Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 11/22/18 in Posts

  1. 3 points
    Kiedyś koleżanka spytała mi się, jak to możliwe, że Nightwish to nie tylko zespół muzyczny dla mnie, ale wręcz moje życie. Po kilku miesiącach obcowania ze mną już nie pytała. :D Widziałem sporo przypadków, że ludzie "wyrośli z Nightwisha", odeszli, zmienili gusta, ale myślę, że po prostu Nightwish trafia do specyficznych jednostek, takich jak na przykład tu zgromadzeni. I wtedy zostaje na zawsze. :)
  2. 2 points
    Po wielu miesiącach czekania nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przez nas wszystkich moment. 17 listopada 2018 roku, w krakowskiej Tauron Arenie, w ramach trasy Decades Europe, wystąpił Nightwish. Ten dzień pozostanie na długo w mojej pamięci, nie tylko ze względu na występ ukochanego zespołu. W Krakowie spotkałam swoich przyjaciół i znajomych. Było mnóstwo emocji przed koncertem, dobra zabawa i chwile, których nie zapomnę do końca życia. Ponieważ razem z forumową koleżanką Agnieszką (Ada28), miałyśmy bilety na Golden Circle, pod Tauron Arenę udałyśmy się już około godz. 14.00. Sobotni koncert zgromadził rzeszę fanów. Przed wejściem ustawiła się długa kolejka. Stałyśmy kilka godzin, chociaż było baaaardzo zimno. Kiedy już weszłyśmy do środka, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kontrola ochrony, opaski, bieg na halę i…zdobyłyśmy upragnione barierki! Stałyśmy w całkiem dobrym miejscu, praktycznie naprzeciwko Tuomasa i Marco. Czas pod sceną zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałyśmy, wskoczyli na nią Beast In Black. Znałam ich jako jedną z kapel ze stajni Nuclear Blast. Moją uwagę zwrócił ciekawy śpiew/scream wokalisty i żywiołowe popisy gitarzystów. Panowie dali radę! Rozgrzali publiczność, a po koncercie, ku uciesze fanów, wyszli rozdawać autografy. Były również wspólne zdjęcia z BIB. Okazali się bardzo mili i sympatyczni. O 21.00 opadła kurtyna i ujrzałyśmy piękny ekran z zegarem. Odmierzał dosłownie sekundy do rozpoczęcia koncertu. Jako pierwszy na scenie pojawił się Troy. Rozpoczął występ grając Intro – Swanheart. Miałam ciarki na plecach, a w oczach łzy. W wizualizacji ruszyły tryby cofające nas w czasie. I tak przez cały koncert na ekranie z tyłu sceny pojawiały się obrazy tematycznie związane z treścią poszczególnych utworów. To tworzyło niesamowity klimat i łącznie z pirotechniką, było niezwykle spektakularne. Wreszcie rozpoczął się długo wyczekiwany spektakl! 1.Dark Chest Of Wonders – na początku byłam zła, że usłyszymy to zamiast End Of All Hope. Gdy tylko na scenie pojawił się ogień i inne efekty pyro, żal minął. Tego mi brakowało podczas Czad Festiwalu. Otwarcie było godne mistrzów gatunku. Gdy Floor przywitała się z nami radosnym: „Good evening Polska”, zaczęło się prawdziwe szaleństwo! 2. Wish I Had an Angel – koncertowy „weteran”. Publiczności i tak się podobało, wszyscy śpiewali, klaskali, tańczyli. W tle charakterystyczna grafika z albumu Once, stworzyła niesamowity kilmat. Wyszło super! 3.10th Man Down – na to czekałam! Jeden z moich faworytów. Floor świetnie zinterpretowała ten utwór. Było majestatyczne, operowe solo na początku i duet z Marco – wszystko grało idealnie. W tle podróż przez cmentarzysko = niesamowity klimat! 