Jump to content
Piotrek

Co teraz czytamy?

Recommended Posts

A ja podczytuję 6 część Harry'ego :D Czytałam serię wieki temu i już całkiem pozapominałam szczegółów, więc między przeglądaniem artykułów naukowych, przypominam sobie losowo wybraną część. Mam też straszną ochotę zabrać się za Hobbita lub Władcę Pierścieni w ogryginale, ale nie znalazłam ich w bibliotece. Pozostaje mi liczyć na Mikołaja :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

@ Naditiani91

Cykl o Ani bardzo lubiłem, kiedy miałem jakieś 10-11 lat. Nawet napisałem o niej wypracowanie na zakończenie podstawówki (to był chyba egzamin do liceum).

 

Ja ostatnio przerwałem trwający od kilku miesięcy post książkowy (czasami mnie to napada, ale chyba jeszcze nigdy nie ciągnęło się tak długo). Wczoraj zakończyłem czytanie kryminału "Gdzie się podziały dziewczęta" Leeny Lehtolainen. Ciekawe nie tylko ze względu na miejsce akcji ;) , ale także ze względu na bardzo obecnie aktualny temat imigrantów.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja męczę Miłość w czasach zarazy Marqueza i ciągle sobie przypominam tym, jak bardzo nie lubię romansów. Nawet tak dobrze napisanych i w stylu Dżumy czy Obcego Camus, jak ten. Ale to klasyk, a klasyki trzeba znać, więc walczę dalej. W międzyczasie czytam zbiór tekstów Marka Hłaski Felietony. Listy. Palcie ryż każdego dnia, który jest może w znacznej mierze tą socjalistyczną, młodą wersją Hłaski, ale nadal bystrą i przenikliwą, więc warto.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja męczę Miłość w czasach zarazy Marqueza i ciągle sobie przypominam tym, jak bardzo nie lubię romansów. Nawet tak dobrze napisanych i w stylu Dżumy czy Obcego Camus, jak ten. Ale to klasyk, a klasyki trzeba znać, więc walczę dalej. 

 

Pamiętam, że jak czytałam 'Miłość w czasach zarazy" właśnie, to przeraziła mnie na początku grubość tej książki w połączeniu z mdłością początkowych rozdziałów. Reakcja w stylu - 'To się będzie tak ciągnęło przez 600 stron jeszcze? Omatko...".

Ale ogólnie całość bardzo mi się podobała, później już czytało się tak lekko i przyjemnie, że nawet nie wiadomo kiedy przeleciało te 600 stron i człowiek sam siebie pytał 'to już?"

Share this post


Link to post
Share on other sites

Między wybitnymi książkami Richarda Dawkinsa i Fransa de Waala, znalazło się miejsce dla klasyki literatury pięknej. Mowa o głośnej i kontrowersyjnej (katolicy jak zwykle robią z igły widły) powieści "Buszujący w zbożu" J.D. Sallingera. Jest to pozycja idealna dla fanów Nightwisha. Mamy tu buntownika, eskapistę, kompletnie wyalienowanego ze świata. Razi go brud, fałsz i niemoralność świata bogaczy i pozerów. Z drugiej strony mamy tu pochwałę niewinności i dzieciństwa. Szczerze w końcówce, zacząłem słyszeć w głowie "Bless The Child", zajrzałem na forum aby odświeżyć tekst i pasował idealnie ;) Magia podświadomości. Ogólnie książka jest napisana językiem nastolatka a więc mamy wulgaryzmy, seks i alkohol. Fabuła nie należy do skomplikowanych czy różnorodnych a atutem są obserwacja i rozmyślania głównego bohatera wraz z galerią przeróżnych postaci pobocznych. Moje ostatnie literackie przygody są zdominowane przez Nightwishowe spektrum, które prześwietliło mnie na wskroś, i trwa już ładnych parę lat ;)

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przeczytałam nowego Harry'ego i się zawiodłam. Fajnie było wrócić do świata stworzonego przez Rowling, ale to, co się tym razem działo, jak dla mnie nie bardzo trzymało się kupy. Gdzieś widziałam komentarz, że czyta się to bardziej jak fanfic i w pełni się z nim zgadzam.

