Jump to content
Maggie

Seriale

Recommended Posts

Zacznijcie od 1 sezonu New Who (czyli od odcinka Rose chyba) z 2005 roku. Ja sama jeszcze nie obejrzałam klasyków. A jak zareklamować...? Doktor Who jest najdłużej emitowanym serialem sci-fi, bo emitowanym z przerwami od 53 lat. Jest tak naprawdę wielogatunkowy, w zależności od odcinka można w nim znaleźć i komedię, i wciągające kryminało-sensacjo-sci-fi, i fantasy, i powroty do różnych historycznych momentów w dziejach ludzkości. Bywa absurdalny, bywa romantyczny, bywa poważny, bywa śmieszny, bywa straszny. Ale zawsze jest cholernie inteligentny i niesie za sobą przesłanie dobra, tolerancji i odwagi. Jest też taki mega trafny cytat jednego ze scenarzystów od początku New Who, a obecnie (od 5 do 10 sezonu) scenarzysty wiodącego i współtwórcy serialu - fanfary! - Stevena Moffata:

It's hard to talk about the importance of an imaginary hero. But heroes ARE important: Heroes tell us something about ourselves.

History tells us who we used to be, documentaries tell us who we are now; but heroes tell us who we WANT to be.

And a lot of our heroes depress me. 

But when they made this particular hero, they didn't give him a gun--they gave him a screwdriver to fix things. They didn't give him a tank or a warship or an x-wing fighter--they gave him a box from which you can call for help. And they didn't give him a superpower or pointy ears or a heat-ray--they gave him an extra HEART. They gave him two hearts! And that's an extraordinary thing. 

There will never come a time when we don't need a hero like the Doctor.

 

Teraz chociaż wiem w co się w razie czego pakuję. Czytałam właśnie, że to tasiemiec kręcony od czasów dinozaurów, a w każdym razie w okolicach hipisów i tak nie bardzo wiedziałam za co się zabrać, bo miałam wrażenie, że ludzie (nie licząc może dzikich, naprawdę dzikich Whoviansów) nie oglądają za bardzo tych starych Doktorów. Wnioskuję to, bo zawsze trafiam na zdjęcia jakichś Mattów Smithów czy Davidów Tennantów, a nie starszych aktorów (podejrzewam, że rozpoznałabym styl starego dobrego przedpotopowego serialu, gdybym nań trafiła). Moffata już troszkę znam dzięki Sherlockowi i jakoś tak jest, że te fandomy chodzą ze sobą w parze, więc, skoro na nowego Sherlocka będę czekać do 2050 (zakładając, że się W OGÓLE doczekam), to może, jak nie będę miała co robić, to skompletuję sobie tę parę. Z Twojego opisu wynika, że może mi się spodobać. :D

 

A co do nowego Sherlocka - jeszcze nie widziałam ostatniego odcinka, bo oglądam z mamą, a w domu będę dopiero w piątek. A jest on raczej dość rozstrzygający, więc na razie się wstrzymam z opinią. Niemniej zapowiada się, że w 10. sezonie DW nie umrze żadna główna postać (bo nie ma żadnej starej, która jeszcze by żyła poza Doktorem xD), skoro w 4. sezonie Sherlocka umiera kto umiera. W sensie. Z reguły wystarcza Moffowi i Gatissowi jedna znacząca śmierć na jeden z sezonów w danym roku, więc tak liczę sobie na to.

Za to po raz kolejny Benedict i Matrin zagrali cudownie, w tym sezonie mieli - jakby na to nie patrzeć - więcej możliwości do wykazania się na polu aktorskim i wyszło im to świetnie. No a w kwestii fabuły (jak mówiłam) więcej po weekendzie. :)

Nie ma tu spoilerów! Można bezpiecznie czytać! ;) 

