Jump to content
Arabesque

Wszystko i nic, czyli galeryjka Arabesque

Recommended Posts

Świetne!!! Wszemiła to taka mądra osoba. Z chęcią bym się z nią zaprzyjaźnił :D Naprawdę świetnie piszesz, bardzo mądrze, z przesłaniem, strasznie mi się podoba!!! Pisz dalej, jest super!!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co do filmiku - Arabesque, pierwsze skojarzenie miałam takie, że wyglądasz jak Floor. Po prostu mi ją przypominasz - włosy mają podobny kolor, może Floor ma odrobinę jaśniejsze. I twarz - naprawdę. A tak poza tym - również chciałabym mówić tak pewnie siebie po angielsku, który jest jedną z moich nieszczęść, jakimi są języki obce :/

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Inglisz jest ok ;) Bardzo fajny filmik. Dobrze jest mieć taką mamę jak twoja! W ogóle tak trochę odbiegając od tematu - miałam okazję poznać rodziców niektórych z forumowiczów, o innych tylko słyszałam. Bardzo cieszy mnie to, że nie ma między wami a waszymi rodzicami jakiś wielkich spięć! Tyle się słyszy o tym, że pokolenia nie mogą się ze sobą dogadać - wy temu przeczycie! Jasne, że czasami są zgrzyty, ale mimo wszystko macie wspaniałych rodziców, którzy wiele rozumieją i wspierają was :) i chwała im za to :)

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dziękuję wszystkim ♥

Twoja mama jest kochana - 'Myślałam, że po Beatlesach nie będę już miała czego słuchać". ♥

 

Pozdrów ją :)

 

Mama pięknie Ci dziękuje i śle buziaki :D

 

Co do filmiku - Arabesque' date=' pierwsze skojarzenie miałam takie, że wyglądasz jak Floor. Po prostu mi ją przypominasz - włosy mają podobny kolor, może Floor ma odrobinę jaśniejsze. I twarz - naprawdę. [/quote']

 

Serio przypominam Ci Floor? O.o O matko, jaki komplement ^_^ Sporo ludzi mówi mi, że wyglądam jak Amy Lee (zwłaszcza w ujęciu z góry i ogólnie z rysów twarzy... Szczególnie kiedy byłam 2kg do tyłu xD) ale nikt nigdy nie porównał mnie do Floor :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Obiecane filmiki :) W trakcie opowiadania zupełnie zapomniałam co chciałam powiedzieć i koniec końców wyszło zupełnie co innego niż zaplanowałam :D

Powiedziano nam, że możemy mówić po polsku i tak też jest. Uznałam, że dla mamy też będzie bardziej komfortowo kiedy będę mówić po "naszemu" niżbym miała jej tłumaczyć moje gadanie :)

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=5qeXNeSRUbY

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=gMZ9l29LDaw

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=xUfddh1CxZA

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=luy2wP0xE5k

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dzisiaj osłodzę Wasze życia, ponieważ podzielę się z Wami przepisem na torcik bezowy, który upiekłam na urodziny mojej mamy. (Nie)stety już nic z niego nie zostało. Wczoraj gdzieś przypadkiem zniknął ;)

Swoją drogą - pierwszy raz w życiu robiłam bezę. Udała się! :D

 

 

Beza:

6 jajek

300g cukru

łyżka cynamonu

orzechy do posypania

 

Najpierw wykładamy płaską blachę papierem do pieczenia. Jeśli ktoś nie ufa swoim zdolnościom (jak ja xD) może na papierze narysować 3 okręgi tych samych rozmiarów (ok. 15-20cm)

 

Ubijamy na sztywno pianę z białek, dodajemy stopniowo cukier. Później dosypujemy cynamon.

Wykładamy masę na blachę. Trzeba zrobić 3 takie same "placki" (po to właśnie te okręgi). Posypujemy posiekanymi orzechami. Pieczemy przez godzinę w 140 stopniach.

Czekamy aż wystygną. Ja zostawiłam bezy na całą noc :)

 

Krem:

250g mascarpone (takie 4 porządne łyżki)

500ml śmietany 30%

łyżeczka cukru pudru

3 łyżeczki cynamonu

+ powidła śliwkowe

 

Miksujemy śmietanę z serkiem. Dodajemy cukier i cynamon i jeszcze przez chwilę ubijamy wszystko razem.

 

Każdy blat bezowy (oprócz tego, który będzie na wierzchu) smarujemy powidłami i przekładamy kremem.

Voila! :D

 

I wiecie co? Można od razu jeść :D

 

 

 

WP_20151107_007.thumb.jpg.22ba8c65c8e57ade47f67bebd6e8f077.jpg

 

WP_20151107_008.thumb.jpg.2421593e2ca6e8dd650829941f4da426.jpg

  • Like 8

Share this post


Link to post
Share on other sites

To wygląda super! Jaki on wesoły :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pyszne! Bardzo fajnie ci wyszło... Ma się ochotę od razu wziąć i zjeść ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przecież ja to opowiadanie już dawno miałam skończone! Nie potrafię ogarnąć jakim cudem go tutaj nie dodałam.

Wybaczcie mi to opóźnienie! :D

Miłej lektury :)

 

 

 

 

Zajrzałam niepewnie do środka. Moim oczom ukazał się długi, ciemny korytarz. Jedyne światło dawały w nim porozwieszane gdzieniegdzie lampki oliwne. Nie było to dużo dla oczu, które przywykły do blasku słońca. Echo naszych kroków odbijało się od gładkich ścian. W oddali słychać było kapanie. Poczułam wszechogarniający chłód. Chciałam zawrócić, ale nie dałam tego po sobie poznać.

''Strach istnieje tylko w myślach'' pomyślałam.

Na końcu korytarza znajdowała się sala tak wielka, że nie mogłam dojrzeć przeciwległej ściany ani sufitu. Natomiast aż nazbyt dobrze widziałam co się w niej działo. Spociły mi się dłonie.

- Ja chyba znam to miejsce. - usłyszałam swój głos.

- Każdy z nas tu kiedyś był. Teraz przyszła pora, abyś dowiedziała się co robią ci wszyscy ludzie. - wyjaśniła Wszemiła.

- Mów. - przyzwoliłam – Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce.

Nie potrzebowała dalszej zachęty.