4. Come Cover Me – bardzo spokojnie rozpoczął Troy. To było piękne wykonanie. Floor z Marco i Troyem odświeżyli ten utwór, który jest moim zdaniem troszkę niedoceniony. Rewelacyjna końcówka, a w tle łabędzie i trójwymiarowe kwiaty. Cudo! 5. Gethsemane – piosenkę poprzedziła rozmowa Floor z fanami. Wokalistka zachęcała nas do podróży w czasie. Jest to dość trudny utwór do zaśpiewania na żywo, ale Floor poradziła sobie świetnie. Wykon wzbogacił flet i gitara Troya. 6. Elan – ponownie rozpoczął Troy, potem śpiewał w chórkach razem z Marco. Wszyscy żywiołowo skakali, śpiewali. Rozbrzmiewało głośne: ”Come…”! Naszym oczom ukazał się kolorowy wodospad, malowniczy górski widok i multikolorowe niebo. 7. Sacrament Of Wilderness – powrót do korzeni. Brzmienie zespołu świeże – jak przed 20-tu laty. Troy grał na gitarze, a duet Marco i Flor zabrzmiał jak zgrany ideał. Niebieski wilk na scenie i solówka-wstawka Tuomasa w rytmie Stargazers – rewelacyjny smaczek! 8. Dead Boy’s Poem – MAGIA! Hit i najlepsze wykonanie tego wieczoru. Floor tchnęła nowe życie w ten przepiękny, klimatyczny utwór. Na widowni ciemność rozświetliły tysiące światełek z latarek i zapalniczek. Okładka Wishmastera i dużo czerwieni na scenie wzmogły efekty i doznania. Na chwilę przeniosłam się w inny wymiar i to było coś niesamowitego! 9/10. Elvenjig/Elvenpath – instrumentalny fragment i dudy Troya wprowadziły nas w odpowiedni klimat, a przed oczami ukazał się ośnieżony lodowiec. To kolejny, trudny utwór, który Floor zaśpiewała zgodnie z moimi oczekiwaniami, dorównując bez trudu oryginalnemu wykonaniu. Po prostu pięknie, bardzo mi się podobało! 11. I Want My Tears Back – istne szaleństwo na scenie i wśród publiczności! Floor żywiołowo tańczyła, skakała, pląsała! My razem z nią! Za plecami miała górskie widoki i padający śnieg. Przednia zabawa i doskonały kontakt z widzami – to główna przesłanka tego wykonania. 12. Last Ride Of The Day – to dopiero była jazda! Motyw karuzeli porwał wszystkich bez reszty! Nie dało się ustać w miejscu. Głośno śpiewaliśmy i machaliśmy włosami. Na scenie pojawił się ogień i motywy z Imaginaerum. 13. The Carpenter – przed utworem przywitał się z nami Troy. Zaśpiewał razem z Floor w oryginalny, nietuzinkowy sposób. Zrobiło się magicznie, spokojnie, klimatycznie. Ogólnie świetnie zagrany i zaśpiewany utwór. W przypadku Carpentera harmonia i dopasowanie muzyków zachwyciło wielu odbiorców. 14. The Kinslayer – czysty ogień w tle i na scenie! Setki świec przesuwających się na ekranie oraz imponująca pirotechnika zrobiły wrażenie na wszystkich. Wokalnie - bez cienia zarzutu. Dialog Floor i Marco wypadł idealnie! 15. Devil and The Deep Dark Ocean – przed utworem Marco rozmawiał z nami o romansach. Tymczasem Floor z Tuomasem popijali sobie wino gawędząc beztrosko. Utwór zabrzmiał jak w oryginale! Coś wspaniałego! Duet Floor + Marco = rewelacyjny tandem! W wizualizacji – ciemny korytarz, a na scenie ogień, iskry i strzelające płomienie. Mega! 16. Nemo – utwór stale przewija się przez setlisty, ale wciąż ma w sobie wiele uroku i chyba nigdy się nie znudzi. Z towarzyszeniem instrumentów Troya i oryginalną końcówką Floor podobał się chyba wszystkim. W tle zobaczyliśmy wieżowce i padający deszcz. 