Pierwszy raz spotykam się z opinią pozytywną odnośnie czwartego sezonu. :D No, ale jeszcze nie widziałaś ostatniego odcinka, więc może Twoja opinia się drastycznie zmieni, kto wie? Większość ludków narzeka na chaos, luki w fabule, śmierć Johnlocków (Jezusie, ile naiwnych panienek jest w tym fandomie! Trzeba w ogóle nie mieć intuicji, żeby oczekiwać od tych akurat protagonistów najlepiej ślubu na koniec!), ale ja tak nie rozpaczam. To prawda, że gra Benedicta i Martina to olbrzymi plus dla całości! Ale wszyscy grali świetnie, nie tylko ta parka. Zgadzam się - luki w fabule są i chaos też, a mi brakuje trochę czegoś w stylu mojego prywatnego ulubieńca tj. A Study in Pink - zagadka, trochę żartów, trochę dramatu, trochę przyjaźni - a wszystko trzyma się kupy bez Jamesa Bonda (to taka metafora na te wszystkie zagrywki z kina akcji w czwartym sezonie), ale rozerwałam się trochę. Pierwszy odcinek był chyba najgorszy, a potem kolejne dwa świetnie trzymały w napięciu. Oglądanie bez czepiania się wszystkiego bardzo pomogło mi się nie złościć na Moffatissa za ten bajzel, który narobili. 

Cóż, następny sezon, o ile znajdą czas, by go nakręcić może wrócić do starej formy detektywistycznego serialu... po tej drodze przez piekło. ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czy ktoś z userów, ogląda Wikingów? Naprawdę fenomenalny serial. Pożeracz czasu bijący na głowę, zjadającego kropeczki Pacmana. Dość wiernie oddane realia historyczne wczesnego średniowiecza z całym spektrum intryg, polityki, mentalności i prostego życia tamtych czasów. Przyjemnie jest oglądać i zgłębiać historię słynnych Wikingów i nie tylko! Patrzeć ku źródłom które kształtowały obecne państwa, czy po prostu wyruszyć, hen na nieznane wody. Ambicję i marzenia obecnie żyjących ludzi są nam znane, tym ciekawiej jest poznawać motywację i rozterki dawnych cywilizacji. Serial wykorzystuję liczne zagrywki z Gry o tron, nie to, że kopiuję, po prostu specyfika czasów miecza i topora. Gra aktorska na najlepszym poziomie (Travis Fimmel zagrał w Warcraft) z pięknie wpasowująca się muzyką zespołu Wardruna. Choć ostatni sezon miał spadki formy, dalej pozostaję jednym z najlepszych i najbardziej cenionych seriali. Dla pasjonatów historii jak i zwykłych kanapowców (fotelowców?) pozycja idealna, szczególnie w mroźne wieczory, dodające klimatu.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Z "Wikingów" obejrzałam tylko pierwszy odcinek. Nie zachwycił mnie jakoś bardzo, tym bardziej że dużo już jest tych odcinków a ja nie mam jakoś szczególnie dużo czasu na seriale. Poza tym mam za sobą całą "Grę o Tron" i inne stylizowane na średniowiecze seriale już mnie nie pociągają. Może kiedyś nadrobię :)

 

A słyszał ktoś kiedyś o serialu "Medyceusze. Władcy Florencji"? Może to już było w poprzednich tematach, nie wiem. To już nie średniowiecze a początek renesansu. W roli głównej aktor bardzo znany z "Gry o Tron", chyba właśnie dlatego zaczęłam oglądać. Byłam wtedy chora, więc jako wzorowa maturzystka obejrzałam cały pierwszy sezon (jest tylko jeden). Cudo :) Dobra fabuła, wciąga. I świetny utwór na intro. Czekam na drugi sezon.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jestem w szoku po finale 4 sezonu- za dużo złego się tam wydarzyło. Ja natomiast słyszałam opinie, że serial trochę zmienia wydarzenia z historii ;) Widziałam teaser 5 sezonu. Najbardziej ucieszyła mnie scena z Haraldem Pięknowłosym ponieważ coraz bardziej uwielbiam tę postać (i tego aktora :D). Czekam z niecierpliwością na dalszy sezon. W ferie natomiast nadrabiam zaległości z "the affair" i "american horror strory". Po maturze zaś oglądam wszystkie seriale których jeszcze nie miałam szansy obejrzeć (a jest ich trochę :P)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zachęcona przez Paulę zaczęłam oglądać Doctora Who... i jestem zaskoczona. Obejrzałam jakieś sześć odcinków, zgodnie z zaleceniem, zaczynając od odcinków z 2005 i, o dziwo, nie mogę się oderwać, a, jak dotąd, jest to coś wyjątkowo nie w moim stylu. Znaczy, ten klimacik komediowego scine fiction z gumowymi kosmitami w stylu Power Rangers jest czymś, czego nie widziałam od czasów... Power Rangers i seriali młodzieżowych z czasów mojego wczesnego dzieciństwa, a mimo to oglądam dalej. :D