- Jak dobrze widzisz, zgromadzone tu osoby są zamknięte w kulach. Zupełnie jak te kulki z bałwankiem w środku, którymi trzeba potrząsnąć żeby padał śnieg. Tutaj sprawa jest o wiele poważniejsza. Ściany ich więzień zostały zrobione ze strachu, ograniczeń, zaślepienia pieniędzmi, a niekiedy także ze złych myśli i życzeń wobec innych. Co gorsza, uwięziony człowiek widzi tylko siebie. Stawia własną osobę w centrum uwagi. Myśli, że jest najważniejszy na świecie, lub wręcz przeciwnie – że jest najgorszy, nic mu się nie udaje i nigdy nie zostanie kimś wielkim. Do środka nie docierają promienie słońca, nie ma tam też dostępu szczęście ani prawdziwa, niezniszczalna i wieczna miłość. Uczucia we wnętrzu tych kul są niestałe. W pewnym momencie życia więźnia w środku rozpoczyna się szalona gonitwa, przyspieszająca z każdą sekundą. Kule toczą się jak lawina, tylko po to, by na końcu się rozbić.

- To jak to się stało, że jestem wolna? Podobno też byłam zamknięta... - zmarszczyłam brwi.

- Och, wbrew pozorom te kule nie są niezniszczalne. To po prostu bańki mydlane. Aby się uwolnić, wystarczy tylko wyciągnąć rękę i dotykiem sprawić, że bariera pęknie. Musisz jednak wiedzieć, że kiedy jest się w środku, wydaję się to być niewykonalne. Jeśli jednak ma się mężne serce i prawdziwą chęć życia... Dla chcącego nie ma nic trudnego.

Widok tylu znajomych twarzy, pozbawionych jakiegokolwiek wyrazu wzbudził we mnie głęboki smutek. Otarłam łzę spływająca mi po policzku. Przewodniczka wyprowadziła mnie z zamku. Wróciłyśmy do jej chatki. Zaparzyła mi ziołowej herbaty, posłodziła ją miodem.

- Ukoi nerwy i przywróci sercu spokój. - oznajmiła, podając mi kubek.

Siedziałyśmy w milczeniu. Moja towarzyszka zrozumiała, że muszę w spokoju przemyśleć wszystko, czego się dziś dowiedziałam. Minuty mijały, zegar tykał cicho. Po około godzinie, Wszemiła odezwała się cichym głosem:

- Pora już się rozstać.

- Zaczekaj! - zaprotestowałam – Nadal nie wiem jak mam żyć!

- Szukaj własnej drogi, nie daj się przytłoczyć tym, którzy ci złorzeczą. Nigdy się nie poddawaj, odnajdź piękno i staraj się nie szkodzić nikomu. Kochaj, odrzuć strach przed cierpieniem. Niech twoją biblią nie staną się czarne myśli. Żyj w zgodzie z naturą, pamiętaj kim jesteś i skąd pochodzisz. Siła, która rządzi tym światem oraz wszyscy bogowie będą mieć cię w swojej opiece, a ja sama poświęcę ci modlitwę. Poproszę Swaroga, aby już zawsze dla ciebie jaśniał.

Uśmiechnęłam się, słysząc imię znanego Boga Słońca. Postanowiłam, że po powrocie do domu zgłębię dokładniej wierzenia słowiańskie...

- Do zobaczenia. - Wszemiła ucałowała mnie w czoło.

- Kim jesteś? - na usta cisnęło mi się ostatnie pytanie.

- Częścią twojej duszy... - zdążyłam usłyszeć odpowiedź, zanim wszystko zbladło.

Otworzyłam oczy. Znów byłam w swoim łóżku.

  • Like 5

Share this post


Link to post
Share on other sites

Fajne! Świetnym zdaniem zakończyłaś ;) . Poza tym w Twoim opowiadaniu jest bardzo dużo... refleksji. I bardzo dobrze! To opowiadanie jest Twoją częścią, Arabesque. Bardzo dobrze mi się czytało i czekam, aż wrzucisz jakieś swoje inne teksty :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Naprawdę świetne opowiadanie, bardzo fajnie się czyta, nawet można popaść w refleksje... pięknie piszesz Arabesko :D Brawo!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ujrzycie moje nowe dzieło szybciej niż się spodziewałam :D

Dzisiaj podzielę się z Wami opowiadaniem, które napisałam na forumowy konkurs o Imaginaerum :)

 

„Sen na jawie”

 

Pamiętam ten wieczór bardzo dobrze, chociaż zdarzyło się to już ponad rok temu. Pierwszy raz włożyłam „Imaginaerum” do odtwarzacza. Wcisnęłam PLAY na pilocie, a potem... No właśnie, co dalej? Tego jednego momentu nie jestem pewna. Chyba zapadłam w sen. Piękny, głęboki i pełen marzeń. Pierwsze dźwięki utuliły mnie niczym kołysanka.

A teraz wyobraźcie sobie, że wszystkie emocje i uczucia zamknięte są w płatkach śniegu. Już? Gotowi?

Nadeszła prawdziwa zamieć.

O czym to ja nie śniłam? Zdawało mi się, że Ziemia spadła między gwiazdy, słyszałam wyraźnie głosy wołające mnie z Nibylandi... Przygoda dopiero się rozpoczęła. Chciałam przeprawić się przez rzekę, ale wciągnął mnie nurt. Najpierw próbowałam z nim walczyć, ale później poddałam się i pozwoliłam, by poniósł mnie dalej. Nigdy nie spodziewałabym się, że na dnie rzeki ujrzę takie cuda! Malowane twarze to pojawiały się to znikały, rozmywane przez syrenie ogony. Nie zdążyłam się im dobrze przyjrzeć, kiedy zostałam wyrzucona na brzeg.

Byłam już całkiem sucha. Ku mojemu zdziwieniu zmienił się także mój strój. Wcześniej miałam na sobie moją ulubioną piżamę, teraz zmieniła się ona w elegancką, czarną sukienkę w stylu lat 20. Poczułam, że we włosy mam wpiętą różę.

Moim oczom ukazał się niewielki klub. Jakaś siła wciągnęła mnie do środka. Ktoś podał mi szklaneczkę whisky. Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku i wsłuchałam się w koncert. Muzyka otaczała mnie ze wszystkich stron, tak jak i dym z cygar, ale nie mogłam dojrzeć zespołu.

Mogłabym przysiąc, że za chwilę do klubu wejdzie Al Capone we własnej osobie.