17. Slaying The Dreamer – to było świetne pod każdym względem! Na początku Floor dziękowała krakowskiej publiczności, a w ta rozmowę wtrącał się Marco. Jak zawsze z humorem i przekorą. W tle płonące wahadła i mnóstwo efektów pyro. Istny szał, jedno z najlepszych wykonań wieczoru! 18. The Greatest Show On Earth – to dopiero było widowisko! Na żywo utwór niezwykle epicki i spektakularny. Szczególnie ujął mnie początek w wykonaniu Tuomasa i Troya. Coś niesamowitego i magicznego. Znów popłynęły słowa podziękowań od Floor i padła obietnica powrotu z kolejnym koncertem. Wspólne „We Were Here” rozbrzmiewało z gardeł zgromadzonych w całej Tauron Arenie. Na koniec pojawiły się charakterystyczne wizualizacje, strzały i dym. Kolejny raz – czysta MAGIA! 19. Ghost Love Score – cudowny finał godny mistrzów! Niesamowita atmosfera, wielkie przeżycie i uniesienie. Dzięki wizualizacji miałam wrażenie, że Tuomas z klawiszami i Kai ze swoja perkusją lewitują w powietrzu. Na zakończenie efektowne konfetti doprowadziło tłum fanów do szaleństwa i wywarło euforyczne wręcz wrażenie. Niestety wtedy wszyscy uświadomili sobie, że zbliża się nieuchronny koniec występu… Zespół wyszedł na scenę i jak zawsze, podziękowali zgromadzonym fanom. Uśmiechali się, klaskali, ukłonili się. Timo Isoaho zrobił pamiątkowe zdjęcie z publicznością. Tak zakończyła się nasza magiczna, sentymentalna podróż w czasie z Nightwishem… To, co usłyszałam i zobaczyłam na długo pozostanie w moim sercu i w pamięci. Dla fana nie ma nic piękniejszego, niż spotkanie oko w oko z ulubionym zespołem. Tego wieczoru spełniły się moje marzenia. Oprócz fantastycznych wspomnień przywiozłam koncertowe zdobycze: kostkę Emppu i pałeczkę od Kaia. W merchu kupiłam ciekawe książki: kronikę We „Were Here” , autobiografię Marco Hietali, „Stainless?” i wiele innych gadżetów. Dziękuję wszystkim za wspaniałe towarzystwo przed, w trakcie i po koncercie. Do końca życia będę wdzięczna za wsparcie mojej towarzyszce, Agnieszce. Szczególne podziękowania ślę w kierunku naszej społeczności, Nightwish PL. Do moich kochanych przyjaciół, z którymi spędziłam jeden z najpiękniejszych weekendów w życiu. Czułam się jak w prawdziwym Dream Emporium. Szczerze dziękuję, że mogłam dzielić z Wami te niezapomniane chwile. Kocham Was i Nightwish! WE WERE HERE!
  3. 2 points
    U mnie ulubiony tekst zależy od aktualnego stanu umysłu. Także, więc lecimy :devil: Storytime Imagined all the world Within a snowflake on his palm Lubię ten tekst ze względu na odbywanie podróży w wyobraźni. Bardzo lubię fantastykę i moment w którym trzymam tomiszcze w dłoni i zastanawiam jaką przygodę przeżyję. I am the journey I am the destination I am the home The tale that reads you Wędrówka stapia się z celem w płatku śniegu. Co było ważniejsze? Przeczytanie książki? Czy to, co z niej wyniosłem? A czemu nie dwa w jednym? Poza tym, dla piszących własne teksty, utwór zyskuję jakby dodatkowy wymiar. Kolejny dualizm. A writer by a fire Imagined all Gaia Światy wyobraźni krążą w umyśle, ścierając się tworzą nową jakość. Triumf kreatywności. Dlatego tak wielbię ten tekst. Wersja soundtrackowa, Orphanage Airlines ciekawie koresponduję z oryginałem w moich imaginacjach. Rest Calm W stanach krytycznych, na kursie kolizyjnym z samym sobą, pełen negatywnych emocji lubię powracać do tej piosenki. I went to die in a seaside hotel Lanes of