Mam sentyment do podobnych produkcji, bo bardzo kojarzą mi się z minioną dobą, gdy wszyscy nie byli super piękni, a efekty były skaleczone, ale to nie tylko to. To się po prostu dobrze ogląda. Można polubić głównego bohatera, który jest ewidentnie na haju - świat się wali, a ten się śmieje i wtedy analogicznie - ja się śmieję. Szczerze mówiąc, zdążyłam polubić odtwórcę roli tytułowej i jest mi  źle już teraz, że, zdaje się, po pierwszym sezonie przyjdzie mi się z nim pożegnać. Wiem, że wszyscy zachwycają się Tennantem i Smithem, ale Eccleston jest świetny i nie jestem pewna, czy potrzebuję innego Doktora. Zastanawia mnie, bo jestem laikiem i nic nie wiem, jak to jest z kolejnymi Doktorami, znaczy, skąd się biorą, skoro ten jest ostatni z Władców Czasu? No, ale to jest serial scine fiction z niebieską budką przemieszczającą się w czasie i przestrzeni, więc czas i przestrzeń są naturalnie czymś umownym. Ciekawe, czy formuła serialu się zmieni, to też mnie chwilowo nurtuje, w miarę zmiany Doktorów. Chwilowo jest to pół-logiczna komedia scine fiction, gdzie główny bohater rży ze śmiechu non-stop, stojąc niemalże na gruzach płonącego wszechświata (ale to naprawdę, jakkolwiek by to nie brzmiało, nie jest wada - bardzo odpręża mnie ta formuła). ;)

Po sesji czegoś takiego potrzebowałam. Choć mam cichą nadzieję, że w przyszłości będzie więcej odcinków bez gumowych kosmitów typu Jabba the Hutt.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale jestem dumna! ♥ Wszystkiego o regeneracji się dowiesz w swoim czasie. ;) A potwory są z każdym sezonem gumowe mniej, odwrotnie proporcjonalnie do zwiększającego się budżetu i rosnącej popularności serialu. Teraz DW powstaje we współpracy BBC z Netfliksem, więc ostatnim sezonom już praktycznie nic nie można zarzucić pod względem efektów specjalnych. :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale jestem dumna! ♥ Wszystkiego o regeneracji się dowiesz w swoim czasie. ;) A potwory są z każdym sezonem gumowe mniej, odwrotnie proporcjonalnie do zwiększającego się budżetu i rosnącej popularności serialu. Teraz DW powstaje we współpracy BBC z Netfliksem, więc ostatnim sezonom już praktycznie nic nie można zarzucić pod względem efektów specjalnych. :)

 

Skończyłam pierwszy sezon. Już wiem o regeneracji (spodziewałam się, że o to właśnie chodzi). Poza tym jestem w żałobie, bo jaaa lubiiiłam teeego Doktoraaa... a tu David Tennant. Czuję, że nie łatwo mi się będzie przyzwyczaić. Ech, mam fatalną skłonność do przywiązywania się do fikcyjnych postaci. Niby jest ta sama, ale to już nie będzie "fantastic". Smutno mi. Jakby zginął, to chociaż można by go wskrzesić (bazując na banalnym schemacie wskrzeszania), a tu nie ma takiej opcji, bo... formalnie rzecz ujmując, nie ma czego wskrzeszać. A, już tam chrzanić efekty specjalne! Oddawajcie mi Dziewiątego! 

