Jump to content
Arabesque

Wszystko i nic, czyli galeryjka Arabesque

Recommended Posts

Arabesko, cudne są twoje opowiadania. Tak przyjemnie się je czyta, piszesz tak lekko, że ma się ochotę na więcej i więcej. Naprawdę masz do tego talent i zawsze te opowiadania są takie mądre i piękne... Rozpływam się ♥ Czekam na więcej!!!

 

Aww, dziękuję! My heart melted away ♥ Bardzo mi miło, że tak Ci się spodobało. Naprawdę, jest mi teraz tak cieplutko w środku, że nawet nie wiem, co odpowiedzieć. Dziękuję raz jeszcze!

 

Aa, sama zapomniałam skomentować te opowiadanie i poprzednie  ;). Otóż, bardzo fajne! Przeczytałam od razu, jednym tchem, tak mnie wciągnęło :) Uważam, że masz wielki talent pisarski, który powinnaś rozwijać tak bardzo, jak potrafisz. I co do Twojego coveru - masz dobry głos, potrafisz śpiewać ;)

 

Dziękuję Lawendo! Bardzo mi miło, że czytasz i komentujesz. Sprawiasz mi tym niemałą radość :)

 

Kurczaczki, czuję się jak te modelki, które załzawione dziękują wszystkim naokoło. Ale co mam zrobić? Niezmiernie się cieszę, że tak Wam się podoba, że doceniacie i w ogóle. Wreszcie znalazłam miejsce, gdzie mogę dzielić się swoją twórczością (albo bezceremonialnie ją innym wpychać huehuehue :P). Kocham Was, misiaczki ♥

 

 

A teraz będzie ciut inaczej. Miałam okropnego art - blocka ostatnio. Uznałam, że skoro nie mogę wydusić z siebie nic pięknego i ambitnego, to napiszę coś z zupełnie innej beczki. Poznajcie drugą stronę mnie: mniej poważnie, w stylu bardziej, nazwałabym to "codziennym". Mam nadzieję, że się mnie nie wystraszycie :D

 

http://malo-artystycznie.blog.pl/2016/05/05/majowka-lucyfer-i-truskawkowy-sorbet/

 

Wszystko jeszcze takie nieogarnięte, bo założyłam tego bloga wczoraj. Nie obiecuję też, że kiedykolwiek będzie ogarnięte. Technologia i ja... Niezbyt się lubimy ;)

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przejrzałam galeryjkę dokładniej jak zawsze i: tort bezowy jest kosmiczny, a że b lubię bezy przymierze się do wykonania:) A co do Twoich literackich wyczynów i blogowych: takie pisanie to jak rozmowa a rozmawiać lubię:)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przejrzałam galeryjkę dokładniej jak zawsze i: tort bezowy jest kosmiczny, a że b lubię bezy przymierze się do wykonania:) A co do Twoich literackich wyczynów i blogowych: takie pisanie to jak rozmowa a rozmawiać lubię:)

 

Dziękuję! Miło słyszeć, że komuś podoba się to co robię.

Jeśli beza się uda/udała, koniecznie mi o tym napisz! :D

 

 

Lawenda, dodając swoje opowiadanie, nieświadomie przypomniała mi, że ja nie dodałam swojego. A napisałam je już dawno. Nie mam pojęcia, dlaczego zapomniałam je tutaj wstawić O.o

Od razu chciałabym zadedykować to moje dziecko właśnie Lawendzie. Dlaczego? Bo pojawisz się w nim, kochana  ;) Może nie dosłownie, i na pewno nie w tej części... Ale w kolejnej (która teraz powstaje) akcja rozgrywa się w domu na polu lawendy. Tyle mogę na razie powiedzieć :D

 

So... Enjoy! Albo wręcz przeciwnie, bo tym razem jest inaczej niż zwykle.

 

 

 

Zdarzyło się w sobotę. Było już grubo po dwudziestej drugiej. Mijał kolejny wieczór. Kolejny, taki sam, cholerny wieczór. Chociaż nie. Tym razem jedna rzecz była inna, niecodzienna. W samotności towarzyszyła mi puszka piwa. Nic specjalnego, tani sikacz. Nie ukrywam, że wolałabym pić wtedy wino. Oj tak, ileż bym dała za moje ukochane, półwytrawne, musujące Lambrusco. Niestety, musiałam się zadowolić siurami przypominającymi wywar ze starej skarpety. Naprawdę nie znoszę piwa.

Noc stawała się coraz ciemniejsza, a moje myśli coraz bardziej ponure. Wyobrażałam sobie, co też mogą porabiać w tym czasie moi - nazwijmy ich – przyjaciele.

Nie, ja sobie tego nie wyobrażałam. Ja nazbyt dobrze to wiedziałam. Oczywiście informacje dostałam przypadkiem z drugiej ręki, bo kimże ja jestem, by mówić mi cokolwiek wprost? Odpowiedź nasuwała się sama, jeśli przyjrzeć się dobrze sytuacji.

Oparta o białego, pluszowego misia, obracająca w dłoniach puszkę z resztką piwa i z niewidzącym wzrokiem utkwionym gdzieś w niebie za oknem.

Z drugiej strony zabawa, miłostki, lakier na paznokciach i szminka na ustach.

