Jump to content
Sign in to follow this  
Agnees

Ursynalia, Warszawa 2012

Recommended Posts

Gdy cały wyjazd do Pragi był opłacony i dopięty na ostatni guzik, nadszedł pamiętny dzień 7 marca, w którym to ogłoszono występ Nightwish na Ursynaliach. Moja radość była nie do opisania. A jednak nie zapomnieli o nas!

Kupiłam karnet na wszystkie dni, mam 30min z domu na kampus SGGW więc nie było problemu. Pierwszy dzień na luzie, poszłam obejrzeć tylko Slayera i Limp Bizkit – trzeba było zachować siły na kolejny dzień, który się okazał chyba najbardziej masakrycznym dniem w minionym roku xD

Równo o 14, gdy zaczęli wpuszczać osoby poleciałam ze znajomymi pod scenę. Bosko, pierwszy rząd, środek sceny. Idealnie. Jak to w Polsce oczywiście opóźnienia musiały już być na samym początku. Koło 16, gdy jeszcze było w miarę luźno wyskoczyłyśmy po jedzenie oraz do cudownych, niebiesko-białych pomieszczeń ;) A dalej murem przy barierce do nocy… czas oczekiwania był jedną wielką tragedią. Ludzie byli ściśnięci jak sardynki odkąd tylko Hunter pojawił się na scenie. Zaczęło być ku*ewsko zimno i zaczął kropić deszcz. Były momenty, że chciałam wyjść… Na In Flames było istne piekło, myślałam, że nas tam zabiją x) Co chwila musiałam się uchylać od latających glanów nade mną ze wszystkich stron. Z tyłu glany i wrzaski w stylu: na*ierdalać!, Slayer ku*wa!, metal ku*wa! Krzysztof Krawczyk ku*wa!, z boku łokcie, a z przodu leżący na tobie ochroniarz łapiący ludzi z góry. Miazga totalna. Ale myślę sobie – wytrzymałam tyle, no nie mogę zrezygnować, dam radę! Nie czułam nóg, ledwo łapałam powietrze, ale dobra. Jedynym plusem było to, że podczas przymusowej fali przesunęłam się bardziej w lewo idealnie jak potem się okazało na wprost Marco. Koncertu Nightwish nie będę opisywać. Było wspaniale, bo stałam przed nimi w pierwszym rzędzie… ale stanowczo za krótko! Jak widziałam potem skróconą setlistę o 4 piosenki byłam załamana. Cudowna polska organizacja! Nie będę nawet tego komentować, szkoda słów. Zapamiętałam tylko bardzo dobrze początkową Finlandię, ogniste Planet Hell, gdzie publika dostała totalnego fioła. Aż Tuo i Marco patrzyli się na nas w osłupieniu co my kurde wyrabiamy. Nie mogłam się skupić na grze, bo co chwila znów musiałam się uchylać przed oberwaniem w łeb! Efekty wizualne, pierwsza klasa jak zawsze. Anetka niestety nie w formie, ale i tak dawała z siebie wszystko. Końcowe konfetti dało piękny efekt. 11 piosenek? Kpina totalna, no ale co zrobić – takie uroki festiwali.

Po koncercie pomachałyśmy im przez okno vana, którym jechali ( wow nawet zapalili światło byśmy ich widzieli) no i tyle, pozostał ogromny niedosyt. Dalej trzeba było wrócić do domu, co było ekstremalnie trudne, bo ledwo mogłyśmy chodzić. Reasumując: Polska publika w porównaniu do innych jest bardzo… hymmm… specyficzna ;p Stałam murem 10h przy barierkach, jakieś 15 siniaków, wgniecione żebro i rozcięta warga xD Na 3 dzień festiwalu nie dotarłam, no chyba, żeby zawieźli mnie na noszach to może wtedy dałabym radę hahaha.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.