Moje pierwsze spotkanie z twórczością tej wokalistki. Zacznę od okładki albumu. Niezwykle oryginalna i rzucająca się w oczy. Awangardowa, przesycona kolorami, niemal kiczowata. Przyznam, że nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Nie lubię takiej „cukierkowej” kolorystyki. Nigdy jednak nie oceniam zawartości po opakowaniu, więc dałam Sii szansę, choć zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mimo że to nie moja muzyczna bajka, po kilkakrotnym odsłuchaniu płyty wrażenia były pozytywne. Lekkie, przyjemne, wpadające w ucho dźwięki, przy których można się odstresować, napić kawy albo właśnie posprzątać, bujając się w rytm chwytliwych melodii. Choć piosenki są do siebie podobne, nie odnoszę wrażenia powtarzalności. Jest oryginalnie i ciekawie. Mocną stroną tego albumu jest bardzo charakterystyczny, przykuwający uwagę wokal artystki.
W pamięć zapadło mi kilka utworów, m.in. „Clap your hands”, „You’ve changed”, „Bring night”, „Stop trying”, „Never gonna leave me”, “I’m in here”. Utwór “Be good to me” niejasno mi się z czymś kojarzy, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć z czym...
Choć fanką Sii nie zostanę, kupuję zawartość bez opakowania ;)