Chciałabym, żeby to była fajna, ciepła jak sama Anette, opowieść o ciekawym, choć bardzo pracowitym, okresie jej życia, w którym przeżyła wiele fajnych chwili, i tych mniej fajnych też, która zakończyłaby się mniej więcej tak: "Spędziłam w NW fantastyczny okres swojego życia. Jednak musiałam dojrzeć do podjęcia decyzji, co jest dla mnie w życiu ważne, że jestem Anette - mamą trójki dzieci i żoną, nie zaś Anette - frontwoman jednej z największych kapel na świecie. Odeszłam, rozstaliśmy się i życzę chłopakom jak najlepiej." Niestety wątpię szczerze w to co napisałam i obawiam się, że to będzie efekt samooczyszczenia i wiele niemiłych słów znajdziemy w tej książce. Nie lubię prania brudów, wolę się łudzić, że takowych w ogóle nie było.