Caladan Brood - Echoes of Battle
Ciekawa rzecz. Określiłbym ją jako atmosferyczno-symfoniczną mieszankę z wątkami blackowymi, doomowymi, a momentami wręcz tradycyjnie metalowymi (solówki gitarowe). Ze względu na wokal i trochę piwniczną produkcję rozumiem zaliczanie do black metalowych kręgów, mimo że muzycznie to naprawdę mieszanka kilku gatunków, nawet w jednym utworze motyw folkowy się pojawił.
Słucha się tego bardzo przyjemnie, szczególnie porą gdy Luna zawisa na nieba firmamencie. W tych najbardziej klimatycznych momentach może się nawet skojarzyć z nieodżałowanym Estatic Fear, na pewno też jest słyszalny Summoning. W miarę proste patenty, ale wciągające. Jedyne co może przeszkadzać to fakt, że wszystkie utwory są do siebie dość podobne i przy słuchaniu albumu będą się zlewać.
Pewnie że blackowy wokal to nie jest moja najukochańsza bajka i fajnie jakby go przeplatał damski wokal, ale nie ma go dużo, poza tym pasuje do całości. Krążek uważam za bardzo dobry i wart uwagi, świetnie pasuje do jesienno-zimowej aury. :)
________________________________________________________________________________________________
Miguided znów nie ma, więc dziś albo jutro wypada kolej Adriana. Wszystko w 1 poście.