Tak było zawsze, to było normalne. I nie przeszkadzało mi to. Lubiłam spędzać wieczory w domu, z książką czy muzyką. Lubiłam. Dopóki nagle wszyscy jakby zapomnieli, że istnieję. I czuję.

Opuszczona.

Bo co innego być samotnym, a co innego zapomnianym.

Tak właśnie czułam się tamtego wieczora. Nie, źle. Tak czułam się przez cały czas. Chowałam to na samym dnie duszy, dopóki ktoś lub coś nie wyciągnął tego na powierzchnię. Teraz był to alkohol. I to nie była kwestia picia w samotności. Wśród znajomych czy rodziny picie zawsze kończyło się tym samym, duszącym uczuciem. Tylko, że przy ludziach chowałam to pod uśmiechem (patrzenia w oczy zaprzestano już dawno). A tutaj, na dywanie, w moim pokoju, nie musiałam. Nie musiałam ukrywać niczego.

 

 

Cicho tykał zegar.

Wiatr szumiał.

Oddychałam (na pewno?)

 

 

Niezmącona cisza wypełniała świat aż po gwiazdy. Była gęsta i lepka, wciągała.

 

 

  • Dlaczego to pijesz?

Co? Kto?

Rozejrzałam się. Chociaż oczy przyzwyczaiły się do ciemności, nie mogłam wypatrzeć niczego.

Zadrżałam.

Przekonanie, że jestem już duża i nie boję się ciemności ulotniło się jak ciepły oddech na mrozie. Odruchowo skuliłam się w sobie. Pozycja embrionalna powinna dać mi poczucie bezpieczeństwa.

 

 

  • Dlaczego?

Jasny szlag! Powinna, ale nie dała. Przecież to niemożliwe, żeby 5% alkoholu powodowało omamy. Chyba, że był jakiś lewy...

Albo to mnie dotknął obłęd.

Macki szaleństwa.

Zimne.

Lepkie.

Wcale się nie boję.

Kogo chcę oszukać?

 

 

  • Odpowiesz mi?

Puszka wypadła mi z ręki. Nie wydała dźwięku. Miękki dywan wchłonął brzęk i resztkę piwa. Ale nie mój strach. Uparcie nie podnosiłam wzroku.

Obłęd.

Chłodne powietrze rozwiało mi włosy (przecież okno było zamknięte).

Czubek głowy wystawiony był na niebezpieczeństwo. Nie uniosłam ręki.

Dotyk.

Zimny.

Lokalizacja: ramię.

  • Dlaczego nie chcesz mi odpowiedzieć?

Ten głos... Nie tyle znajomy, co bliski. Bliski nie pamięci, a sercu.

Dławiące uczucie, że znam Ten głos. Znam, choć nigdy nie słyszałam. Nie w tym życiu.

Chciałam skulić się jeszcze bardziej.

Kiedy zdałam sobie sprawę, że patrzę na Anioła, było już za późno.

A On wcale się nie zmienił. Był taki, jakim go zapamiętałam.

 

 

Paradoks pamięci:

Z życia wybrała chrzan

Z wyobraźni miód

 

Stał przede mną. Lniane spodnie i biała koszula na tle ciemności. A pod nimi właściciel skrzydeł (były szafirowe czy szmaragdowe?). Dusza.

Tylko jedno potrafiłam powiedzieć:


  • Jak?

Obłęd.


  • Potrzebujesz mnie.

Szaleństwo.


  • Oboje wiemy, że nie istniejesz.Nie?

Ten jego uśmiech...


  • Odejdź! Nie jestem wariatką!

Nie jestem wariatką!

Nie jestem wariatką.

Nie jestem wariatką?

Nie jestem...

Nie?

To dlaczego rozmawiam z wytworem mojej własnej wyobraźni?


  • Jestem tobą. - Nie poruszał ustami – Nie uciekniesz ode mnie. Nie uciekniesz od siebie.

Jego oczy były coraz bliżej. Pochłaniało mnie pochmurne niebo.


  • Możesz jedynie dać się poprowadzić.

Wstałam. Lecz zamiast podejść do Mojego Demona, wyszłam na korytarz. Stanęłam i nasłuchiwałam.

Rodzice.

Ten, Który Nie Rozumie spał.

Ta, Która Mi Śpiewa również.

Miliardy lat świetlnych od siebie. I ja, zawieszona między nimi.

Wybór? Sam się dokonał.

Wróciłam do pokoju drżąca.

Może i jestem nienormalna. No i co? Pieprzę to.


  • Chodźmy.

Mój Anioł zrozumiał od razu. Rozłożył ramiona, a ja wpadłam w nie z płaczem. Nie mogłam go dłużej powstrzymywać. Ostatnie co zobaczyłam, to czysty pokój i suchy dywan. Puszka zniknęła. Tak jak ja. Zanurzyłam się w bieli przetykanej szafirami.

 

 

 

 

Ciąg dalszy nastąpi. A w zasadzie to już następuje, tylko na kartce, bo pisałam, kiedy nie miałam dostępu do komputera. Muszę to przepisać i poprawić. Może też co nieco dopisać. Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo w to opowiadanie włożyłam chyba najwięcej serca. A jeśli się nie podoba, to też dobrze. Bo nie musi ;)

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie no, świetnie piszesz! Jest klimat i to "coś", co ma bardzo niewiele opowiadań, choć jest to niezwykle ważne. Rozmowa głównej bohaterki z jej Aniołem i te jej myśli, typu "oszalałam?", sprawiły, że od razu wyobraziłam sobie sytuację, wczułam w wydarzenia i teraz niecierpliwie czekam (jak zawsze zresztą, choć to nie moja wina, że teksty forumowiczów tak mi się podobają ^^) na kolejną część.