Proces przyswajania Dziesiątego potrwa. :(

Ale poza tym, to serial wciąga i pociąga! A mnie rzadko coś nowego zajmuje (naturalna nieufność względem obcych jednostek... W skrócie: NNWOJ), więc to osiągnięcie. Duże osiągnięcie. :)

Co jakiś czas będę tu pewnie wracała się użalać na kolejnych Doktorów. ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Skończyłam pierwszy sezon. Już wiem o regeneracji (spodziewałam się, że o to właśnie chodzi). Poza tym jestem w żałobie, bo jaaa lubiiiłam teeego Doktoraaa... a tu David Tennant. Czuję, że nie łatwo mi się będzie przyzwyczaić. Ech, mam fatalną skłonność do przywiązywania się do fikcyjnych postaci. Niby jest ta sama, ale to już nie będzie "fantastic". Smutno mi. Jakby zginął, to chociaż można by go wskrzesić (bazując na banalnym schemacie wskrzeszania), a tu nie ma takiej opcji, bo... formalnie rzecz ujmując, nie ma czego wskrzeszać. A, już tam chrzanić efekty specjalne! Oddawajcie mi Dziewiątego!

David Tennant. Czuję, że nie łatwo mi się będzie przyzwyczaić.

David Tennant

You have absolutely no idea what you're talking about. :D

Dziewiąty jest świetny, ale Dziesiąty... No, to Dziesiąty! Nie dość, że świetna postać, to jeszcze genialnie zagrana, no i w dodatku przystojna... Czego chcieć więcej? *team Ten*

A w kwestii Davida. Obejrzałam (w ramach researchu na Whomanikon i Pyrkon oczywiście, proszę sobie nie myśleć! xD) ostatnio Broadchurch i The Politician's Husband. To pierwsze jest takie wspaniałe, takie brytyjskie, takie dramatyczne i takie smutne, że się boję o jedenasty sezon Doktora Who (bo scenarzysta Broadchurchu, Chris Chibnall, przejmuje po Moffacie stery po dziesiątym sezonie). To drugie: psychologiczne, polityczne i jeszcze dramatyczniejsze. A jak zagrane! Tak, że aż mam dylemat, czy najlepszą rolą Davida jest to właśnie czy Hamlet (oczywiście, w Broadchurchu czy The Escape Artist też był świetny, ale to chyba jednak były łatwiejsze postacie do zagrania) - a jego Hamlet jest najlepszą rolą teatralną, jaką widziałam. I mean, rly. This is David Tennant's Hamlet. Look at him.

hamletbook1.jpg

Share this post


Link to post
Share on other sites

You have absolutely no idea what you're talking about. :D

Dziewiąty jest świetny, ale Dziesiąty... No, to Dziesiąty! Nie dość, że świetna postać, to jeszcze genialnie zagrana, no i w dodatku przystojna... Czego chcieć więcej? *team Ten*

Ach, jakoś tak czułam, że jesteś w obozie Dziesiątego! Mam nosa. :D Jak zresztą większość świata, reszta to Matt Smith, a reszta reszty to... ci inni. Obejrzałam trzy odcinki z Tennantem (od świątecznego dodatku, do wilkołaka) i jeszcze nie mogę. No nie mogę za nic. Nic nie mam do samego aktora, bo gra dobrze, ale jestem całkiem nieprzyzwyczajona do zmian protagonisty i każda mnie solidnie trzepie. Daję Tennantowi szansę, ponieważ każdy, cały Internet, cały wszechświat od TARDIS po Raxacoricofallapatorius wielbi Tennanta na innych i coś w tym musi być. Na razie mam sympatycznego chłystka, który wygląda (w tych okularach szczególnie) na wzorcowego kujonka, a Rose niemożliwie się do niego klei (wolałam, gdy kleiła się mniej). To przez tę jego nieznaną mi i nie ogarnioną Tennantowatość? Nie wnikam.