Przede mną "Borderlands/La Frontera: The New Mestiza" Glorii Anzaludy i "Cosmopolis" Dona DeLillo, ostatnie *cries internally* pozycje na zajęcia z literatury amerykańskiej. A do końca maja towarzyszyć mi będą "The cask of Amontillado" Poego i "The last feast of harlequin" Ligottiego (oba opowiadania polecam!). W międzyczasie mam nadzieję sięgnąć po coś z własnej biblioteczki, która nieustannie się powiększa. Zaczęłam wczoraj katalogować swój księgozbiór. Jest to bardziej czasochłonne (tym bardziej, że ksiązki, które wczoraj wprowadziłam do programu, nie zapisały się i muszę zaczynać od nowa...), niż mogłoby się wydawać, ale myślę, że dobrze będzie mieć wszystko spisane w jednym miejscu. No i zawsze to dobra wymówka, żeby odkładać pisanie licencjatu i mieć co robić podczas sesji :>

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zna ktoś może dobrą książke o Średniowieczu którą mógłby polecić? Może być oparta na prawdziwych faktach historycznych lub fikcyjnych. Nie koniecznie o historii Polski ;P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja czytałam jako lekturę ze średniowiecza "Bizancjum" Judith Herrin - bardzo dobrze się czyta, polecam. Z tych, które nam też podrzucał nauczyciel historii z liceum, wiele osób chwaliło sobie też "Morze wiary" Stephena O'Shea. Wśród tych, które mieliśmy też do wyboru (czyli, znając tego nauczyciela, bardzo dobrze się czyta i są napchane ciekawostkami), znajdą się też:

J. Strzelczyk "Zapomniane narody Europy", "Wandalowie i ich afrykańskie państwo"

I. Wood "Królestwa Merowingów 450-751"

G. Labuda "Pierwsze wieki monarchii piastowskiej"

H. Samsonowicz "Dzień chrztu i co dalej"

G. Faber "Merowingowie i Karolingowie"

R. Collins "Hiszpania w czasach Wizygotów"

M. Rodinson "Mahomet"

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ze średniowiecznych klimatów mogę polecić Hardą Elżbiety Cherezińskiej. Przyjemnie się czyta. Na tyle przyjemnie, że nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejną część, która czeka na mnie na półce.

 

 

A ja ostatnio przeczytałam cykl Parabellum mojego ulubionego, polskiego autora literatury, powiedzmy, rozrywkowej. I jestem zachwycona. ♥ Chociaż ciężko mi przyjąć do wiadomości takie zakończenie... Jak tylko dorwę tego Remigiusza Mroza, to... no. Sami wiecie co mu zrobię. Albo się domyślcie ;)

 

Chociaż, z drugiej strony Pan Mróz ma wiele zalet: trzyma czytelnika w napięciu. No i świetnie kreuje postacie. Bohaterowie jego książek są tak barwni, że łatwo się z nimi zżyć. (Chyłka! ♥)

Niech świadczy o tym fakt, że moją najukochańszą postacią w Parabellum był kapitan Wehrmachtu. Nie dość, że straaaszliwie inteligentny to jeszcze przystojny. ;)

W najbliższe dni (no, może tygodnie, biorąc pod uwagę w jakim tempie się do tego zabieram) planuję przeczytać Potop. W ramach poszerzenia kontekstów maturalnych oraz uspokojenia mojego dziadka, który jest psychofanem Sienkiewicza i wysiuda mnie z domu, jak nie dokończę Trylogii :')

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mróz jest strasznie miłym człowiekiem btw. (Ach ten Festiwal Książki ♥). Polecacie jego książki? Bo ja się już zetknęłam z różnymi opiniami na temat jego twórczości i nie wiem, czy warto czytać, czy nie. :)

Ja się dobrałam wreszcie do jednego z moich świątecznych prezentów: "Kobiet Witkacego. Metafizyczny harem" M. Czyńskiej, które jest napisane jeszcze lepiej niż "Witkacego portret wielokrotny" Deglera, czyli po prostu wspaniale. Trochę jak biografia, trochę jak powieść - trochę jak Witkacy, trochę jak Krall. No cud, miód i orzeszki (zwłaszcza że ja ostatnio w książkach Krall się zaczytuję). ♥

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zawsze odpisuję ludziom z opóźnieniem :c

Książki Mroza jak najbardziej polecam! Dla wartkiej akcji, bohaterów na tyle barwnych, że jeszcze długo po skończeniu lektury ma się wrażenie, że wystarczy sięgnąć po telefon, a po drugiej stronie odezwie się Chyłka czy Zordon. Tak, tak, Zordon. Można ładnie przezwać Kordiana? Można!