I te opowiadanie jest naprawdę dla mnie? Dziękuję.

Czuję się zaszczycona ^^.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Trzeba się cieszyć z tej drobnej chwili szczęścia, zanim burza nastoletnich, i w dodatku babskich(!) hormonów zmusi nas do rozpłakania się nad kubkiem jagód. Bo zapomniałam je umyć, a świat jest brzydki. I ja też.

 

Tylko co z tego?

To jest urocze, i Ty też. I w ogóle popieram.

Everything is going wrong, but we're so happy… :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo dobry wpis, Arabesque! Dla mnie najtrudniejszy był jednak etap "Znajdź własną drogę.", bo jak się chce różne rzeczy i sobie dużo o nich myśli, to potem człowiek się gubi i nie wie, która to ta jego droga. A jak już się znajdzie tą właściwą to wszystko przychodzi trochę łatwiej, bo idzie się do celu z radością i choćby pojawiły się jakieś trudności, to gdzieś tam jest ta motywacja, która nie pozwoli się poddać :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dawno tu nie byłam, ale nadrabiam zaległości. Arabesko, masz cudowny styl! Taki delikatny, bajeczny, kobiecy, ale też tajemniczy i wyrazisty! Zazdraszczam ♥

To ostatnie opowiadanie zapowiada się wspaniale. Czekam na więcej.

A co do wpisu... Świętojebliwa! Genialne określenie! ♥

Mój cel na najbliższe dni i tygodnie: odkryć jak przezwyciężyć apatię i zachować energię wieczoru na następny dzień. Kiedy znajdę ten sposób, na pewno się nim podzielę.

Ja ostatnio odkryłam, że ta energia przychodzi z piątym dużym kubkiem mocnego earl greya. Jeszcze nie daję rady przed południem wypić wszystkich, więc nie wiem, na ile to skuteczna metoda rano (tzn. jeśli by próbować wypić te 2 litry herbaty zaraz po wstaniu, to mogłoby się źle skończyć, jak się spodziewam), ale popołudniu działa. ^^

A co do treści: pozytywne nastawienie jest chyba u mnie na poziomie gotowania Susan Meyer z Gotowych na wszystko, czyli ujemne. Niby znam różne metody coachingu, które działają na ludzi, próbowałam nawet robić tylko to, co lubię, ale okazuje się, że jestem Królową Słomianego Zapału i wszystko, co mi się podoba, nudzi mi się bardzo szybko. Zwłaszcza, gdy skupiam się na tej jednej konkretnej czynności. Pamiętam taki mój szczytowy moment, kiedy siedziałam na lekcji polskiego, słuchałam nauczycielki i robiłam perfekcyjne notatki (dla niewtajemniczonych: mój zeszyt z polskiego wygląda jak podręcznik do kaligrafii, jest minimalistycznie czarno-biały, przejrzysty, a jedyne wyróżnienia tekstu stanowią pogrubienia), zapisywałam śmieszne cytaty z lekcji, jednocześnie robiąc zadanie z historii na podstawie podręcznika i co jakiś czas odwracając się do ludzi siedzących za mną, żeby z nimi pogadać. To był mój szczyt produktywności. A przyjaciółka, która ze mną siedziała, popatrzyła na mnie i powiedziała, że jestem popierdolona. Ale ja tylko multitaskingiem bronię się przed prokastrynacją. Inaczej zdycham z nudów. Zazdroszczę męskim mózgom, które myślą linearnie i nie mają takich problemów. ;) Ale, tak czy inaczej, prawdą jest, że jeśli czegoś nie lubimy, to nigdy nie będziemy w tym wyjątkowo dobrzy. Będziemy przeciętni, wyćwiczeni, ale zabraknie nam naturalności - i nie będziemy mogli czerpać radości z efektów. Chyba tylko takich, że już się skończyła katorga. ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Pakiet film+serial trwa łącznie 4 godziny.

Nadesłaliśmy 200 godzin materiału.

To oznacza 196 godzin niewykorzystanych scen.

Wiele filmów nie zostało użytych. Problem w tym, że jeszcze nie do końca wiemy, które pominięto. Znamy tytuły i opisy odcinków serialu, ale nikt nie ma pojęcia, co pojawi się w filmie.

Opiszę tutaj te sceny, które na pewno będziecie mogli zobaczyć.

Plus jedna mała maleńka dodatkowa rzecz na sam koniec, ale nie mogłam się oprzeć ;)

 

 

 

Początki były niewinne... Pod koniec września na stronie nightwish.pl pojawiło się ogłoszenie, że YLE TV planuje stworzyć projekt o fanach Nightwisha. Film o fanach. Kręcony przez fanów. Wydawało mi się to trochę niewiarygodne. No bo jak to tak?

Czy planowałam wziąć udział? A gdzie tam. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Przeczytałam po prostu kolejnego newsa i nie poświęciłam mu większej uwagi.