Nie zdążyłam jednak upewnić się czy tak rzeczywiście się stanie, bo nagle wszystko zniknęło. Znalazłam się na ogromnej łące, ubrana w zwiewną, białą sukienkę. Nieopodal w blasku księżyca migotało jezioro. Ktoś złapał mnie za rękę i porwał do tańca. Przyjrzałam się moim towarzyszom. Musiały to być elfy! Pomimo radosnej melodii, ze słów ich pieśni bił smutek. Śpiewały, aby przywołać utracone marzenia. Przymknęłam powieki i dałam się prowadzić w tańcu.

Nagle zrobiło się przeraźliwie zimno. Zbita z tropu, otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Otoczenie znów się zmieniło. Wróciła moja piżama. W dłoni miałam watę cukrową. Czarną. Ja sama znajdowałam się w cyrku. Ale nie byle jakim cyrku! Ponurym i przerażającym do szpiku kości. Na arenie były zebrane wszystkie nocne koszmary. Pająki, węże, zombie... Ujrzałam nawet kilka duchów. Nie mogłam oderwać wzroku pomimo strachu jaki mnie ogarnął. Jeśli chodzi o muzykę, to kojarzyła mi się ona z Bożym Narodzeniem (dość makabrycznym, co prawda). Dlaczego? Do dzisiaj nie znalazłam odpowiedzi.

Po skończonym przedstawieniu, nogi poniosły mnie do namiotu dla aktorów. Ale zamiast spotkać tam zmęczonych występem ludzi zmywających makijaż, zastałam...

Pałac. Najprawdziwsze wnętrze arabskiego pałacu. Nie była to jednak sceneria przygotowana dla księżniczki. Czułam, że coś mnie goni. Biegłam przed siebie, a nogi plątały mi się w długą chustę. Zaraz! Czyżbym miała na sobie strój do tańca brzucha?! W momencie, w którym to zauważyłam, spódnica zniknęła, a ja wypadłam przez pałacowe drzwi na... plażę.

Przy brzegu zacumowana była niewielka łódka. Ktoś siedział w środku. Podeszłam bliżej. Czułam rosnące uczucie do tego człowieka. Wiedziałam, że ta osoba jest dla mnie niezwykle ważna, choć nie mogłam dostrzec jej twarzy. Widziałam, że ma zamiar odpłynąć. Ucałowałam go (wiem, że był to mężczyzna) i uniosłam dłoń w geście pożegnania.

Kiedy łódź zniknęła za horyzontem, ja udałam się do pobliskiego hotelu. Nagle poczułam się bardzo zmęczona. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Na każdej ścianie wisiały ramki ze zdjęciami. Podeszłam bliżej. Jakież było moje zdziwienie, kiedy rozpoznałam fotografie z mojego albumu! Usiadłam w fotelu i przyglądałam się im z rozrzewnieniem. Po kilku chwilach mój wzrok zaczął się rozmywać. Ostatnie co zobaczyłam to odbicie siwych włosów w lustrze.

Kiedy mgła opadła, siedziałam na ławeczce w ogrodzie przed małym, drewnianym domkiem. Obserwowałam ptaki nad moją głową. Zbudziło się we mnie pragnienie życia w prostocie i spokoju. Postanowiłam wybrać się na spacer. Wystawiłam twarz ku słońcu.

Cały dzień spędziłam na podziwianiu okolicy. Przez chwilę myślałam, że się zgubiłam, ale o zachodzie słońca szczęśliwie znalazłam drogę powrotną. Wróciłam do domu i zapaliłam kilka świec, by odgonić mrok.

Podeszłam do nieco już zakurzonej półki na książki, by poszukać jakiejś lektury na wieczór. Wybrałam tomik poezji. Niestety, zasnęłam zanim zdążyłam przeczytać „Pieśń o Samym Sobie” do końca. Śniłam we śnie. Przeżywałam raz jeszcze wszystkie przygody, które spotkały mnie w ciągu tego szalonego dnia. Po raz kolejny widziałam syreny, lasy i łąki.

Zbudziła mnie cisza. Znów byłam w swoim pokoju. W mojej dłoni spoczywał pilot do wieży.

  • Like 6

Share this post


Link to post
Share on other sites

Napisane bardzo ciekawie, lekko, świetnie oddaje klimat i magię Imaginaerum! Gratuluję pomysłu i kreatywności :)!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pięknie to opisałaś. Podczas słuchania muzyki wyobrażam sobie różne rzeczy... A raczej to muzyka mi je podsyła do umysłu. Zawsze jest to jednak jej odbicie. Gdybym mogła widzieć to wszystko jak Ty - wyraziście i otwarcie, słuchanie muzyki stałoby się jedyną rzeczą, którą robiłabym na okrągło, i która nigdy by mi się nie znudziła. Czasem żałuję, że podczas słuchania widzę jedynie odbicie drugiego świata, jakby na chwilę usuwała się zasłona, kryjąca przed naszym światem inną rzeczywistość. Nigdy jednak nie udaje mi się dojrzeć, co za nią jest.

Gratuluje wspaniałej, oryginalnej recenzji Imaginaerum! ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zanim zaczniecie tego czegoś słuchać, należy się kilka słów wyjaśnienia.

Zmieniłam każde słowo "father" na "mother". Nagrywałam z myślą prezentu dla mamy. Pozwólcie, że pominę kwestię relacji z tatą. Po prostu nie mogłam się przemóc. Musiałam to słowo zamienić.

Jest to pseudo cover. Dlaczego? Bo ni to a capella ni to z muzyką. Zasadniczo to ja się przymierzałam do czegoś lepszego, od czegoś muszę zacząć (przez ostatnie dwa lata nie otworzyłam mordki i nie wydałam z siebie żadnego śpiewnego dźwięku .-.). Hmm... Chyba nie jest tak źle. Albo nie. Jednak jest. Dobra rzecz jest taka, że wiem, w którym miejscu zawaliłam i wiem co muszę poprawić. Jak poprawię to wstawię xD

Jakość Nokia Lumia. Czyli do bani. Ach, gdybym ci ja miała mikrofon...

Koniec tego przynudzania (próbuję się właśnie wytłumaczyć z braku talentu x'D)

Ale Adrian chciał usłyszeć.

Jak chciałeś to masz ;_;

Wiedz, że się wstydzę ;_;

 

Gdyby kogoś za bardzo uraziło moje wycie, poniżej zamieszczam moje najnowsze opowiadanie.

