Ostatnio prawie non stop słucham Dream Theater. To chyba obecnie mój ulubiony, po Iron Maiden i Nightwish, zespół. Oczywiście podziwiam talent muzyków i ich biegłość techniczną. John Petrucci to chyba największy wirtuoz gitary swojego pokolenia, a i reszta zespołu nie jest gorsza!
Najbardziej przypadły mi do gustu albumy "Images And Words", "Awake" i "Scenes From A Memory". Ten ostatni kupiłam jako pierwszy i spodobał mi się, choć fani, którzy bardziej siedzą w muzyce Dreamów, mówią, że nie warto zaczynać od tak ambitnej płyty. Utwory z "Images And Words" są magiczne, najbardziej lubię "Another Day", "Wait For Sleep" i "Surrounded". Z "Awake" porusza mnie kompozycja "Space Dye Vest", przy której płaczę jak małe dziecko... i nie wstydzę się tego. Po prostu bardzo emocjonalny, piękny i głęboki utwór. Do tego dochodzi ich wokalista, James LaBrie, w którym, przyznaję, zabujałam się od pierwszego wejrzenia... tzn w jego młodym wcieleniu. No cóż na to poradzić, że ma piękne, błękitne oczy...
Niedawno dowiedziałam się, że Dream Theater wystąpią w lipcu 2019 w Warszawie, na 3 edycji festiwalu Prog In Park. Oczywiście, nie może mnie tam zabraknąć. Bilety mój Tata zamówi pewnie dziś :D