A i tak coś ciągle mnie zmuszało do sprawdzania czy casting się już przypadkiem nie zaczął.

Ktoś powiedziałby, że to opatrzność, ja powiem, że to mój głęboko ukryty, podświadomy geniusz ;)

Jak tylko zobaczyłam informację, że można nadsyłać filmiki... Też puściłam to mimo uszu. Serio. Ale parę dni później znowu coś się we mnie obudziło i uznałam, że w sumie to czemu nie.

„Ale moment... Mama też słucha NW. Nagrajmy to razem!”

Zaciągnęłam ją przed kamerę. Wysłałyśmy filmik. I to by było na tyle.

Kilka dni później pojechałam na szkolną wycieczkę do Słowenii. Minął całkiem przyjemny tydzień.

Ostatniego dnia razem z polsko – słoweńską paczką przyjaciół wybraliśmy się na „pożegnalny wieczór”. Postanowiliśmy, że pójdziemy do kina. Czekaliśmy jeszcze przez kilka minut na korytarzu. I właśnie wtedy mój telefon wykrył otwarte WiFi. Połączyłam się.

„Sprawdź skrzynkę. A może KTOŚ do ciebie napisał?”

„Chyba cię popier... To znaczy, ekem, źle się chyba czujesz kochanie. Niby dlaczego mieliby napisać? Wiesz ile musieli dostać zgłoszeń? I myślisz, że będziesz wyjątkowa?”

Okazało się, że ten pierwszy głos miał rację.

Niezbyt dobrze potrafię hamować emocje.

Tak jakoś wyszło, że dowiedział się o tym cały korytarz.

Narobiłam strasznego rabanu. No i musiałam zadzwonić do mamy! Co tam roaming, co tam kasa! Ona MUSI się dowiedzieć! Akurat była po pracy i mój telefon ją obudził. Z tego co wiem, później nie mogła już spać.

W drodze powrotnej jarałam się jak Rzym za Nerona.

 

 

 

 

No, to wstęp mamy już za sobą.

Nagrywanie przebiegało dosyć specyficznie. Muszę tu wyjaśnić jedną rzecz: mieszkam w Wygwizdowie Górnym, skąd nie ma dostępu ani do sklepów, a już tym bardziej do przystanków autobusowych. Dlatego od poniedziałku do piątku pomieszkuję u babci, bliżej miasta, skąd wydostanie się do szkoły nie jest karkołomnym zadaniem. I Internet też jest tam lepszy.

Z tego powodu mogłyśmy nagrywać tylko w weekendy.

Co środę dostawałyśmy nowe zadanie. Przez 3 dni mogłyśmy się namyślać, co chcemy powiedzieć. W soboty albo w niedzielę nagrywałyśmy nasz film. Wysyłałam wszystko w poniedziałki wieczorem. Jak już pisałam – u babci mam lepszy Internet.

 

 

Filmowanie nie było aż takie łatwe i przyjemne, co to, to nie. Zwykle zaczynałyśmy od:

„No to powiedz mi, o czym chcesz mówić. Bo jak nie będę wiedziała czego się spodziewać, to jeszcze mnie zatka i co wtedy”.

A jak już wymieniłyśmy się pomysłami, to zwykle wybuchała kłótnia typu: „Bez jaj! Serio chcesz tak powiedzieć?!”. I przekonywałyśmy jedna drugą, czyja racja jest lepsza. W końcu przyklejałyśmy uśmiechy na twarze i włączałyśmy kamerę, żeby nie marnować czasu. Po nagraniu byłyśmy już ze sobą pogodzone. Moc wspólnych zainteresowań przezwyciężała różnicę poglądów.

 

 

 

Pora na konkretne nagrania wykorzystane w filmie.

 

 

I tutaj mamy problem. Moja mama pojawia się w jednym z odcinków serialu. Konkretnie w „To Nightwish: The universe of music”. Nie mamy pojęcia, który filmik do tego wykorzystali. Serio. Dowiemy się jutro :D

 

 

Perkele! Practical Finnish

Nie będę opowiadać, co robię w tym odcinku. Nic ciekawego.

Bardziej martwi mnie to, że użyli mojego coveru Taikatalvi. Co prawda dostaliśmy zadanie, żeby to nagrać. Ale nie spodziewałam się, że naprawdę tego użyją. Wszyscy myśleliśmy, że po prostu chcą się pośmiać z naszej wymowy xD Pamiętam, że nagrywałam to jakieś trzydzieści razy, bo wiecznie coś mi nie pasowało. Do śpiewania wrócę później.

 

 

Maestro and the guys

Tutaj trzeba było powiedzieć, który członek zespołu jest naszym ulubionym. Wyobrażacie sobie? Wybrać jednego?! Postanowiłam odpowiedzieć dyplomatycznie, a jednocześnie zgodnie z prawdą -

w każdym jednym muzyku z NW potrafię wskazać coś dobrego i dlatego nie mogę wybrać ulubionego.

Za to moja mama... Ona nie miała problemu z wyborem. Nigdy nie miała i nigdy mieć nie będzie, choćbyście ją zapytali w środku nocy. Sprawa jest prosta. Marco. Uwielbia go. Za niesamowity głos i za wygląd wikinga ;). Nieważne, czy śpiewa w NW czy gdzie indziej. Ubóstwia go i już. Za każdym razem, słysząc jego głos nieświadomie się uśmiecha. Chociaż teraz, kiedy okazało się, że dowie się o tym reszta świata i sam zainteresowany... Cóż. Troszeczkę się zawstydziła.