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=0cbKWcxMllg

 

 

O matko.

Czas na coś, w czym jestem ciut lepsza.

 

"Klej"

 

25 grudnia 2015

 

Wszystko w porządku?

- Niezbyt. - To było z całą pewnością największe niedopowiedzenie w jej życiu, ale całej prawdy powiedzieć nie mogła. No bo jak by to brzmiało? „Świat mi się wali, po o ja w ogóle istnieję?”. Nie lubiła zachowywać się jak narzekający na wszystko pesymista. Przypominało jej to o brązowookim koszmarze z przeszłości. Poza tym, wszyscy uważali ją za pełną życia... Nie mogła zniszczyć tak dobrej reputacji. - Ale dam radę.

Tak myślę.

Dopisała to najszybciej jak tylko mogła. Niech druga strona myśli, że to tylko chwilowe przygnębienie. Ona sama czuła, że tuż za rogiem czai się coś okropnego. Potworna ciemność, której nadejścia nic nie może powstrzymać.

„... bo twoja rodzina to... ty nigdy... dosyć...” - strzępy krzyków zdołały przebić się przez muzykę.

Zwiększyła głośność. Nie lubiła tego zespołu, ale ku jej rozpaczy, to właśnie on najlepiej pasował do takich momentów. Lepsze było słuchanie smutno – wściekłego głosu wokalisty niż kłótni.

Zabrzęczał telefon. Oczytała dość długą wiadomość. Wiedziała, że powinna odpowiedzieć mądrze, wyrazić swoją opinię... Zdobyła się tylko na krótkie „Ok”. Choćby nawet chciała napisać więcej, nie potrafiłaby znaleźć odpowiednich słów. Jej umysł schował się gdzieś i w głowie ziała pustka.

Wygrzebała się spod sterty niedbale narzuconych na siebie koców, poduszek i pluszowych misiów. Uznała, że najwyższy czas zebrać się w sobie. Kolorowe światełka choinkowych lampek zatańczyły odbite w jej oczach. Wyglądały jak tysiące barwnych kamyków migoczących w morzu łez. Skierowała spojrzenie w kierunku czerwonej gwiazdy połyskującej na czubku drzewka.

Gwiazdy wcale nie są takie przyjazne. To gazowe potwory, których nie można dotknąć. A już tym bardziej się nie uśmiechają.

Zaraz jednak do głowy przyszła jej myśl, że wspaniale byłoby tak unieść się i lecieć ponad chmurami... Wyżej i wyżej... Minąć zorzę polarną, wybić się poza atmosferę i spłonąć w gwiezdnych obłokach, wśród wszechogarniającego blasku. Im uważniej wpatrywała się w choinkową ozdobę tym wyżej zdawała unosić się jej dusza. Rozum krzyczał, że ta podróż nie ma sensu.

Po co udawać się w dal, skoro i tak prędzej czy później czeka na ciebie zimny pokój, krzyki i łzy? Czy te twoje beznadziejnie głupie sny mają jakiś sens? Kobieto, opamiętaj się. Nie masz dziesięciu lat, żeby wyobrażać sobie krainy pełne przygód, tuląc się do zużytego, różowego misia. Gdzie ty masz mózg? Sprzedałaś go do Nibylandii? Albo może nigdy go nie miałaś? To zresztą prawdopodobne. Gdybyś miała jakiekolwiek szare komórki, wolałabyś wyjść ze znajomymi na fajkę. A tak... Spędzisz każdy wieczór w samotności. A nie, sorry. Z książką. Co to za towarzysz? Czy kiedykolwiek zdołałaś porozmawiać z karkami? Przytuliły cię i powiedziały, że cię lubią? Nie? Cóż za zaskoczenie! Zapytam jeszcze raz. Na co ci te podróże do Śródziemia czy Bóg wie gdzie, skoro i tak tutaj wrócisz i wszystko znów będzie cię denerwować?

- Och, zamknij się. - warknęło serce (czasami potrafiło być buntownicze).

Na chwilę wróciła na ziemię, by pobiec do kuchni. Po drodze omal się nie przewróciła. Ciągle zapominała, że przy jej całkowitym braku koordynacji ruchowej (i wdzięku) niebezpiecznie jest biegać po domu w samych skarpetkach.

Zabrała z miski kilka pierniczków, żeby – w razie gdyby podczas podróży opadła z sił – mieć coś do zjedzenia.

- Sama je upiekłam to i sama je zjem – mruknęła – Jak tego nie zrobię, to i tak nikt ich nie ruszy i się zmarnują.

Ach, Święta.

Zamknęła drzwi do pokoju, usiadła na łóżku i zawinęła się w miękki pluszowy koc. Talerzyk pełen ciastek położyła sobie na kolanach. Zamknęła oczy i odpłynęła. Chciała znaleźć sposób na pozbycie się wielkiej czarnej dziury, która ziała w jej sercu. Wiedziała, że pogrążanie się w rozpaczy to tylko strata czasu, który mogłaby przeznaczyć na mnóstwo innych rzeczy. Zdawała sobie sprawę, że rozwiązania musi poszukać w sobie.

Bezwiednie przygryzła wargę.

Zmarszczyła brwi.

Podróż nie miała należeć do łatwych. Okruchy szczęścia były maleńkie i ulotne. Gdzieś kiedyś czytała, że ludzki mózg jest w stanie pozbyć się złych wspomnień. W jej przypadku to nie działało. Z całego swojego życia pamiętała głównie złe chwile. Gdyby nie one, gdyby nigdy ich nie przeżyła... Ubyłoby jej może z 5 lat.

Skupiła się.

Poczuła niezwykle delikatny zapach. Słodki i wiosenny. Przypominał jej dzieciństwo. Od zawsze kojarzyła zapachy z kolorami. Ten był fioletowy. Podążyła za nim. Oczyma wyobraźni dostrzegła otwarte drzwi. Biło z nich oślepiające światło. Przeszła przez nie bez wahania. Czy miała inne wyjście?

Po przekroczeniu progu, jej stopy dotknęły trawy. Rozejrzała się. Stała na łące, tuż pod krzewem bzu. Znała to miejsce bardzo dobrze. Wiele lat temu spędzała tam niemal każdą wolną chwilę. W środku krzewu, wydeptany był pokoik. Postanowiła tam wejść. Usiadła na swojej gałęzi (każdy dzieciak miał w środku „swoją” gałąź, która grała rolę oddzielnego pokoju podczas zabaw). Wdychała słodki zapach kwiatów bzu. We włosy zaplątał jej się samotny liść. Spojrzała na swoje nogi.