Na korzyść Mroza przemawia też fakt, że wcisnęłam w mojego tatę Parabellum. W mojego tatę, który jest anty - czytelnikiem. Właśnie pochłonął pierwszy tom i już pyta, czy mam przy sobie drugi. Moje serce się raduje. ♥

A tutaj najnowszy wywiad z Panem Pisarzem. Można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy: http://www.playboy.pl/ludzie/1504/zycie-nieustannie-depcze-pisarzom-po-pietach-wywiad-z-remigiuszem-mrozem

Poza tym, opis Mroza na Facebook'u też zachwyca:

"Autor powieści gatunkowo rozstrzelonych w spektrum transcendującym własne wyobrażenie o tym, gdzie je szufladkować."

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Aktualnie czytam - a właściwie pochłaniam, nową (sprzed 2 lat :v) powieść Jaume Cabre "Jaśnie Pan". Napisana w zupełnie inny sposób niż "Wyznaję" tego samego autora, gdzie opowieść snuła się powoli przez 600 stron. Tutaj jest po krzyku po 200 stronach i szczerze nie wiem co się stanie na kolejnych 200, ale mam wielką ochotę dowiedzieć się jak najszybciej ::)

 

A przed "Jaśnie Panem" czytałam "Raj tuż za rogiem" Vargasa Llosy, powieść o malarzu Gauguinie, który jest tam opisywany w taki sposób, że teoretycznie powinno się do niego zniechęcić, ale im dalej w głąb ksiązki, tym bardziej nie jest się w stanie go nie lubić ::) Polecam wszystkim artystom, malarzom, marzycielom, a szczególnie tym, którzy robią w życiu coś, czego by nie chcieli. Dla mnie była to bardzo budująca i inspirująca książka. 

 

Ktoś czytał? Ktoś tutaj czyta książki tego rodzaju? Może poleci coś podobnego? :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio przeczytana przeze mnie książka to: "Co jest, kocie? Wszystko, co musisz wiedzieć, aby zrozumieć swojego kota!" autorstwa Małgorzaty Biegańskiej-Hendryk.

 

Polecam wszystkim miłośnikom kotów. Czyta się wspaniale. Wiele się z niej dowiedziałam. Taka wiedza o kocim zachowaniu w pigułce :) Rozdziały są dobrze podzielone, więc bez problemu można znaleźć to, co aktualnie nas interesuje, ale jednak polecam przeczytanie wszystkiego od deski do deski.

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

W zeszłym roku przeczytałem bardzo mało książek- jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Zobaczymy co będzie w 2017.

Na razie czytam "Ofiarę dla burzy" Dolores Redondo, czyli trzecią część cyklu, w którym zagadki kryminalne mieszają się z mitologią Basków i nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie po człowieka ludzki zabójca, a kiedy demon bądź opętany przez niego człowiek.

Share this post


Link to post
Share on other sites

7cc2cf1fef31c0b6med.jpg

 

"W cieniu prawa" to moje pierwsze spotkanie z prozą Remigiusza Mroza. Twórcy, który odniósł oszałamiający sukces komercyjny, stając się jednym z najpopularniejszych współczesnych pisarzy w naszym kraju. Do pozycji tej podchodziłem z pewnymi obawami, mając w pamięci, że autor wydał na przestrzeni paru lat kilkanaście książek, a jak wiadomo ilość najczęściej nie idzie w parze z jakością. Jest to pisarz, który pracuje w tempie ekspresowym, jak w fabryce. Z pewnością uwagę przykuwa piękne wydanie z twardą okładką, no ale znając wiadome przysłowie o ocenianiu na podstawie okładki – przejdźmy do meritum.