Urodą u mnie nie zaplusuje, bo to nie mój typ, rodzaj, gatunek (?), ale niech nadrobi grą, umiejętną żonglerką dramatyzmu i humoru, dobrymi scenami i wyróżniającą się osobowością. Czekam. Jestem otwarta i chłonę. Chwilowo jednak jest Team Nine (wyłamię się trochę z rzeczywistości, ale czy to pierwszy raz?) :D

Share this post


Link to post
Share on other sites

W wolnych chwilach puszczam sobie Buffy, tak z sentymentu. Niektóre odcinki są całkiem dobre, bardzo rażą mnie w tym serialu nierealistyczne reakcje emocjonalne - ginie osoba ze szkoły, wszyscy sobie żyją jakby nic się nie stało.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Black Mirror - dużo się o tym serialu ostatnio mówi, ze względu na opowiadanie o naszym społeczeństwie i o tym jak technologia i bycie on line wkracza w nasze życie i w jakim kierunku to może pójść w przyszłości, niektóre scenariusze są miażdżące i przerażające jednocześnie. Postanowiłem sprawdzić i nie żałuję. Zaskakujące gadżety, jakie tam się pojawiają w połęczeniu z wielowymiarową psychologią i ciekawymi fabułami robią wrażenie.

 

Każdy odcinek jest oddzielny i nie łączy się fabularnie z innymi.To trochę tak jak Dekalog Kieślowskiego, że niby całość, ale każdy jest osobną opowieścią. Tylko 3 odcinki na sezon, ale każdy jak strzał w sam środek czaszki. Niebanalnie, ostro i w punkt.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Niedawno natknąłem się na ten tytuł z samymi pochlebnymi opiniami. Opinia Maćka też jest pozytywna, więc trzeba się będzie bliżej się temu przyjrzeć. Ale na razie Dr. House po raz drugi zaprząta mi głowę a nie lubię oglądać dwóch seriali jednocześnie, nie można skupić się na fabule pierwszego.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Niemal skończyłam czwarty sezon Doctora Who (zostały odcinki specjalne). Przyznam się, że ten serial ma niszczącą moc. Naprawdę silny ładunek emocjonalny, prawie radioaktywny w każdym sezonie wypala mi świadomość. Jeżeli ktoś tu jeszcze nie uległ namowom Pauli, żeby się za niego zabrać, to polecam ulec. Jego fenomen naprawdę nie jest przereklamowany. Serial ma duszę, a wiele odcinków to małe arcydzieła.

No, ale do sedna - Dziewiąty Doktor to mój Doktor, ale... NIE MOŻECIE ZABRAĆ MI TENNANTA!

 To pierwszy zarzut w kierunku tego, co wiem, że się zbliża i wiem, że nosi muszkę i lubi swój hipsterski fez. Drugi zarzut to... dla tych, którzy ewentualnie skusiliby się na zawartą w tym poście przynętę - ostrzegłam was:

 

 

...Sposób w jaki została rozwiązana relacja Doktora i Rose. Zostawił ją ze swoim klonem. Nie wiem dla kogo takie rozwiązanie jest bardziej potworne dla Doktora, czy dla Rose? Jest to jednocześnie najwyższy akt poświęcenia obojga (patrzenie na samego siebie z nią i niemożność bycia nim, a dla niej: konieczność akceptacji kopii i świadomość tego, że nic więcej nie da się zrobić i trzeba udawać, że tak jest najlepiej dla dobra obojga) i najbardziej fałszywa nuta, jaką słyszałam w tym serialu (coś w stylu: to wszystko, co możemy mieć i trzeba iść dalej. KONIEC, a bisów nie będzie). Przybiło mnie to, bo akurat lubiłam Rose - była od początku mojej przygody z tym serialem i teraz tak to się kończy. To trochę jak koniec etapu, a gdy odejdzie Tennant, to nawet pewnej epoki, trwającej niejako od początku. Sezony 1 - 4 (mimo tak wyraźnych różnic, między serią pierwszą a kolejnymi) to jakaś wynikająca z siebie całość, a teraz ona się zamyka. Tak to jest - przywiązywać się do tego, co było pierwsze i dochowywać wierności (patrz: ja), a tu bum! - nie ma; ani mojego Doktora (musiał się pożreć z producentami, w szczegóły nie wnikam i nie obieram niczyjej strony, bo nie znam detali i nie chcę ich znać), który byłby znacznie lepiej rozpoznawalny, gdyby dostał więcej lepszych odcinków i zostałby dłużej (ale to akurat przywilej Tennanta - i chwalę go, i cenię - doskonale grał, przywiązałam się - jest moim numerem 1 i pół, bo na numer dwa jest za dobry, a numer jeden ma Dziewiąty), ani Rose. Za Marthą tak nie zatęsknię, tego jestem pewna - była raczej nudna, za Donną trochę bardziej, ale za Rose... za nią zdecydowanie tak.