 

 

 

 

Every dream is a journey away

Tego to ja się wstydzę. Mam nadzieję, że nie użyli tego fragmentu, którego myślę, że użyli. Okaże się jutro. Chociaż wolałabym nie. Nic więcej na razie na ten temat nie powiem.

Mogę za to otwarcie przyznać, że nagrywanie tego filmu przypadło na ciężki dla mnie czas. Płakałam, zanim włączyłam kamerę. Film kręciłam trzy razy, bo zdarzało mi się rozkleić w trakcie mówienia, albo najzwyczajniej na świecie zapominałam, co chcę powiedzieć. Jednak nie wyszło to chyba tak źle, skoro trafiłam do serialu.

 

 

Fictive Nightwish discography

Wymyślenie tematu i tytułu nie było aż takie trudne jak zaprojektowanie okładki. Mój pomysł idealnie oddaje motyw mojego życia, czyli: „Nie mam pojęcia co się dzieje, ani co robię, ale jest fajnie”.

Temat przewodni wymyśliłam bardzo szybko. Muzyka NW kojarzy mi się z podróżą. Jednym z ulubionych kompozytorów Tuomasa jest Hans Zimmer. Połączyłam fakty.

Podróż → Hans Zimmer → Piraci z Karaibów → Podróż morska!

I wtedy zaczął się koszmar. Projektowanie okładki. Potrafię rysować tylko serduszka i krówki, a tu mi nagle każą wymyślić wygląd albumu!

„Kurde. I jeszcze raz kurde. Statku nie narysuję. Ani tym bardziej pirata. Hmm... A może... A może ster? To nie będzie trudne.”

Tak więc narysowałam ster. Duuuużo, dużo później zorientowałam się, że Kitee ma go w herbie... To znaczy, wiedziałam to już wcześniej. Tylko jakoś nie połączyłam faktów. Mówiłam, że nie mam pojęcia co robię z życiem.

 

 

 

Jest jeszcze piosenka i teledysk. Zostaną opublikowane we wrześniu jako „ostatnie podziękowanie".

Pojawiam się tam jako jedna z wokalistek. W chórku, bo w chórku, ale zawsze!

Zabawne było przydzielanie, co kto ma śpiewać. Padło pytanie kto ma jaki głos.

Soprano or alto?

No i ja jedna palnęłam, że alt. Tym sposobem wszystkie dziewczyny dostały wyższy podkład, a niższy powędrował tylko do mnie i do chłopaka ;)

 

 

 

 

Wypadałoby też wspomnieć o nowych znajomościach. Fani NW są naprawdę cudowni! Jesteśmy najlepszym przykładem na to, jak muzyka może łączyć ludzi. Zauważyłam, że do pewnego stopnia wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Nie wiem jak to opisać, ale to wygląda tak, jakbyśmy wszyscy nosili w duszach taką samą iskierkę. To takie cudowne!

Spędzaliśmy całe godziny rozmawiając na czacie. Messenger brzęczał i brzęczał. Nawet w Boże Narodzenie. Wysyłaliśmy sobie zdjęcia świątecznych potraw, opowiadaliśmy o tradycjach... Kto by pomyślał, że dzięki jednemu zespołowi można stać się o wiele bogatszym człowiekiem?

Ale dzięki To Nightwish with Love nie tylko poznałam ludzi z całego świata. Odkryłam też na nowo kilka osób w moim bliskim otoczeniu.

 

 

Na zakończenie taka mała anegdotka.

 

 

Jednym z zadań było pokazanie jak wygląda nasz dzień. Wiązało się to z nagrywaniem w szkole/pracy. O ile było to oczywiście możliwe.

Stwierdziłam, że zaryzykuję. Poszłam do dyrektora pytać o pozwolenie na filmowanie. Stoję w gabinecie i tłumaczę, że to ma być taki film, że produkuje to fińska telewizja i że to ma być o zespole Nightwish...

Co usłyszałam w odpowiedzi?

  • Rozumiem. Wolisz Tarję, Anette czy Floor?

 

Możecie sobie tylko wyobrazić, jaką miałam wtedy minę ;)

Odpowiedziałam więc dokładnie tak jak myślę:

  • Żadną. Różnią się diametralnie, ale według mnie każda z nich jest na swój sposób dobra i każda wniosła do zespołu coś nowego.
  • Bardzo dobra odpowiedź. Możesz filmować.

  • Like 7

Share this post


Link to post
Share on other sites

To jest urocze, i Ty też. I w ogóle popieram.

Everything is going wrong, but we're so happy… :)

Milla, kochanie ♥ You make me so happy!