Opisywana pozycja to konglomerat kilku gatunków, oczywiście wiodącym jest kryminał retro, którego akcja dzieje się na początku XX wieku, znajdziemy tu też pewne pierwiastki thrillera prawniczego, ale – ku zaskoczeniu – nie brakuje także sporo elementów powieści obyczajowej i sagi rodzinnej albo jak kto woli dramatu, jeśli byśmy mieli używać filmowej nomenklatury. Zatem czytelnicy spodziewający się typowego kryminału w czasach historycznych będą pewnie trochę zawiedzeni.

Na pochwałę zasługuje sprawność językowa Mroza. W zasadzie do żadnego wersu nie można się przyczepić, żadne zdanie nie jest grafomańskie. Jest to po prostu bardzo sprawnie napisana rzecz, do tego przewaga dialogów nad narracją sprawia, że całość czyta się szybko i lekko. Autor hołduje również szkole, która w znacznym stopniu ogranicza atrybucje dialogowe, stąd wymiany zdań są bezpośrednie, zaś czytelnik przelatuje nad nimi niemal błyskawicznie.

Mimo dobrze wypracowanego warsztatu sama warstwa fabularna nie powaliła mnie na kolana, choć trzeba przyznać, że książka do ostatniej strony jest interesująca i to trzeba zaliczyć po stronie plusów. Może też po pierwszej części spodziewałem się rasowego kryminału historycznego do samego końca, a tak nie jest. Niemniej mimo wejścia w powieść obyczajową w dalszej części całość trzyma się kupy. Można także trochę ponarzekać na psychologię postaci i fakt, że ich motywacje nie do końca zostały wyjaśnione. Zastanawiałem się też, czy główny bohater będący w gruncie rzeczy prostym chłopem, mógł być tak błyskotliwy, no ale cóż – licentia poetica.

Osadzanie powieści w konkretnym czasie i miejscu wymaga pewnego reasearchu od pisarza. Tutaj autor odrobił lekcję i przygotował wiarygodne tło, choć też nie jest ono zbyt mocno rozbudowane i za dużo na temat Galicji w latach 1909-1910 się nie dowiemy. Jednak niewątpliwie nie ma w tym obszarze żadnych zgrzytów, tu i ówdzie zostało przemycone co nieco z tamtych czasów i można się wczuć w klimat powieści. Kolejny plus dla Mroza.

Summa summarum muszę zakonotować, że w dobie zalewającej nas grafomanii i pozycji fatalnie napisanych warto docenić dość ciekawą powieść z dobrym stylem, w której czuć sprawność językową i rzemiosło autora. Nie jest to wielka literatura, niemniej to solidna pozycja i życzyłbym sobie, aby na rynku była to co najmniej norma. Tuszę, że nie jest moje ostatnie spotkanie z panem Mrozem i chętnie przeczytałabym jakąś inną jego powieść.

  • Like 4

Share this post


Link to post
Share on other sites

Uwielbiam historię Stanów Zjednoczonych oraz bardziej indefikuje się "amerykańskim snem" niż z dziedzictwem Piastów i ciągle wałkowanym patriotyzmem z szkolnych lektur. Z tych powodów jak i uwielbienia dla psychiatryków i psychologii, musiałem sięgnąć po Alienistę Caleba Carra. Rzecz dzieję się w okresie "Wieku pozłacanego" (od zakończenia wojny secesyjnej po konflikt z Hiszpanią o Kubę). Ważkie sprawy jak napływ imigrantów, rozwój przemysłu czy wszechobecna korupcja i zepsucie organów państwowych i wszelkich elit są w powieści niezwykle barwnie i plastycznie pokazane. Tło zbudowane pierwszorzędnie a język autora bogaty oraz wystylizowany, dodający klimatu. Fabuła opowiada o alieniście (coś jakby dawny psychiatra, psychopatolog) Laszlo Kreizlerze o własnym, niepodręcznikowym spojrzeniu na psychologię z wyszczególnieniem przestępców. I tak Nowym Jorkiem w 1896 r. wstrząsa fala, tajemniczych morderstw na miarę sprawy Kuby Rozpruwacza. Policja jak to oni, jest wyjątkowo nieudolna, śledztwo przyjmuję główni bohaterowie w tym narrator-dziennikarz, (niezbyt legalnie) za zgodą ważnej postaci historycznej jaką był Theodore Roosevelt. Akcja toczy się wartko. Wyższe sfery oraz duchowieństwo też mają tu coś to powiedzenia, intrygi się zagęszczają a przeważający liczebnością biedacy, robią to potrafią najlepiej (dalej musiałbym nieznacznie spoilerować). Powieść posiada najlepsze cechy kryminału, thrillera i powieści psychologicznej. Postacie są nietuzinkowe i zapadają w pamięć. Jeśli kogoś interesują mroki ludzkiego umysłu, granica między bestialskim wychowaniem w nędzy a psychopatologią lub pragnie przeczytać dobry kryminał, książkę gorąco polecam :devil:

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

O ile kryminałów w ostatnich latach czytam dużo, to tych umieszczonych w Polsce jakoś unikam, sam nie wiem dlaczego...

 

Wspomniana przeze mnie wcześniej ''Ofiara dla burzy'' to ostatni tom trylogii umiejscowionej w Kraju Basków. Polecam ją tym, którzy mają ochotę na połączenie kryminału i folkloru z odrobiną fantastyki. Jest to też okazja aby dowiedzieć się czegoś o Baskonii, a nawet poznać trochę słów i zwrotów z używanego tam języka.

 

Kiedy kilka lat zamknięto poznańską Czytelnię Brytyjską, jej zbiory beletrystyki przejęła główna wypożyczalnia Biblioteki Raczyńskich. Ostatnio po pracy wpadłem tam po coś anglojęzycznego i wyszedłem z książką 'Fruiting Bodies'. Główna bohaterka to pisarka, która lubi się bawić w detektywa, a że podczas jej pobytu na porodówce ktoś zabija popularnego położnika, to świeżo upieczona matka nie może się oprzeć pokusie i rozpoczyna własne dochodzenie.

 

O ile kryminałów w ostatnich latach czytam dużo, to tych umieszczonych w Polsce jakoś unikam, sam nie wiemn dlaczego...

Wspomniana przeze mnie wcześniej ''Ofiara dla burzy'' to ostatni tom trylogii umiejscowionej w Kraju Basków. Polecam ją tym, którzy mają ochotę na połączenie kryminału i folkloru z odrobiną fantastyki. Jest to też okazja aby dowiedzieć się czegoś o Baskonii, a nawet poznać trochę słów i zwrotów z używanego tam języka.

Kiedy kilka lat zamknięto poznańską Czytelnię Brytyjską, jej zbiory beletrystyki przejęła główna wypożyczalnia Biblioteki Raczyńskich. Ostatnio po pracy wpadłem tam po coś anglojęzycznego i wyszedłem z książką 'Fruiting Bodies'. Główna bohaterka to pisarka, która lubi się bawić w detektywa, a że podczas jej pobytu na porodówce ktoś zabija popularnego położnika, to świeżo upieczona matka nie może się oprzeć pokusie i rozpoczyna własne dochodzenie.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio przeczytałem Najwspanialsze widowisko świata Richarda Dawkinsa. Z początku tytuł miał być inny a mianowicie Tylko teoria? Jako, że był zajęty, autor musiał wymyślić nowy (i całe szczęście!). Pomysł podsunął mu T-shirt z napisem "Ewolucja - najwspanialsze widowisko świata, jedyna rozrywka w mieście" od anonimowego sympatyka. Konsekwencji tego faktu chyba nie muszę wyjaśniać ;) . Brytyjczyk zwany niekiedy rottweilerem Darwina w wyżej wymienionej książce przytacza liczne twarde fakty jako świadectwa ewolucji. Taki jest główny koncept. Ewolucja jest faktem (słowo teoria ma aż 3 definicję). Treść daleka jest od spekulacji. Autor przytacza dane na temat doboru sztucznego (psy, koty, kapusta), eksperymentów w środowisko naturalnym nad gupikami czy jaszczurkami czy chyba najsłynniejszy nad E. coli, wściekle przy tym kąsając kreacjonistów (ktoś tak szanowany mógłby sobie darować taką nadgorliwość). Gdyby tego było mało, są przecież skamieniałości, wiek Ziemi szacuję się na parę miliardów lat ani jak by chcieli zwolennicy inteligentnego projektu i Księgi Rodzaju, 10 000 lat (Dawkins objaśnia metody pomiaru, datowania), naszym organom daleko do doskonałości a naturze do miłosierdzia czy celowego okrucieństwa. Dobór naturalny jest obojętny. Książka jest naprawdę przystępnie napisana, wszystko jest ładnie objaśnione. W szkole nie trzeba było mieć 5 z biologii (choć znajomość pewnych zjawisk pomaga w pełniejszym zrozumieniu). Taki był cel autora. Wbrew pojawiającej się cenzurze w podręcznikach, negowania faktów, brytyjski ewolucjonista jasno pokazuję prawdę, którą należy zaakceptować jeśli cechujemy się otwartym umysłem. I nie jest to kwestia wiary czy ateizmu. Świetnym dodatkiem są przypisy do polskiego wydania. Obrazujące (a raczej anihilujące) polskich posłów i europosłów. W Polsce mamy liczną rzeszę kreacjonistów, ludzi zaprzeczających a w szczególności ignorujących naukę i fakty. Według licznych ankiet, w Europie gorzej wypada tylko Turcja a to przecież kraj muzułmański. Finowie plasuję się gdzieś tak po środku. Cóż więcej, mogę napisać fanom Nightwish. Zapuście sobie The Greatest Show on Earth :D

