Jump to content

eddie

Members
  • Content Count

    1
  • Joined

  • Last visited

Community Reputation

0 Neutral
  1. eddie

    Megadeth

    Jestem nowy na forum ale pozwolę sobie skrobnąć coś niecoś na temat Dystopii, czyli w mojej opinii najlepszej od lat metalowej płycie. Dave pokazał to w czym potrafi być prawdziwym mistrzem, czyli komponowanie niesamowitych, porywających partii gitary rytmicznej. Są dopieszczone, ciekawe i z całą pewnością nie bazują na oklepanych od wielu lat schematach pentatonicznych. Przy okazji nie są przekombinowane i po prostu wciągają. Struktury utworów są dostatecznie złożone, żeby kawałki nie nudziły się po kilku przesłuchaniach. Nawet fakt, że jest całkiem sporo zapożyczeń i podobieństwa do wcześniejszej twórczości Megadeth (np. w Threat is Real mamy riff podobny do Ashes in Your Mouth, w Dystopii najpierw elektroniczną przeróbkę akustycznego wstępu z The hardest part of letting go, potem masakrujący riff nawiązujący do Play for Blood a na koniec finisz w stylu bardzo bliskim do Burnt Ice; od połowy Fatal Illusion to jak każdy słyszy niemal powtórka z Good Mourning Black Friday, a Lying in State operuje przeróbką riffu z Blaskmail The Uniwerse) akurat na tej płycie nie razi. Te cegiełki pasują i w nowym kontekście to nie odrzuca. Styl danego zespołu najczęściej wyraża się właśnie stosowaniem charakterystycznych zagrywek, więc jak dla mnie to żaden zarzut. Szczególnie w kontekście tego, że na Dystopii jest masa nowych zagrań i partii, które są po prostu genialne. Aż dziw bierze że w takim wieku, po tylu przejściach z substancjami psychotropowymi, można tak zajebiście komponować. Kolejnym olbrzymim atutem jest Kiko. Tak dobrego i kreatywnego solisty nie było w Megadeth od czasów Friedmana. Zresztą nawet Friedman na ostatnich krążkach Megadeth z jego udziałem nie produkował tak cudownych solówek. Kiko nie tylko zachwyca techniką, skacząc po odległych oktawach w zadziwiającym tempie, ale jeszcze układa z tego naprawdę przyjemne harmonie. W tym właśnie przerasta Brodericka, który też jest perfekcyjnym technikiem (choć na koncercie big 4 w Warszawie kilka solówek Friedmana skopał), ale nie tworzył aż tak pięknie. Kiko wniósł zresztą o wiele więcej niż solówki, bo jestem przekonany, że to on dodał te zajebiste akustyczne intra a’la flamenco. Coś z czym nie mieliśmy do czynienia od czasów Holly Wars. Konkludując moim zdaniem zajebista płyta.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.