Bardzo dobry wpis, Arabesque! Dla mnie najtrudniejszy był jednak etap "Znajdź własną drogę.", bo jak się chce różne rzeczy i sobie dużo o nich myśli, to potem człowiek się gubi i nie wie, która to ta jego droga. A jak już się znajdzie tą właściwą to wszystko przychodzi trochę łatwiej, bo idzie się do celu z radością i choćby pojawiły się jakieś trudności, to gdzieś tam jest ta motywacja, która nie pozwoli się poddać

Masz rację Alu, szukanie własnej drogi to ogromne wyzwanie! Chociaż, same poszukiwania też przynoszą wiele radości. Ja chyba już swoje Walden znalazłam... Tak mi się wydaje. Jestem na etapie testowania. ;)

 

 

Dawno tu nie byłam, ale nadrabiam zaległości. Arabesko, masz cudowny styl! Taki delikatny, bajeczny, kobiecy, ale też tajemniczy i wyrazisty! Zazdraszczam ♥

To ostatnie opowiadanie zapowiada się wspaniale. Czekam na więcej.

A co do wpisu... Świętojebliwa! Genialne określenie! ♥

 

Mój cel na najbliższe dni i tygodnie: odkryć jak przezwyciężyć apatię i zachować energię wieczoru na następny dzień. Kiedy znajdę ten sposób, na pewno się nim podzielę.

 

Ja ostatnio odkryłam, że ta energia przychodzi z piątym dużym kubkiem mocnego earl greya. Jeszcze nie daję rady przed południem wypić wszystkich, więc nie wiem, na ile to skuteczna metoda rano (tzn. jeśli by próbować wypić te 2 litry herbaty zaraz po wstaniu, to mogłoby się źle skończyć, jak się spodziewam), ale popołudniu działa. ^^

A co do treści: pozytywne nastawienie jest chyba u mnie na poziomie gotowania Susan Meyer z Gotowych na wszystko, czyli ujemne. Niby znam różne metody coachingu, które działają na ludzi, próbowałam nawet robić tylko to, co lubię, ale okazuje się, że jestem Królową Słomianego Zapału i wszystko, co mi się podoba, nudzi mi się bardzo szybko. Zwłaszcza, gdy skupiam się na tej jednej konkretnej czynności. Pamiętam taki mój szczytowy moment, kiedy siedziałam na lekcji polskiego, słuchałam nauczycielki i robiłam perfekcyjne notatki (dla niewtajemniczonych: mój zeszyt z polskiego wygląda jak podręcznik do kaligrafii, jest minimalistycznie czarno-biały, przejrzysty, a jedyne wyróżnienia tekstu stanowią pogrubienia), zapisywałam śmieszne cytaty z lekcji, jednocześnie robiąc zadanie z historii na podstawie podręcznika i co jakiś czas odwracając się do ludzi siedzących za mną, żeby z nimi pogadać. To był mój szczyt produktywności. A przyjaciółka, która ze mną siedziała, popatrzyła na mnie i powiedziała, że jestem popierdolona. Ale ja tylko multitaskingiem bronię się przed prokastrynacją. Inaczej zdycham z nudów. Zazdroszczę męskim mózgom, które myślą linearnie i nie mają takich problemów. ;) Ale, tak czy inaczej, prawdą jest, że jeśli czegoś nie lubimy, to nigdy nie będziemy w tym wyjątkowo dobrzy. Będziemy przeciętni, wyćwiczeni, ale zabraknie nam naturalności - i nie będziemy mogli czerpać radości z efektów. Chyba tylko takich, że już się skończyła katorga. ;)

Ojejku. PaulaEija mówi, że dobre. A jak Paula mówi, że coś mojego jest dobre... To już mogę umierać spełniona. ;)

Dziękuję! Wywołałaś całą chmarę motylków. Teraz fruwają pod sufitem i migoczą radością. ♥

Nazwałaś siebie Królową Słomianego Zapału... Jak śmiałaś odebrać mi ten tytuł?! Ileż to razy zaczynałam coś, by po kilku dniach rzucić w kąt i zapomnieć... Nie zliczę.

Raz dopada mnie multitasking, a raz prokrastynacja. Jakby się nie mogły zdecydować i w kółko się biły o moją uwagę. No co to ma być za życie.

Chciałabym raz jeszcze podziękować za uznanko. ♥ Odpowiadam mało elokwentnie, bom ostatnio ciągle śpiąca .-.

 

 

 

 

A teraz zapraszam na nową odsłonę mojego bloga. Stan surowy. Spokojnie, ogarnę to. Tym wpisem chciałam podzielić się z Wami od razu, bo jest dla mnie niezwykle ważny ♥

http://nieartystycznepitolenie.blog.pl/2016/11/08/spelnione-marzenie/

 

Dalszej części mojego ostatniego opowiadanie nie będzie. Nie teraz. Napisałam już 5673635482 wersji i żadna mi się nie podoba. Tworzę za to coś nowego. Tylko powoli.