Wkrótce co nieco o innej książce Richarda Dawkinsa - Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa.

W międzyczasie przerobiłem 6 tomów cyklu Star Carrier Iana Douglasa. Jest to nie lada gratka dla fanów militarnej sci-fi. Jeśli za młodu marzyliście o karierze pilota gwiezdnego myśliwca, to propozycja dla was. Odległa przyszłość oraz eksploracja kosmosu rodzą ważne pytania na temat kondycji oraz "esencji" ludzkości. W jakim kierunku podąża nieustanny rozwój technologii? Czy staniemy się cyborgami czy czy też czymś zgoła niewyobrażalnym? Co z samostanowieniem sztucznej inteligencji? Czy pokonamy problemy komunikacyjne i się zjednoczymy? Fabularnie podążamy za kosmiczną flotą Ziemian wraz ostrzem włóczni którą stanowią myśliwce. Akcję widzimy główni z perspektywy dwóch głównych postaci. Czyli za dowódczym stołkiem i na linii frontu (tworzenie postaci nie jest chlubą autora). Ludzkości bowiem grozi, tajemniczy sojusz różnych gatunków obcych, całe ich galaktyczne imperium z prześcigająca nas technologią, pragnące zatrzymać nasz rozwój. Obawiają się, że zmierzamy ku transcendencji. Technicznej osobliwości. Do głównych zalet cyklu należą niezwykle plastycznie przedstawione batalie w przestrzeni kosmicznej, kreacja obcych inteligentnych gatunków (doskonale przedstawione problemy komunikacyjne, psychologiczne i kulturowe), przystępność (dużo fizyki, relatywistycznych efektów podróży kosmicznych) i wartka akcja. Jeżeli interesują Was cywilizację pozaziemskie, obce planety, zdumiewający świat przyszłości, czy po prostu chcecie poczuć się jak Luke Skywalker, to jak najbardziej polecam.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Aktualnie jestem w trakcie czytania "Po prostu przyjaźń" autorstwa Hanny Rydlewskiej. Książka składa się na sekcje: 1 wywiad z dwiema osobami przyjaźniącymi się ze sobą i 2 rozmowy z psychologami/naukowcami na tematy przyjaźni dotyczące.Całość razy 5.;Przyjemna,czasem żartobliwa forma rozmów.Możemy dowiedzieć się z tej książki np. czym się różni przyjaźń od miłości,czy tak zwana "przyjaźń z korzyściami" to wciąż tylko przyjaźń oraz na czym przyjaźń sama w sobie polega-pod względem psychologicznym i neurobiologicznym.Generalnie całkiem ciekawa rzecz.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

@"LuciferMorningStar"

Jeszcze nie przeczytałem ani "Największego widowiska..." ani nawet "O powstawaniu gatunków". Trzeba będzie się zabrać. Ciekawa informacja z tymi badaniami dotyczącymi wiary w ewolucję. Możesz podać linka do źródła? Chętnie poczytam więcej na ten temat.

