Na tym albumie podoba mi się jego niedopracowanie i surowość. Słychać, że muzycy i Tarja błądzili, nie wiedzieli jeszcze jak i co grać ale właśnie to ma największy urok. Najmniej lubię Carpenter, bo według mnie Turunen tutaj niemiłosiernie skrzeczy w refrenie. Za to tekst to mistrzostwo świata. A najlepszy? Mam świętą trójcę tego krążka: Beauty and the beast, Elvenpath oraz tytułowy - Angels fall first. Kolejność dowolna:)