Znaczy, rozwiązanie z klonem i znowu-samotnym-Doktorem, to całe sedno tej postaci - zawsze z kimś, nigdy na stałe - cena za długowieczność, najgorsza nagroda dla kogoś, kto tyle zrobił dla świata.

Te zmiany i wieczne "trzeba ruszyć dalej", to jest to, co najbardziej boli w tym serialu i to się na pewno nie zmieni - zmiany. Zmiany to jedyna wieczna rzecz. Czasem elipsy, ale nigdy realna trwałość, jakakolwiek solidność. Hm, chyba tylko Doktor to punkt stały... nieco zmienny, ale jednak stały. 

Ponura perspektywa tego, że, jak słyszałam, słabsze są jakieś ostatnie sezony, jeżeli chodzi o scenariusz, czy całe historie też mnie nie pociesza, ale zrobię dokładnie to, co zrobiłby Doktor: wezmę się w garść i pójdę dalej. 

 

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jestem na 3 sezonie "Orange is the New Black" i podoba mi się. Opowiada o życiu kobiety, która zgłosiła się do więzienia, aby odbyć 15 miesięcy kary. Jest zaręczona z Larym, ale w młodych latach była związana z kobietą - Alex.

Przedstawia barwne postacie, które różnią się od siebie. Wulgarny, z dużą ilością lesbijek jak na jeden serial : D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Oglądam sobie ostatnio "Life on Mars" i mogę ten serial serdecznie polecić ludkom, którzy lubią naprawdę dobre, zabawne, tragiczne, psychologiczne brytyjskie seriale w klimacie retro. Niestety, ma tylko dwa sezony, a każdy po 8 odcinków... Co znaczy, że mi zostało ich tylko osiem i ból rozstania. :(

To miła odskocznia od nabierającego aktualnie rozpędu piekła nadciągającej sesji.

Historia inspektora policji, który po wypadku samochodowym obudził się w 1973 roku. Pytanie: czy to wszystko dzieje się w jego głowie? :D Pozostawiam bez odpowiedzi. Bardzo wciągający i porusza ciekawe kwestie natury moralnej. Główny bohater to typ bardzo skrupulatnego, sympatycznego moralisty, a trafia do świata, gdzie policja jest bardzo daleka od grzecznego postępowania zgodnie z procedurami, a to prowadzi do wielu tragicznych i komicznych sytuacji oraz konfliktów na linii główny bohater (BTW - Sam Tyler, BTW John Simm, BTW świetny aktor!) - jego nowy szef w stylu szorstkiego, władczego, prostolinijnego bad-bossa.

Polecam baaardzo. :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

A propos seriali - o co chodzi z tym hypem na Twin Peaks? Znaczy na nowy sezon? Oczywiście, wraca serial po x latach, ludzie się napalili na to, że to ma być dobre i w ogóle... A ja jakoś tego nie ogarniam. Nie jestem w stanie się przejąć i przechodzi to jakoś obok mnie. Ktoś oglądał? Ktoś ma jakieś odczucia na ten temat?