memory paved by sweet frozen moments Deathbed memories of home Never let me go Czasami chciałbym zabić cześć siebie lub odrzucić zbędny balast. Takie znaczenie ma dla mnie ten utwór. Przy nim wyzbywam się ciemności, odreagowuję aby... Poet And The Pendulum Przejść do kwintesencji Nightwish. Tekst niesłychanie złożony i głęboki (od strony muzycznej również). Aby nie przedłużać, przejdę do najważniejszych wersów. I have but two faces One for the world One for God Save me Chyba każdy tak ma. Jedną twarz dla świata, pełną kompromisów oraz drugą dla samego siebie, autentyczną i esencjonalną. Dla mnie, to fundamentalna prawda o ludzkości. Search for beauty, find your shore Ten wers, stał się swoistym mottem. Pomimo wszelkich trosk, cierpień, szukaj czegoś dla siebie, swojej przystani i subiektywnego piękna. Taką drogę obrałem. Endless Forms Most Beautiful Every endless form most beautiful Alive, aware, in awe Before the grandeur of it all Our floating pale blue ark Fascynacja bioróżnorodnością jest moją najwspanialszą pasją. Nie ma nic lepszego niż, przy dźwiękach muzyki Nightwish, zagłębiać się w świat cudownym istot. Ta opowieść czyta mnie. Mógłbym wspomnieć jeszcze GSOE ale moje odczucia byłby kompatybilne z powyższymi. Lecz drżeniem przed pięknem, nie zakończę wywodu. Ostatnim czasy, powracam do starszej ery. Gethsemane A więc zataczamy krąg i wracamy do cierpienia. Mniemam, że żaden tekst nie oddaje, nawet w przybliżeniu męki piekielnej egzystencji. Forgive me for I don’t know what I gain Alone in this garden of pain Chyba tylko po przejściu palących płomieni można definiować się na nowo. Ostygnąć. Co dotyczy mnie jak i podmiotu lirycznego. Another Beauty Loved by a Beast Mamo! Nikt mnie nie kocha! Łaaaa! Żartuję. Przepraszam, wieczorna głupawka :P Planet Hell :devil: Ten tekst sam napisałem albowiem ekoterrorysta i diabeł. Rzucam sucharami więc kończ waść.. Na serio. Piosenka przypomina mi aby wewnętrznego gniewu i nienawiści nie kierować na inne osoby. Należy przejść katharsis, pomimo złości odczuwanej wobec ludzkiego dzieła zniszczenia (zamachowcy-samobójcy, degradacja środowiska) czy bardziej osobistych zadr. Mother Gaia in slaughter Welcome to paradise, Soldier Nom, jak zwykle post wyszedł przydługi. Wybaczcie :D
  4. 2 points
    Zdziwiło mnie, że na liście jest Izrael a nie Belgia, Szwajcaria czy Polska. Dziwne. Fajnie byłoby usłyszeć Design Your Universe oraz Kingdom of Heaven. Tymczasem, słucham sobie utworów, rzadko przez mnie "odkurzanych" czyli balladek. Jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności Simone Simons w piosenkach takich jak Twin Flames, White Waters (oby więcej duetów z czystym męskim wokalem) i szczególnie Tides of Time. Co prawda, na żywo "Rudowłosej" nie zawsze wychodzi sięganie wysokich rejestrów, tym bardziej doceniam ją i ten utwór. Jako ciekawostkę wrzucę Tides of Time, śpiewane przez Marcele Bovio. [video=youtube]
  5. 1 point
    Co do malowania ANZ to jak najbardziej możliwe ,a co do Dysku w AWACS to tak ,to jest jak to powiedział pewien pilot myśliwski którego znam to taka obracająca się mikrofalówka ,radar panoramiczny omiata wiązką fal elektromagnetycznych wszystko wokoło leci E-3 ,a gdybyś stanął przy działającym obracającym się radarze mogło by ci się zrobić szybko ciepło ,włosy stanęły by ci ,a także czekolada w kieszeni czy torbie mogła by ulec stopieniu