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo pozytywny wpis, Arabesko! Może rzeczywiście bardziej przyziemny niż artystyczny, ale czytało się go bardzo dobrze i to w takich tekstach się liczy. A z tym entuzjazmem na mój temat to przesadzasz, ale miło mi. :D

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czas się wziąć za Twoją twórczość. Przeczytałem owe pierwsze opowiadanie, szkoda, że nie mogę, obejrzeć filmików umiejętności wokalnych, linki wygasły. W tak w sumie krótkim fragmencie, mogę stwierdzić, że bardzo mi się podoba koincydencją między Nightwish a Twoją osobą. "Mówiła o tym, że świat jest niezmierzony i nieogarnięty umysłem. Ludzie dążą do jego poznania, lecz ciągle mylą drogę" - bardzo głębokie. Na razie tyle, ciąg dalszy nastąpi.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Twoja twórczość ma charakter mocno baśniowy i emocjonalny. Potrafisz przekazać ogrom uczuć kłębiących się w jednostce. Mógłbym się uczuć od Ciebie konstrukcji zdań i interpunkcji. "Sen na jawie" sprawił, że przeniosłem się do filmu "Imaginaerum" ;) I jest to najbardziej pomysłowa recenzja jaką w życiu widziałem, drugiej takiej chyba nie odnajdę. Dużo tu też refleksji, mott i Nightwisha. Czasami w opowiadaniach, wyczuwałem klimat "Łazikanty" Tolkiena, co jak najbardziej jest zaletą. Zostało mi jeszcze "Przebudzenie" do przeczytania, spodziewaj się następnego komentarza. Nie jest to typ twórczości który trafia w moje gusta i pochłania, mimo to, dzięki wielkim umiejętnościom pisarskim Arabesque, czyta się bardzo miło i z uwagą ;) A ścieżka wiodąca do Nibylandii w głowie zostaje ;)

Ogólnie tyle osób zajmuję się pisaniem na Dream Emporium, że powstała by z tego fanfikowa antologia ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo pozytywny wpis, Arabesko! Może rzeczywiście bardziej przyziemny niż artystyczny, ale czytało się go bardzo dobrze i to w takich tekstach się liczy. A z tym entuzjazmem na mój temat to przesadzasz, ale miło mi. :D

Dziękuję za miłe słowa PaulaEija! Faktycznie, wpis przyziemny. Zauważyłam, że pisanie takich to nieskomplikowanych rzeczy bardzo pomaga na art block'a. Jak nie możesz pisać, to napisz byle co. Dalej samo poleci. :D

 

Czas się wziąć za Twoją twórczość. Przeczytałem owe pierwsze opowiadanie, szkoda, że nie mogę, obejrzeć filmików umiejętności wokalnych, linki wygasły. W tak w sumie krótkim fragmencie, mogę stwierdzić, że bardzo mi się podoba koincydencją między Nightwish a Twoją osobą. "Mówiła o tym, że świat jest niezmierzony i nieogarnięty umysłem. Ludzie dążą do jego poznania, lecz ciągle mylą drogę" - bardzo głębokie. Na razie tyle, ciąg dalszy nastąpi.

Ojej, Luciferze! Kompletnie nie spodziewałam się Twojego komentarza. Dziękuję, bardzo mi miło ♥ Wiem dobrze, że linki do piosenek wygasły, sama pousuwałam te filmiki. Nie ma czego żałować. Ostatnio jedyne miejsce gdzie udzielam się wokalnie i można mnie zobaczyć jest tu: http://yle.fi/aihe/artikkeli/2016/09/23/nightwish-music-video

 

Twoja twórczość ma charakter mocno baśniowy i emocjonalny. Potrafisz przekazać ogrom uczuć kłębiących się w jednostce. Mógłbym się uczuć od Ciebie konstrukcji zdań i interpunkcji. "Sen na jawie" sprawił, że przeniosłem się do filmu "Imaginaerum" ;) I jest to najbardziej pomysłowa recenzja jaką w życiu widziałem, drugiej takiej chyba nie odnajdę. Dużo tu też refleksji, mott i Nightwisha. Czasami w opowiadaniach, wyczuwałem klimat "Łazikanty" Tolkiena, co jak najbardziej jest zaletą. Zostało mi jeszcze "Przebudzenie" do przeczytania, spodziewaj się następnego komentarza. Nie jest to typ twórczości który trafia w moje gusta i pochłania, mimo to, dzięki wielkim umiejętnościom pisarskim Arabesque, czyta się bardzo miło i z uwagą ;) A ścieżka wiodąca do Nibylandii w głowie zostaje ;)

Ogólnie tyle osób zajmuję się pisaniem na Dream Emporium, że powstała by z tego fanfikowa antologia ;)

NW jest u mnie dużo, bo piszę słuchając Tuomasowych kompozycji. Powoli od tego odchodzę, ale cieszę się, że Ci się spodobało. Wielkie umiejętności pisarskie... No masz. Nie pamiętam kiedy ostatnio spiekłam takiego raka! Nie przesadzajmy, po prostu lubię pisać.

Dziękuję raz jeszcze za szczere komentarze. ♥

 

Dzisiaj wreszcie mam coś nowego. Jeszcze nie opowiadanie, bo nie mogę go dociągnąć do końca. Nachodzą mnie nowe pomysły niemal za każdym razem, gdy siadam do pisania. Jak tak dalej pójdzie, to wyjdzie mi z tego wielotomowa powieść xD

Nie no, żartuję. Aż tyle tego nie ma. Jednakowoż miałam go ostatnio trochę dość, więc przeniosłam się na bloga.

Prosz.

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Podoba mi się ten nowy wpis! Jest taki szczery w swojej prostocie. :) Zwłaszcza to zdanie:

Z blogerów zawsze bije pewność siebie. Widać, że czują się dobrze i swobodnie z tym, co tworzą. A nawet jeśli tak nie jest, to skrzętnie to maskują.