 

Obecnie czytam "Jeden dzień w starożytnym Rzymie" Alberto Angela. Autor zabiera czytelnika na spacer po Rzymie w okresie panowania cesarza Trajana. Przechadzka zaczyna się rano, więc poznajemy na początku ówczesne zwyczaje dotyczące toalety, rozkładu domu itp. Potem wychodzimy na ulicę, zachodzimy do kamienicy czynszowej, do ówczesnego baru szybkiej obsługi, itd. Świetna rzecz.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Myślę, że "O powstawaniu gatunków" możesz sobie darować. Po pierwsze, Dawkins jako źródło wykorzystuję jedynie I wydanie (Karol Darwin w następnych, ugiął się przed opinią publiczną, przywołując Stwórcę). Jego publikację są tak naprawdę jednym wielkim streszczeniem dzieła Darwina. Po drugie polski przekład jest często nieadekwatny do myśli które chciał przekazać twórca teorii ewolucji. Dobrym przykładem jest polski przypis do "Największego widowiska świata". Richard Dawkins dokładnie omawia zdanie zawarte na koszulce Nightwish "Tree of Life", autor przekładu stwierdza, że zostało wielokrotnie źle przetłumaczone, nawet w najnowszych wydaniach. Po trzecie, Darwin w wielu rzeczach się mylił (dlatego obecnie funkcjonuję neodarwinizm) lub zwyczajnie nie wiedział (DNA). A tu linki: http://www.gallup.com/poll/21814/evolution-creationism-intelligent-design.aspx

http://www.pewforum.org/2013/12/30/publics-views-on-human-evolution/

https://www.theguardian.com/news/datablog/2009/jul/01/evolution

http://www.student.oulu.fi/~ktikkane/EUevocre.html

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Znacie Ursule Le Guin? Ziemiomorze? Amerykanka, została obsypana licznymi nagrodami za cykl Ekumena (Hain). Każdą powieść (mikro-powieść) czy opowiadanie można czytać oddzielnie albowiem nie jest to typowe science fiction. Autorka koncentruję się na psychologii swoich bohaterów (głównie mężczyzn, choć późniejsza twórczość idzie w stronę feminizmu). Cała otoczka innych światów służy ukazaniu głębi człowieka, jego moralności, ambicji i uniwersalnych emocji. Le Guin, nie specjalnie skupia się na kreacji obcych planet. Za to tworzy społeczeństwa z kompletnie odmiennymi wartościami społeczno-kulturowymi (bez tabu, seks, płciowość grają ważna rolę). Przyznam, że robi to wybitnie. Styl pisarski znanej pisarki zmieniał się na przestrzeni lat. Z baśniowo-poetyckiego i form przejściowych przeszedł w (bo ja wiem?) modernizm, język znany z powieści psychologicznych. Skąd u mnie ta kosmiczna perspektywa? Ostatnimi czasy wyszły dwa omnibusy skupiające wszystkie utwory z tego uniwersum. Ursula debiutowała w 1966 roku! Ursula Le Guin często piszę o ekologii i drzewach, prowadzi ciekawe eksperymenty myślowe. To ona wynalazła ansibl - urządzenie natychmiastowej łączności. Zgłębia zagadnienia spoza głównego nurtu sci-fi (znawcy jej dzieła nazywają soft science fiction). Postacie z jej twórczości są zwykłymi ludźmi, nikim wybitnym czy herosem z miotaczem. Amerykanka nie piszę typowe rozrywkowo. Jej powieści mają raczej ślamazarne tempo, skłaniające bardziej do refleksji, filozoficzne, wielowymiarowe, z głębią. Postacie na ogół nie są jakoś wybitnie charyzmatyczne. Wybory, wydarzenia przed którymi stają, definiują je, odmalowują, nadając charakteru ( jak to w prawdziwym życiu). Podsumowując. Klasyka napisana barwnym, poetyckim językiem, rozgrzewająca neurony ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.