- Ach! Idą wakacje! - roześmiała się.

Zdarte i posiniaczone kolana zawsze były znakiem zbliżającego się lata. Spróbowała policzyć ranki, ale się poddała. Strup strupa strupem poganiał, co napawało ją jeszcze większą radością.

Kątem oka dostrzegła leżącą nieopodal czerwoną torbę z wyszytą nazwą piwa. Ucieszyło ją, że wciąż tam była. Od zawsze znajdowała się w tej „tajnej bazie”, chociaż nikt nie pamiętał skąd się tam wzięła. Dziewczynka lubiła sobie wyobrażać, że piraci ukryli w niej mapę prowadzącą do skarbu. Tak naprawdę torba zawsze była pusta.

Otworzyła ją z ciekawości. Ze środka wypadł tylko suchy liść. W chwili, której przyglądała się torebce, wszystko się rozmyło.

 

***

 

Poczuła, że coś wbija jej się w plecy. Półleżała wsparta o drzewo. Obok siedziała jej koleżanka. Ich włosy powiewały na ciepłym wietrze. Słońce wczesnego popołudnia pierwszy raz w roku świeciło tak mocnym blaskiem. Obie przyjaciółki, na wpół żywe ze zmęczenia, starały się złapać oddech. Ich rowery leżały porzucone w przydrożnym rowie. Były z siebie dumne, że w końcu udało im się bez zatrzymywania wjechać na dość spory pagórek. Przejeżdżający obok ludzie obrzucali je dziwnymi spojrzeniami. Nic sobie z tego jednak nie robiły. Były wolne i radosne. Takie jakie powinny być w swoim wieku. Celem ich wycieczki był sklep w sąsiedniej wsi.

Dziewczynka o ciemniejszych włosach wystawiła twarz ku słońcu. W ustach wciąż miała smak lodów.

Przymknęła oczy, a kiedy je otworzyła, znajdowała się w niewielkiej salce lekcyjnej. Była też o kilka lat starsza niż wtedy, na łące czy pod drzewem. Na stoliku przed nią stała filiżanka mocnej, włoskiej kawy, a na tablicy wypisane były różne słowa wyłapane w czytance.

ora=adesso reale il ducha

padrino madrina chiedere qc a qu

- I pamiętaj – powiedziała nauczycielka – Il ducha ma bliżej do króla niż principe, więc lepiej, żebyś powiedział komuś, że jest twoim ducha.

 

Po skończonej lekcji sceneria znów się zmieniła. Rozbawienie stało się melancholią. Siedziała w swoim pokoju z najbliższą jej sercu osobą. Słuchały muzyki pijąc herbatę (w wyjątkowe okazje zdarzało się, że miały wino). Dyskutowały na temat wykonawcy, którego płyta akurat rozbrzmiewała z głośników. Jeśli coś im się wyjątkowo spodobało, słyszał to cały dom. Rzadko z ich ust padały słowa krytyki. Kupowały albumy takich artystów, którym nie miały nic do zarzucenia.

Czasami słuchały rock n' rolla, czasami symfonii. Tamtego dnia zdecydowały się na coś zupełnie innego.

 

My, my, my Delilah... Why, why why Delilah?

 

Obudziła się.

 

Jej towarzyszka muzycznych wieczorów i najlepsza przyjaciółka zarazem siedziała w kuchni, smutniejsza od bezpańskiego zwierzaka.

A ona sama?

Łzy na jej policzkach już dawno wyschły. Była zbyt zaabsorbowana zbieraniem okruchów siebie, by płakać. Jej jedynym problemem było znalezienie sposobu na sklejenie wspomnień w jedną, szczęśliwą całość. Co innego je pozbierać, a co innego połączyć je tak, by stanowiły źródło siły i natchnienia wystarczające aby przeżyć.

Rozwiązanie przyszło samo.

Z przyzwyczajenia zerknęła na telefon. Czekała na nią nieodczytana wiadomość.

Mam coś dla ciebie.

Co takiego?

Daj mi minutkę.

Przygryzła wargę, niepewna czego się spodziewać.

- Ok.

Minutka okazała się trwać pięć razy dłużej niż powinna, jednak było warto chwilę zaczekać. Odebrała wiadomość głosową. Wcisnęła play. Usłyszała cichy dźwięk gitary. Dobrze wiedziała, kto na niej grał.

Close your eyes and I'll kiss you, tomorrow I'll miss you...

 

Z jej oczy wypłynął strumień łez. Uderzyło ją tak wielkie szczęście, że nie umiała go zatrzymać.

Już wiedziała co pomoże jej się pozbierać.

  • Like 5

Share this post


Link to post
Share on other sites
/.../

Wiedz, że się wstydzę ;_;

Niepotrzebnie. :) Dotrwałem do samego końca, więc nie jest tak źle!

Na nagraniu wyczułem stres, ale to normalne. W końcu jest to dla Ciebie wyjście poza strefę komfortu. Kolejne nagrania (a mam nadzieję, że będą!) będą jeszcze lepsze - bardziej na luzie. :) Myślę, że masz predyspozycje by śpiewać. Jeśli to lubisz to tylko ćwiczyć, ćwiczyć i się rozwijać. No, a potem zawojować świat. :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gratuluję wytrwałości i dziękuję! Zawsze miałam problem z pewnością siebie -.- Twoje słowa ciutkę mnie zmotywowały :D

Po dwuletniej przerwie powoli wracam do śpiewania (wcześniej przez 8 lat tułałam się po szkolnych chórkach). I miło wiedzieć, że nie zapomniałam jak się to robi. I bardzo miło wiedzieć, że nie tylko ja tak myślę :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Masz wielkie zdolności językowe, Arabesque, co zauważyłam nie tylko w tym tekście, a i w innych. Niektóre zdania komponujesz tak, że bezgłośnie biję brawo ;) Dobre opowiadanko, nastrojowe i ciekawe. Czekam na więcej ;)