  6. 1 point
    Hmmm ciekawe pytanie zadałeś ,do tego typu pracy twardą psychikę czy to jako medyka sądowego czy laboranta sekcyjnego czy pracownika firmy pogrzebowej ,aaaaale nasza psychika jest tak zbudowana że do pewnych sytuacji idzie się przyzwyczaić tak samo jak do widoków zapachów itp ,ważne jest jeszcze jedno ,jak się kocha to co się robi ,to to co napisałem się w ogóle nie liczy ,moja koleżanka która jest laborantką sekcyjną i kierownikiem oddziału patologii ,mówiła mi że każda sekcja jest inna i przez to każda jest dla niej wyzwaniem ,z resztą jak byście posłuchali jak ona niesamowicie mówi o tym co robi ,to jestem pewien że powiedzieli byście to samo co ja że to właściwa osoba na właściwym miejscu ,moja kumpela wiele mnie nauczyła w tej tematyce ,jest taką moją "Nauczycielką Anatomopatologii " ,choć ma swój specyficzny charakterek to bardzo cenię sobie znajomość z nią która już kilka lat trwa i nawet choć raz miałem okazję się poznać z nią osobiście na Kwarsonie w Krakowie
  7. 1 point
    Świetny tekst, Lucifer! Chyba każdy fan Nightwisha (i nie tylko) przechodzi kilka stadiów w czasie wieloletniego fanowania zespołowi. Historia NW jest bardzo ciekawa. W jednej chwili znajdujesz się w oazie spokoju, by potem trafić w sam środek cyklonu. Siedzisz w okresie stagnacji by za chwilę wpaść w burzę euforii. Takie życie! Nasze i naszego ulubionego zespołu. Jeśli naprawdę to kochasz, to nic nie jest w stanie sprawić, byś przestał...Zgodzę się z Tobą, bo rzeczywiście trudno jest przekonać innych do NW. Nie tylko chodzi tu o środowisko i ludzi w pracy, znajomych czy przygodnie poznanych, ale zazwyczaj o najbliższych. Żyjesz z ludźmi na co dzień, świetnie się dogadujecie, rozumiecie, kochacie a przez kilkanaście lat nie zdołałam zarazić Nightwishem nawet swojego męża ;) Oczywiście słucha, ale bez większych emocji. Ale nie przejmuję się tym zbytnio. Nie wszystko jest dla wszystkich. Muzyka Nightwish i to czego słuchamy, tym bardziej czynią nas jednostkami elitarnymi :)
  8. 1 point
    Koncert był fantastyczny to był mój czwarty występ Nghtwish, ale pierwszy z Floor i wszystko w połączeniu z oprawą, wielką halą, setlistą - dało kapitalny efekt, są w wielkiej formie. :)
  9. 1 point
    Tu i ówdzie pisałem o mojej przygodzie z Nightwish. Może czas skondensować wrażenia w ramach, jakżeby inaczej, biologicznej metafory :devil: . Faza bezbronnego jajeczka ;) The first sunrise Poznałem zespół w najtrudniejszym momencie swego dość młodego żywota. Zamknięty w szklanej kuli (jak wyjść z tej osłonki), wypełnionej grami RPG i książkami, bezbronny i osaczony (nie jedzcie mnie!) doświadczyłem mocy metalowego riffu. Choć System of a Down, nie zagościł na długo w głośnikach, ukierunkował mnie na zagłębienie się w świat metalu ( a to, tyci i podstępny morfogen!). Tak usłyszałem utwór Amaranth. Wrażenie? Nijakie. Phantom of the Opera (poznany dzięki Iron Maiden), był pierwszym promieniem Słońca. To nieziemskie, synergiczne połączanie elementów muzyki filmowej, opery i ciężkich riffów było piorunująco impresyjne. Wokal przyprawiający o przyjemny ból uszu. Ściana dźwięku, skomplikowanej muzycznej aranżacji. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że fiński zespół, w pewien sposób uratował mi życie (tak, nie zjedli mnie). Ja urodziłem się 24 grudnia, Tuomas 25. Podejrzane? A może znaczące. Tak sobie koncypowałem.. Faza żarłocznej larwy Bedding the tree of a biological holy Zdumieniu nie było granic. Pożerałem piosenki Nightwish w zawrotnym tempie. 10th Man Down, Kinslayer, Bye Bye Beautiful, Poet and the Pendulum, Angel Fall First, Bare Grace Misery, pomieszanie z poplątaniem, zero porządku. Oby więcej i więcej euforii i ekscytacji. Choć słuchałem innych zespołów (nie byłem monofagiem), ekipa Holopainena była moim ulubionym pokarmem. Te śliczne, złożone i różnorodne kompozycję (mniam), magiczne orkiestracja i mrok metalu (z perspektywy tamtych czasów). Do zakochania (i napęcznienia) jeden krok. Imaginaerum, krążek i film były dla mnie przełomowe. Zaczęły się glany, czarne zbroje (chitynowy oskórek?) i całe te metalowe szaleństwo. Gdy nabrałem co nieco rozumu (w wieku 18 lat, to nie takie proste), zaczęło się podskubywanie Wikipedii i Tekstowo. Nie spowszedniałem się takich tekstów, poetyckich i głębokich (teraz wiem, że Tekstowo, wiarygodną stronką nie jest, cóż naiwność). Wokalistki były mi obojętne. Poznałem dwie na raz. Lecz to Anette była mi bliższa poprzez zasłuchiwanie w utworach takich jak: Storytime (wielbię fantastyczne opowieści), Rest Calm (ta piosenka zawsze kojarzyła mi się z prozą Stephena Kinga) i Scaretale (to ten moment gdzie cyrk staję się przerażający). Przy końcówce wersji live Poet and the Pendulum (bodajże z Sydney), zawsze miałem łzy w oczach. Przy takiej strawie przychodzi moment na metamorfozę (wszystko mnie uwiera, garnitur za ciasny, duszę się !) Faza poczwarki (tudzież gotującej się zupy) Deep silence between the notes Olzon odeszła. Przez moją miniaturowa Wyspę Wszechświata przeszły burze. Występ zespoły w Wacken dał nową nadzieję. Zaczęło się oczekiwanie na nowy album. Emocję sięgały zenitu (albo i alpejskiej zorzy), człowiek siedzi w fotelu przed ekranem a w środku się gotuję (znowu ta nieszczęsna zupa tkankowa) i... Faza imago (czyli tożsamość związana z zespołem) The wonder of (re)birth Of every form most beautiful Słuchając Nightwish obecnie, czuję się pełni sobą. Taki zintegrowany. Tematyka ewolucyjna EFMB bardzo mi się spodobała i utwierdziła w przekonaniu, że to czym od dziecka się interesuję ma sens (i wiecie dlaczego post tak wygląda). Jeśli ukochany band o tym śpiewa, to jak myśleć inaczej? Miłość do obu była jak feeria barw. Oba czynniki dopełniały się wzajemnie i wzmacniały. Pełna homeostaza. W sieci naoglądałem występów live (przekonując się do Floor) i zamarzyłem aby pojechać na koncert. Jako, że sytuacja finansowa się ustabilizowała, należało zrealizować choć to jedno marzenie. Oczywiście wróciłem wniebowzięty. Teraz jako dorosły (świetlik), mogę świecić ludziom w umysłach Nightwishem (a, co ty kurna? Prometeusz ;)). Często w pracy z pielęgniarkami rozmawiam na ten temat. Boli mnie nieprzychylna opinia na temat muzyki metalowej w całości (a jest to chyba najbardziej różnorodny gatunek muzyczny). Jedyne czego mi zawsze brakowały to porozmawiać z kimś o fińskich wirtuozach symfonicznego metalu. Przy okazji wspomnianego Czad Festiwalu natknąłem się na Dream Emporium i integracja, pasja i miłość trwają. Nightwish forever.