 

Bardziej przejęłam się tym, że powstał serial na podstawie Amerykańskich Bogów Gaimana, którzy są jedną z moich ulubionych książek, głównie ze względu na srogą dawkę surrealizmu i świetnie zrobioną postać głównego bohatera (nie Cienia, tylko Wotana, Odyna czy jak wolicie Pana Wednesday). I oglądam, oglądam już czwarty odcinek i ten serial jest słaby, no jak babcię kocham słaby. Napaliłam się na niego jak nie wiem, a on jest mi na złość słaby. Ktoś oglądał? 

Cóż, mam nadzieję, że to dopiero czwarty odcinek (na osiem. Jak oglądałam Taboo z Edem Hardym, to w czwartym odcinku na osiem już gryzłam pazury, takie były cliff hangery) i że będzie lepiej z czasem, ale tak z czasem to dochodzę do wniosku, że ja chyba sama siebie oszukuję i ten serial już się po prostu nie zrobi lepszy.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Twin Peaks powraca z 3 sezonem po 27 latach przerwy. Ja oglądam. Jestem wielką fanką poprzednich dwóch sezonów i podoba mi się nowy (chociaż obejrzałam tylko dwa pierwsze odcinki). Jest duży hype na to bo ludzie czekali ponad dwadzieścia lat na powrót swoich ulubionych bohaterów. Poza tym jest to już serial kultowy, legendarny i wielu ludzi interesuje jak będzie wyglądał po latach :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pozostawieni. Serial z bardzo oryginalną fabułą na podstawie równie świetnej książki Toma Perrotty. Nagle w tajemniczych okolicznościach, znika 2% populacji. Śledzimy losy bardzo charyzmatycznych bohaterów (niesamowity Justin Thoreaux), radzących sobie na różne sposoby ze stratą bliskich. Akcja każdego sezonu (w sumie 3) dzieje się w innym zakątku świata. Wątki fabularne poza głównym, nieco zmieniają wyważenie, pełne dziwacznych konceptów i nie pozwalają na nudę. Serial także jest pełen odniesień do Biblii, nie przypadkowo. Na uwagę zasługuje świetna ścieżka dźwiękowa (wykorzystano dwa covery Metalliki w wykonaniu Apokaliptyki). Pozostawieni, notując dość niską oglądalność mieli się zakończyć na 2 sezonie. Fani z całego świata wywalczyli finałowy. Dwa odcinki do końca, a ja się smucę i niecierpliwię ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Oglądam Amerykańskich bogów i tak jak Sami, nie jestem zachwycona. Już na samym początku przypadł mi do gustu serialowy Wednesday, no ale on jeden nie nadrobi za całą resztę. O ile po pierwszych trzech odcinkach miałam jeszcze nadzieję, że wydarzy się coś, dzięki czemu serial na maxa zyska moją sympatię, to odcinek czwarty tą nadzieję zniszczył. Omawiać wątek Laury przez całe 50 minut? Serio? Po 20 minutach ta pani zaczęła działać mi na nerwy i w ogóle nie miałam ochoty odpalać kolejnego odcinka. Ale wiadomo - odpaliłam z nadzieją, że będzie lepiej. No i było, odcinek na poziomi pierwszych trzech. Ogólnie oceniłabym serial na średni - totalne dno to to nie jest, ale są lepsze. Za to książkę polecam z czystym sumieniem :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale... wpadłam w seriale. Na dobre. Złapały mnie i nie chcą puścić.

Jeszcze przed maturą w ramach maratonu pod tytułem "Nic nie robię i staram się zagłuszyć czymś stres" obejrzałam Sherlocka BBC. W jakieś 3 dni. I uroczyście oświadczam, że I am Sherlocked :D Mam nawet tapetę na telefonie z hasłem Irenki ♥