Co do piosenki - masz ładny głos i śpiewasz nie fałszując. Twój cover, choć inny od pierwotnej wersji Nightwish, jest bardzo podobny do niego. Floor ma swoją zastępczynię :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Moja droga! Wybrałaś niełatwy utwór! Sama wiem, że trudno to "wyciągnąć" i momentami jest bardzo wysoko. Moje doświadczenia wokalne to 6 lat w chórku kościelnym w podstawówce, więc żadne, ale odkąd pamiętam całe życie śpiewałam do lusterka, pod prysznicem, w samochodzie, na spacerze, podczas samotnych chwil w domu ( baaaaardzo głośno ;))..I myślę, że wcale nie potrzebujesz mikrofonu, bo w drugiej części utworu brzmisz całkiem głośno jak na takie amatorskie nagranie. Ćwicz, śpiewaj, baw się swoim głosem i wcale się nie wstydź! A opowiadanie jest świetne :)!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
Masz wielkie zdolności językowe, Arabesque, co zauważyłam nie tylko w tym tekście, a i w innych. Niektóre zdania komponujesz tak, że bezgłośnie biję brawo ;) Dobre opowiadanko, nastrojowe i ciekawe. Czekam na więcej ;)

Co do piosenki - masz ładny głos i śpiewasz nie fałszując. Twój cover, choć inny od pierwotnej wersji Nightwish, jest bardzo podobny do niego. Floor ma swoją zastępczynię :)

 

Chciałam napisać, że Twoje słowa mnie ucieszyły. Ale byłoby to ogromne niedopowiedzenie. Nie posiadam się z radości ♥ Za brawa pięknie dziękuję, a co do zastępczyni Floor... Nie przesadzaj xD Floor jest jedyna w swoim rodzaju, gdzie mi tam do niej ♥ Ale i tak wywołałaś banana na mej twarzy ♥

 

Moja droga! Wybrałaś niełatwy utwór! Sama wiem' date=' że trudno to "wyciągnąć" i momentami jest bardzo wysoko. Moje doświadczenia wokalne to 6 lat w chórku kościelnym w podstawówce, więc żadne, ale odkąd pamiętam całe życie śpiewałam do lusterka, pod prysznicem, w samochodzie, na spacerze, podczas samotnych chwil w domu ( baaaaardzo głośno ;))..I myślę, że wcale nie potrzebujesz mikrofonu, bo w drugiej części utworu brzmisz całkiem głośno jak na takie amatorskie nagranie. Ćwicz, śpiewaj, baw się swoim głosem i wcale się nie wstydź! A opowiadanie jest świetne :)![/quote']

 

Dziękuję ♥ Mikrofon przydałby się nie tyle dla głośności, co dla jakości nagrań. Telefon czasami dziwnie "spłaszcza" mój głos. Ale trudno, będziecie słuchać amatorskich nagrań. Za bidna jestem na sprzęt xD

 

Nastąpi chwilowa przerwa w dodawaniu opowiadań. Muszę skupić się na napisaniu kilku nowych historii ;) Potem pewnie co rusz będę publikować coś nowego. Co do śpiewania... Mam już kilka nowych piosenek, może niebawem je tu wrzucę :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Macie misiaczki kolejną porcję mnie. Kto nie mógł się doczekać, niech się raduje, a ten, kto nie czekał, wcale tu zaglądać nie musi :)

 

Z cyklu: jesteś przeziębiona Arabeque, ale śpiewaj bo deadline! Trzy dni inhalacji jednak swoje zrobiły i już tak bardzo nie słychać, żem niedoleczona.

Co do wyboru utworu: to nie ja! Chcieli się chyba z nas pośmiać, czy coś xD

Mam nadzieję, że nie pokaleczyłam tak bardzo tego pięknego języka ♥

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_1NiV2uDZsI

 

PS. A capella, bo tak chcieli. Podkład miałam sama dla siebie w słuchawkach.

 

 

A tutaj coś dla tych, którzy jednak wolą mnie nie słuchać xD

Z racji tego, że tutaj są wszyscy "wtajemniczeni" (hehe) należy się słówko wyjaśnienia. Tak, bezczelnie zerżnęłam wygląd oraz imię postaci od tej prawdziwej pani. Pasowało mi jakoś ;)

W wersji wysłanej na konkurs przypisów było ciut więcej, ale powtarzam: tutaj wszyscy wtajemniczeni, więc jak napiszę TGSOE to będziecie wiedzieć, o co mi chodzi, prawda? Dlatego poskracałam przypisy.

Kto zgadnie o jakich utworach tu jeszcze wspomniałam? ;)

Z pozdrowieniami dla Marji :)

 

 

 

 

 

 

 

 

W zacienionym zielonymi zasłonkami pokoju, w łóżku, okryta puchową pościelą, leżała starsza, schorowana kobieta. Na imię jej było Marja. Często przymykała oczy i pogrążała się w marzeniach. Na jej ustach malował się wtedy ledwo dostrzegalny uśmiech.

Opowieść ta zaczyna się w dniu, w którym zakończyła się (albo może zaczęła?) jej podróż.

Był spokojny, słoneczny poranek. Promienie słońca wpadały do pokoju przez szpary między zasłonami i odbijały się od stojącego na stoliku kryształowego wazonu, malując na ścianach przeróżne, połyskujące tęczowo kształty. Marja tuż po przebudzeniu zawołała do siebie swoją córkę, Johannę, która od kilku tygodni mieszkała wraz z nią.

- Potrzeba ci czegoś? - do pokoju weszła dość wysoka, szczupła kobieta. Jej ruchy były lekkie i pełne gibkości. Włosy koloru ognia zaplotła w warkocz.

Starsza kobieta nie odpowiedziała. Uniosła drżącą dłoń i zdjęła z szyi srebrny łańcuszek. Na jego końcu połyskiwał mały, srebrny kluczyk. Johanna pamiętała, że jej matka nigdy się z nim nie rozstawała. Wiedziała też, co można było za jego pomocą otworzyć. Ukrytą w domu już od wielu lat szkatułkę, której zawartość pozostawała tajemnicą dla wszystkich prócz Marji. Pudełeczko było iście niezwykłe. Wykonane z ciemnego drewna. Bogate zdobienia na początkowo wydawały się być tylko kłębkiem nic nieznaczących zawijasów, ale po bliższych oględzinach można było wychwycić wśród nich pewien porządek. Co wrażliwsza osoba z pewnością złożyłaby z ornamentów jakiś wzór. Dla jednego byłby on kwiatowy, drugi być może odczytałby z niego sentencję, która zmieniłaby jego życie a trzeci pewnie dostrzegłby jeszcze coś innego...

