimo czterdziestu paru minut materiału muzycznego jest tu bardzo dużo i nie jest to łatwa muzyka, chociaż jak na takie instrumentalne okołojazzowe granie to jest ona relatywnie przystępna. 1 Share this post Link to post Share on other sites
anulka79 1426 Posted November 16, 2017 Full-X-Trio - An Introduction To Counterpoint To niebywałe, jak można stworzyć tak świetne utwory i niezwykły muzyczny klimat przy pomocy tylko trzech instrumentów! To świadczy o wielkim talencie, niezwykłej muzycznej wyobraźni i kunszcie artystów. Pochwalę się, że miałam wielką przyjemność poznać przesympatycznych państwa Agnieszkę i Tomka Fularów ;)! Spotkaliśmy się jesienią 2015 w Warszawie, przy okazji koncertu Delain. Nigdy wcześniej nie wsłuchiwałam się w tego typu instrumentale, bo zawsze wydawały mi się nudne i monotonne. Po przesłuchaniu tego materiału byłam zupełnie zaskoczona! Już samo intro zachęciło mnie do dalszego odsłuchu. Pomyślałam, że puszczę sobie dwa, góra trzy utwory, żeby się oswoić i powoli zgłębiać twórczośc Full-X-Trio. Nawet nie wiem kiedy, poleciało wszystko! Moim faworytem jest m.in. Counterpoint serenade. Ten sopran bardzo wzbogaca i zdecydowanie jest dopełnieniem utworu. Mam nadzieję, że wokal pojawi się jeszcze kiedyś w kompozycjach trio. W pamięci zapadł na długo Colosseum, szczególnie ten tappingujący, pulsujący styl. Słuchałam i oglądałam już kilka razy! Nie mogę się napatrzeć z jaką pasją, zapałem i precyzją grają panowie! Widać, że sprawia im to wielką przyjemność, współpracują na scenie, a brzmienie zespołu jest idealne i dopracowane. Słychać niemal każdą nutkę, wydaje się, że każdy dźwięk jest zaaranżowany w dokładny sposób. Ciężko uwierzyć, że to gitarowa improwizacja! Bardzo podoba mi się również utwór Bloody Saturday. Jest dość długi, ale słucha się przyjemnie, bo są zmiany tempa, zaakcentowana perkusja i taka wpadająca w ucho "melodyjka". Agnieszko, dziękuję za propozycję! Świetny materiał, nowe muzyczne doznania! Bardzo chciałabym usłyszeć Full-X-Trio na żywo! Mam nadzieję, że kiedyś spełnię swoje marzenie :)! Pozdrów Tomka oraz jego kolegów z zespołu. Możesz śmiało powiedzieć, że przybyła im kolejna fanka :blush: ! 1 Share this post Link to post Share on other sites