- Trafiłaś tu w samo sedno. Świat blogera jest ładny, nakreślony pewną ręką - dokładnie taki, jaki powinien być, nawet jeśli taki nie jest. Ludzie chcą tej idealności od blogerów, chcą mieć się na czym wzorować. Tymczasem zapominają, że to nadal tacy sami ludzie jak wszyscy inni. I tego właśnie dowiodłaś tym wpisem. Że nie jesteś idealna. Że ciągle się uczysz. I to jest właśnie najlepsze, ta odwaga - że potrafisz się przyznać, że nie jesteś we wszystkim najlepsza. Bo nikt nie jest. Gratuluję ♥

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Podoba mi się ten nowy wpis! Jest taki szczery w swojej prostocie. :) Zwłaszcza to zdanie:

Z blogerów zawsze bije pewność siebie. Widać, że czują się dobrze i swobodnie z tym, co tworzą. A nawet jeśli tak nie jest, to skrzętnie to maskują.

- Trafiłaś tu w samo sedno. Świat blogera jest ładny, nakreślony pewną ręką - dokładnie taki, jaki powinien być, nawet jeśli taki nie jest. Ludzie chcą tej idealności od blogerów, chcą mieć się na czym wzorować. Tymczasem zapominają, że to nadal tacy sami ludzie jak wszyscy inni. I tego właśnie dowiodłaś tym wpisem. Że nie jesteś idealna. Że ciągle się uczysz. I to jest właśnie najlepsze, ta odwaga - że potrafisz się przyznać, że nie jesteś we wszystkim najlepsza. Bo nikt nie jest. Gratuluję ♥

O, pacz. Po dodaniu wpisu nadal się wahałam, czy aby na pewno dobrze zrobiłam i czy nie będzie wstydu. Dziękuję za komentarz! Przekonałaś mnie, że jednak dobrze zrobiłam. ♥

 

I mam coś nowego! Przechodzę sama siebie. :confused:

Pora na odrobinę uczucia.

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Świetny wpis! Chyba Twój najlepszy, jaki czytałam. Tajemniczy, niepewny, niespodziewany... No i ten Twój spokojny, ale jakiś smutny, styl - czyta go się tak dobrze, tak refleksyjnie, jak Tokarczuk czy Krall, naprawdę. Zazdraszczam! ;)

Zachowywałam się jak płaczące postaci z anime.

A tym mnie po prostu urzekłaś! :D

Btw. do tytułu wkradła się litrówka (chyba że to tak celowo, a ja głupia, niedomyślna) - bo jest "Zakchać się", a nie "zakochać". :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
Świetny wpis! Chyba Twój najlepszy, jaki czytałam. Tajemniczy, niepewny, niespodziewany... No i ten Twój spokojny, ale jakiś smutny, styl - czyta go się tak dobrze, tak refleksyjnie, jak Tokarczuk czy Krall, naprawdę. Zazdraszczam! ;)

Zachowywałam się jak płaczące postaci z anime.

A tym mnie po prostu urzekłaś! :D

Btw. do tytułu wkradła się litrówka (chyba że to tak celowo, a ja głupia, niedomyślna) - bo jest "Zakchać się", a nie "zakochać". :)

 

 

Nie przesadzasz trochę z tymi porównaniami? Jaka tam Tokarczuk, jaka tam Krall . Jednakowoż, dziękuję za uznanie. Bardzo mi miło. Bardzo, bardzo ♥ Kiitos paljon za poprawienie litrówki ;) Nie była zaplanowana i nawet jej nie zauważyłam.

A teraz zapraszam na kolejny wpis. Bo po co się uczyć, skoro można pisać.

http://nieartystycznepitolenie.blog.pl/2017/02/13/tegoniewiecie/

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie, nie przesadzam! ♥

 

Bardzo fajny wpis. Osobisty, szczery, ale co dla mnie najważniejsze - zaangażowany społecznie. Bardzo cieszy mnie fakt, że są jeszcze ludzie, którzy się nie boją się opowiedzieć swojej historii, żeby zjednoczyć się z tymi, którzy mierzą się z podobnymi problemami. Kocham Cię w ogóle literacko! ♥ Twoje teksty są takie nieoczywiste, nie sposób w nich przewidzieć, co się w nich wydarzy. I jeszcze tak pięknie napisane! ♥ ♥ ♥

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Początek najnowszego wpisu, niesamowicie sprytnie skonstruowany, nie to żebym uwierzył aczkolwiek swoje zadania spełnia w mistrzowskim stylu. Szkoda, że to tylko małe preludium. Czyta się szybko i lekko. Widać dystans do siebie, autentyczność, ironie i zgrabność w pisaniu. Wrażenia jak najbardziej pozytywne!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jakimś cudem udało mi się dodać nowy wpis.

I to już dawno.

Nie mam pojęcia, dlaczego go tutaj nie wstawiłam.

A, nie. Mam pojęcie.

Przedmaturalne roztrzepanie (przedkonkursowe też, w ten piątek jadę do Wrocławia na finał Il Bel Paese. Czymejta kciuki :c)

 

Zmieniłam też wygląd bloga, ale w tej chwili nie mam czasu się tym bawić :c

Nieporadnik, czyli nie bądźcie mną.

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja mam tylko jeden komentarz... Graham Norton Show for life ♥

"Graham: Daviiid!

David: What?

Graham: Your hair is so stupid!" ♥

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.