  10. 1 point
    Agnieszka, plan zrealizowany :D! Dziękuję, że byłaś ze mną do końca! Było ekstremalnie, szczególnie to stanie przez wiele godzin na zimnie! Ale było warto! Koncert MEGA! Warto było czekać, zmarznąć, umierać z pragnienia i nabawić się zapalenia krtani (tak, jak ja ;)) Dla takich chwil się żyje! Relacja się pisze, ciężko dobierać słowa, więc cierpliwości, bo jeszcze trochę to potrwa;)
  11. 1 point
    Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że w pewnym sensie dorastałam z Nightwish. Zespół poznałam w czasach, gdy nie wszyscy mieli internety, nie było wszechdostępu do muzyki, płyty i kasety kupowaliśmy w sklepach muzycznych ( mój pierwszy shop, gdzie kupowałam muzyczne gadżety to sklepik w podziemiach Błękitnego Wieżowca na Placu Bankowym w Warszawie). Chodziłam do liceum, gdzie muzyką żył cały gmach szkoły, bo równocześnie z klasami ogólnymi uczyły się dwie klasy muzyczne. Nie brakowało tam ludzi, którzy szkolili się w danych instrumentach, ale moją uwagę przykuwały zawsze piękne, często o dużej skali, operowe głosy koleżanek z profilu muz. W szkole działał chór mieszany, którego uwielbiałam słuchać na szkolnych uroczystościach. Dziś myślę sobie, jak bardzo ci ludzie musieli być zorientowani na muzykę, jeśli w tamtych czasach ktoś wyłapał debiutujący fiński band, który dopiero co wydał swoją pierwszą płytę i śpiewa tam "pani z opery" ? Oni się interesowali, uczyli się śpiewu, muzyki, chcieli mieć idoli...chyba dlatego już wówczas pewne osoby z mojej szkoły odkryły Nightwish. I tak na szkolnych korytarzach pierwszy raz usłyszałam jakieś fragmenty z AFF :). Do dziś zastanawiam się, skąd oni to mieli? Kto i jak odkrył wtedy te utwory w Polsce? Skąd wiedzieli? Na moje szczęście ;) Justyna była zakochana z Tuomasie, a ja po skończeniu liceum, gdy zespół wydał Oceanborn "zakochałam" się w Tarji. Chciałam być pod każdym względem jak ona. Z ciemnej blondynki stałam się czarną wielbicielką Turunen! Przefarbowałam włosy wbrew wszystkim i katowałam Gethsemane z pożyczonej kasety(!) w walkmanie Sony. Oczywiście nie słuchałam samego Nightwisha, bo w moim życiu pojawiło się wiele innych odkryć muzycznych. Dopiero po pewnym czasie, gdy dorosłam zaczęłam postrzegać Tuomasa jako poetę kompoztyora, niezwykle utalentowanego i charyzmatycznego. Ale nade wszystko imponowała mi Tarja. Ubierałam się jak ona, chciałam śpiewać, więc przez ponad cztery lata chodziłam na próby i udzielałam się w kościelnym chórze. To była inspiracja ;)! Gdy Tarja odeszła, byłam przekonana, że zespół przestanie istnieć. Chociaż bardzo sceptycznie podchodziłam do Anette, bo przecież była zupełnie inna niż moja idolka TT, to postanowiłam dać Nightwish szansę. I nie żałuje! Do dziś Imaginaerum jest jedną z moich ulubionych płyt. Po kolejnej zmianie wokalistki, wszystkich tych zawirowaniach i w toku różnych poczynań Nightwish wciąż jestem fanką! Nigdy nie byłam wrogo nastawiona do żadnej wokalistki, nie bojkotowałam Tuomasa za słynny list, nie wyróżniam gorszych, czy lepszych albumów itp. Jestem bezwzględnie zakochana w muzyce, tekstach, stylistyce i manierze zespołu. To jest dla mnie ponadczasowe, ja to kupuję, bez żadnych dyskusji. I bardzo się cieszę na jubileuszowy koncert w Polsce. Bo to będzie dla mnie sentymentalna podróż w przeszłość. Moją przeszłość Z Nightwish! Taka moja puenta i podsumowanie na 20-to lecie działalności NW :)
  • Member Statistics

    • Total Members
      1166
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.