Staruszka poprosiła o przyniesienie pudełeczka. Kiedy odebrała je z rąk córki, na jej rzęsach zatańczyły migoczące niczym śnieg kropelki. Wpatrywała się w swój skarb, a w jej oczach można było dostrzec odbicia uczuć głębszych niż ocean.

Wiem kochanie, że zawsze byłaś ciekawa co też ukryłam tutaj przed światem.

Johanna niepewnie skinęła głową. Nigdy nie widziała matki tak wzruszonej.

Nadszedł czas, by mój sekret ujrzał światło dzienne. Usiądź tutaj dziecko. - Marja poklepała brzeg łóżka – Przyglądaj się dokładnie i słuchaj uważnie.

Kobieta otworzyła skrzyneczkę. Zamek ustąpił z cichym kliknięciem a od lat zamknięte wieko zaskrzypiało cicho. W środku znajdowały się na pierwszy rzut oka zupełnie bezużyteczne przedmioty: był tam słoiczek z białym wieczkiem wypełniony po brzegi złożonymi karteczkami oraz drugi, z czarnym wieczkiem, w którym samotnie spoczywał tylko jeden liścik. Na twarzy Johanny odmalowało się rozczarowanie. Spodziewała się czegoś o wiele bardziej niezwykłego.

- Myślałaś, że będą tu skarby, prawda? - Marja posłała córce dobroduszny uśmiech – No cóż, te słoiczki są dla mnie o wiele bardziej drogocenne niż jakiekolwiek diamenty, szafiry czy złoto. Interesuje cię pewnie dlaczego w jednym pojemniczku jest tylko jedna karteczka a w drugim aż kilkadziesiąt? Postaram się wyjaśnić to wszystko jak najjaśniej. Kiedy miałam siedem lat, zaczęłam spisywać swoje marzenia. Wrzucałam je później tutaj – pokazała prawie pusty słoiczek – Kiedy któreś z nich się spełniało, wtedy przerzucałam odpowiednią karteczkę do drugiego słoika. Wśród nich znajdziesz poważne pragnienia jak i malutkie życzenia. Opowiem ci o tych, które znaczą dla mnie najwięcej. Zaczęło się od czegoś trywialnego. Bardzo chciałam mieć lalkę z porcelany. Zgadnij co dostałam na dziesiąte urodziny?

- Czy to Lahja?* - Johanna przypomniała sobie o starej lalce, zawsze siedzącej na kominku. Od dawna brakowało jej jednego oczka (stanowiło to dość makabryczny widok), mimo to Marja nigdy nie pozwoliła jej schować.

- To właśnie ona. Tym sposobem moje pierwsze marzenie zostało spełnione. Później przyszła kolej na poważniejsze sprawy. Chciałam się zakochać. Moje życzenie zostało stało się prawdą. Co prawda, miało to fatalny skutek, bo kilka pierwszych miłości skończyło się dość... szybko i boleśnie, ale w końcu znalazłam stabilizację. Kolejna karteczka zmieniła miejsce pobytu.

W międzyczasie bardzo chciałam też napisać książkę. Nie byle jaką. Miała być taka, jaką sama przeczytałabym z przyjemnością. Magiczna i hipnotyzująca. Jak sama dobrze wiesz, nie napisałam jednej książki. Spod mojego pióra wypłynęło ich więcej niż się spodziewałam. Mam nadzieję, że przyniosły uciechę jeszcze komuś oprócz mnie. Na kolejnej karteczce jesteś ty. Tak, właśnie ty. Moja mała dziewczynka o oczach zielonych jak młoda trawa i włosach gorących jak ognisko. Mój mały elf, mój las, mój świat.

Opowieść trwała o wiele dłużej niż Johanna przewidywała. Nie miała pojęcia jak barwne było życie jej matki, a zarazem jak bolesne. Słuchała wszystkiego z zachwytem. Przypominało jej sposób, w jaki zwykła spędzać w dzieciństwie niemal każdy wieczór. Siadała w jednym łóżku z mamą i słuchała jej niesamowitych historii. Tym razem było podobnie. Tak jak zawsze, nie spodziewała się tak prędkiego zakończenia. Najchętniej spędziłaby resztę życia na słuchaniu niezwykłych opowieści. Zdaniem Johanny, Marja skończyła zbyt szybko.

- To co wszystko, co chciałam ci powiedzieć. Jeśli jesteś ciekawa pozostałych marzeń, przeczytaj je, śmiało. Chciałabym tylko, żebyś później spaliła je wszystkie. Niech ulecą z wiatrem i błąkają się w obłokach. Może ten pył snów opadnie na kogoś i pomoże mu spełnić, niczym spadająca gwiazda, jego życzenie? Żyłam po to, by snuć opowieść. Właśnie dobiegła końca, pora odpocząć. - Marja odłożyła szkatułkę na stolik stojący obok łóżka i opadła na poduszki. - Znajdziesz mnie po drugiej stronie rzeki, kochanie.

Zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie, który przeniósł ją do lasu pełnego jagód.

- Miłej podróży mamo... - szepnęła Johanna.

Sięgnęła po pudełko marzeń, by odczytać jakie było ostatnie życzenie jej matki. Na skrawku papieru widniały słowa:

 

 

„Powitać ostatnie światło biblioteki”**

 

Po policzku rudowłosej spłynęła łza wzruszenia. Przełożyła ostatnią notatkę na właściwe dla niej od tego momentu miejsce.

 

 

 

*Lahja - dar

**TGSOE

  • Like 8

Share this post


Link to post
Share on other sites

Świetne opowiadanie, Arabesque! :) Cieszę się, że jedną z bohaterek nazwałaś imieniem Marja, miło mi z tego powodu. :happy: A Taikatalvi zaśpiewałaś naprawdę super! :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Świetne opowiadanie, Arabesque! :) Cieszę się, że jedną z bohaterek nazwałaś imieniem Marja, miło mi z tego powodu. :happy: A Taikatalvi zaśpiewałaś naprawdę super! :)

 

Aww, dziękuję! ♥

 

A teraz świeżynka. Coś na kształt kartki z mojego pamiętnika. Potrzebowałam terapii.