Bardzo polubiłam się z tym serialem. Bardzo. Nie ma tam żadnej postaci, do której bym się nie przywiązała (no dobra, ta policjantka, ta Donovan była niemiłosiernie wkurzająca. I nie bardzo polubiłam Mary. Bo Watson należy do Sherlocka! xD). Co więcej, jestem chyba jakimś odmieńcem, bo ludki narzekają na 4 sezon, a mnie się właśnie podobał. Faktycznie był dziwny - jakby kręcony po dragach, ale przypadła mi do gustu ta dziwność. I smutno mi, że się skończyło. Niby mówi się, że 5 sezon jest możliwy itd., ale tak szczerze mówiąc, nie wiem, czy chciałabym widzieć więcej odcinków. Zakończenie było takie... szczęśliwe. Poza tym, poprzeczka została ustawiona tak wysoko, że nie wiem, jakim sposobem Moffat i Gatiss mieliby ją przeskoczyć. Już bardziej udziwnić fabuły się chyba nie da.

Teraz jestem w trakcie oglądania Breaking Bad. Nieśmiało się do tego zabierałam, bo myślałam, że to nie moje klimaty, ale muszę powiedzieć, że to jest DOBRE.

Próbowałam też obejrzeć Doktora Who jak przystało, czyli od odcinka Rose, ale no... Nie mogę. Po tym jak przypadkiem obejrzałam kiedyś kilka odcinków z Tennantem, za nic nie mogę przekonać się do Dziewiątego. Żeby nie było - dam mu jeszcze jedną szansę jak tylko skończę Breaking Bad, ale póki co, mam mieszane uczucia :/ Byleby tylko jakoś przebić się przez odcinki z Dziewiątym, bo chociaż nie widziałam jeszcze wszystkiego, coś czuję, żem Team Ten. :D

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mały update:

Skończyłam Breaking Bad. Genialny serial, nie mogłam się od niego oderwać (dosłownie - jak już oglądałam to przez całe popołudnie i czasem też wieczór). Świetnie wykreowani bohaterowie - wielowymiarowi, "z krwi i kości". Aż trudno było wybrać z kim się sympatyzuje (chociaż ja mam dziwną słabość do Gustavo: uwielbiam gangsterów - dżentelmenów ♥)

Ja chcę jeszcze raz!

(i pewnie obejrzę jeszcze raz, bo mama coś mówiła, że chce zobaczyć BB)

 

No i wreszcie.

Narzekałam na Doktora.

Narzekałam na Doktora?

Jak mogłam narzekać na Doktora?

Padam na kolana i błagam o wybaczenie. Ostatnio na moim podwórku wylądowała niebieska budka i tak się jakoś złożyło, że weszłam do środka.

I nie wyjdę.

Przez cały sezon marudziłam, ale to marudzenie stopniowo ustępowało, aż powolutku zmieniło się w przywiązanie. A potem nastąpiła

, która sprawiła, że w moim serduszku coś pękło. I proszę bardzo, dołączyłam do Whovians.

Wczoraj skończył mi się Dziewiąty i chociaż cieszę się na Tennanta, to i tak jest mi jakoś nieswojo. Koniec końców przywiązałam się do Ecclestona. Ale nic. Dziesiąty, przybywam!

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Strasznie Ci zazdroszczę, że masz przed sobą jeszcze cały serial. Chciałbym móc to obejrzeć jeszcze raz i nie wiedzieć co się stanie...chociaż może jednak nie. Ten serial jeszcze nie raz złamie Ci serce, chociaż nie wiem czy powinienem to mówić. Sama zobaczysz.

Fajnie, że polubiłaś Dziewiątego, bo jest to mój ulubiony Doktor i nigdy nie pogodziłem się z jego odejściem, pomimo tego, że wszyscy są fajni na swój sposób. Eccleston ostatnio wyraził chęć powrotu do serialu, więc liczę, że jeszcze kiedyś się pojawi.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Och, jaka ja jestem z Was wszystkich dumna, moi świeżo upieczeni whovianie! ♥

 

A tak z innej beczki: widzieliście piąty sezon House of Cards? Jak wrażenia? Bo ja, szczerze mówiąc, zakochałam się w jego zakończeniu, chociaż cała reszta nie była aż tak dobra (chociaż też dobra). ^^

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.