 

 

"Przebudzenie"

 

Przez otwarte szeroko balkonowe drzwi, do sypialni wkradało się światło księżyca. Noc była rześka. Tuż przy oknie klęczała ciemna postać. Za sobą miała porzucony, ciepły sen. Przed nią rozciągał się bezkresny przestwór nieznajomości. U jej boków, niczym dwaj strażnicy, drżały długie firany. Ich lekki ruch na wietrze mógł przywodzić na myśl skrzydła aniołów.

Ale aniołów nie było.

Już od dawna w nie zwątpiła. Przekonanie o dobrych Stróżach, dbających o to, by pozostała nieskalana, ulatywało stopniowo wraz z kolejnymi nabożeństwami. Mógł jej grozić, mógł krzyczeć, mógł kaleczyć jej duszę, chcąc ją zaprowadzić do świętego budynku. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że nie można wymusić wiary. Stała więc w zimnych przybytkach pełnych pieśni, rozważając ostateczność (nie wiedziała jak długo jeszcze to zniesie). A on stał u jej boku, uśmiechając się pod wąsem. Zadowolony ze swych metod wychowawczych, nie wiedział, że zabił człowieka. Przekonany o tym, że miarą wartości jest regularne pojawianie się na cotygodniowych zgromadzeniach. Zdawał się nie wiedzieć, że dobro leży głębiej.

Czekała na wybawienie. A jej serce okalały ciernie.

Skryty w ciemności las szumiał cicho. Przycisnęła do piersi stary notatnik. Po raz ostatni miała go przy sobie. Utkwiła diamentowe spojrzenie w zimnym obliczu Selene, nie zauważając jak pamiętnik rozpada się, wypuszczając na wolność zapisane kartki.

Pierwsze historie zostały spisane krzywo i niewyraźnie, by z czasem nabrać kształtów i barw. Przez wszystkie z nich przewijał się jednak ten sam motyw.

Samotność.

Ostatni wpis liczył sobie kilka dni.

„Czy to moja wina? Czy to był błąd? Czy zrobiłam źle, budując świat wewnątrz świata? On powstał sam... Niezależnie od mojej woli. Rósł wraz ze mną. Nigdy nie zdołam od niego uciec. To nie powinno być złe. To ja. Kocham tę krainę. Kocham i nienawidzę. Ale to ja. Tego zmienić nie mogę. Chciałabym tyko móc podzielić się z kimś tym skarbem. Sama nie daję rady go nosić. Bądź co bądź, to jednak całe uniwersum, oddzielna dusza. Trudno udźwignąć je samotnie. Naprawdę chciałam kogoś do niego wpuścić. Lecz gdy pokazywałam te sekretne drzwi, wszyscy uciekali. A ja zostawałam sama z kluczem w dłoni. Dlaczego nie chcieliście dać się zabrać w daleką podróż? Dlaczego zamiast ciszy zrozumienia dostawałam tylko suche „zejdź na ziemię”? A czy mogę być jeszcze bardziej na ziemi niż jestem? Tkwię tutaj, żyję obok was. To, że boicie się wypłynąć w rejs, ma czynić mnie gorszą? A w czym ja zawiniłam?

Zresztą nieważne.

Jednego się nauczyłam. Nie pchaj się człowieku tam, gdzie cię nie chcą. Możecie być spokojni, nie będę. Wiem, że wśród was nie ma miejsca dla kogoś takiego jak ja. Popłynę więc do domu. Tam, gdzie można bez końca śnić. Tam, gdzie powietrze pachnie świeżo skoszoną trawą, a elfy śpiewają swą pieśń. Nikt nie przeszkodzi mi w byciu tym, kim chcę być. Stanę się wolną duszą. O niczym innym tak nie marzę. Zatruliście mnie niepewnością. Tak wiele razy rzekomo mi się udało... Dlaczego więc nie czuję szczęścia? Powinnam się radować, tańczyć i wyśpiewywać na całe gardło hymny chwalące piękno istnienia... Lecz nie mogę. Bo przecież nie osiągnęłam tego, co powinnam była osiągnąć. Słowa? Poezja? Sztuka? „Przecież to takie kompletnie nieprzydatne! Bez przyszłości! Powinnaś zostać przykładnym doktorem, przykładnych nauk i robić to, co my chcemy, byś robiła. A teraz? Jesteś nikim.”

Dla was może i tak. Dla siebie byłam oceanem. Nawet siebie mi odebraliście. Nie będę dłużej z wami walczyć. Pora się pożegnać. Idźcie własną drogą. Chociaż powinnam raczej powiedzieć „zostańcie, gdzie siedzicie”.

I Ty. Wiem, że i tak tego nie przeczytasz. A nawet jeśli przeczytasz to i tak nie zwrócisz uwagi na treść. Chcę jednak, by ta sprawa była zamknięta przynajmniej z mojej strony.

Pamiętaj jedno.

Nawet gdy upadam na kolana, nigdy nie odmawiam modlitwy, w którą nie wierzę.

Najgorszym złem staje się wiara narzucona innym.

Po niebie płynęły czarne obłoki. Światło księżyca powoli gasło, ukryte. Ciemna postać wstała. Z jej rąk wypadły ostatnie kartki. Po kolei porywane przez wiatr, znikały w dali. Nadchodził duch dawno zapomnianego Boreasza. Igrał z jej strojem i plątał długie włosy.

Postąpiła o krok naprzód. Nie czuła zimna ani strachu. Zamknęła oczy i zrobiła jeszcze jeden krok, rozkładając ręce, by powitać drogę do domu.

- Wracam dziś do domu. Jam twa Orejtyja.

Znaleziono ją rankiem. Na jej ustach błąkał się uśmiech. Nikt nie wiedział o tym, że jej dusza otworzyła oczy.

  • Like 5

Share this post


Link to post
Share on other sites

Arabesko, cudne są twoje opowiadania. Tak przyjemnie się je czyta, piszesz tak lekko, że ma się ochotę na więcej i więcej. Naprawdę masz do tego talent i zawsze te opowiadania są takie mądre i piękne... Rozpływam się ♥ Czekam na więcej!!!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Aa, sama zapomniałam skomentować te opowiadanie i poprzednie ;). Otóż, bardzo fajne! Przeczytałam od razu, jednym tchem, tak mnie wciągnęło :) Uważam, że masz wielki talent pisarski, który powinnaś rozwijać tak bardzo, jak potrafisz. I co do Twojego coveru - masz dobry głos, potrafisz śpiewać ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.