Jump to content
Arabesque

Wszystko i nic, czyli galeryjka Arabesque

Recommended Posts

Od początku myślałam nad własną galerią i wreszcie "nadeszła wiekopomna chwila" :D Będę tutaj zamieszczać wszystko, co mi w duszy gra, śpiewa i ogólnie rzecz biorąc - hałasuje.

Dzisiaj podzielę się z Wami moim tiramisu (tak wiem, Kirk, wiem Ancient, miało być wczoraj ale nie dałam rady :c)

 

WP_20150925_001.thumb.jpg.5954d235712d5f1b04494a2b5817b39f.jpg

 

A zrobiłam je tak:

Składniki:

3 jajka

4 łyżki cukru pudru

250g serka mascarpone

30ml rumu (może być też amaretto, ale ja zawsze robię z rumem)

biszkopty

mocna kawa (najlepiej espresso)

kakao

 

Przygotowanie:

1) Oddzielamy żółtka od białek

2) Do żółtek wsypujemy cukier puder i stawiamy miskę na garnek z gorącą wodą. Mieszamy aż żółtka zrobią się jasne i puszyste (uwaga! z odpowiednią dawką talentu wyjdzie jajecznica, a tego nie chcemy :D). Odstawiamy do przestygnięcia.

3) Z białek ubijamy pianę. Ma być gęsta, ale nie sztywna.

4) Do żółtek dodajemy alkohol oraz mascarpone i szybko mieszamy, żeby nie było grudek.

5) Do masy z żółtek dodajemy ubitą pianę i delikatnie mieszamy.

6) Maczamy biszkopty w kawie i układamy w pucharkach. Przekładamy je warstwą kremu. W ten sposób robimy dwie warstwy a wierzch posypujemy gorzkim kakao.

I TERAZ NAJGORSZA CZĘŚĆ...

Tiramisu wkładamy do lodówki na 8h. Czekanie bywa irytujące, dlatego najlepiej przygotowywać je wieczorem, żeby przespać te długie godziny... :D

  • Like 7

Share this post


Link to post
Share on other sites

Woooow, Arabesque! Cudownie, że gotujesz na forum! No to jesteśmy dwie ;)..Nie pozwolimy, żeby nasze koleżanki i nasi koledzy zmarnieli choćby troszkę! Świetny przepis. Tylko właśnie ja jestem mało cierpliwa i nie lubię czekać na jedzenie takich pyszności. Dlatego preferuję ciasta takie jak np.szarlotka albo rogaliki, muffinki, babeczki..Wszystko, co można "wtrącić" na gorąco! Tiramisu to jednak klasyka deserowa i pewnie wkrótce wypróbuję Twój sposób...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tiramisu to jeden z moich faworytów w słodkościach, bo ogólnie lubię tylko miętowe desery i cukierki- wygląda przepysznie:)

Swoją drogą pomyślałam sobie, że na jakimś naszym zlocie nasi nadworni kucharze będą zachęcani do przywiezienia swoich potraw- ale byłoby fajnie. Ania ma już zaliczone;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jak to fajnie widzieć, że nie tylko ja lubię pracę w kuchni. :D Twoje tiramisu wygląda wspaniale. :D Przyznam szczerze, że ślinka mi pociekła. :-D

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie, nie jestem. Chodzę do liceum a kucharzę dla przyjemności :)

 

Źle to ujmujesz. Kucharzysz, żeby nie uczyć się do matury. ;)

Bardzo ładnie Ci to wyszło. Aż mam ochotę iść namówić sis, żeby też zrobiła, bo ona potrafi. ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Wygląda naprawdę przepysznie, od razu głodny się zrobiłem :D

Warto było troszeczkę poczekać :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

DWIE SPRAWUSZKI!

1) Opowiadania. Odgrzebałam moje stare (z lutego :D) opowiadanie zainspirowane NW (według mnie nic specjalnego, ale inspiracja zobowiązuje... :D). A teraz jestem w trakcie pisania kolejnego.

2) Vlogi. Mam kanał na yt (nic specjalnego xD) Jestem w gronie polskich "booktuberów", mówię o książkach i wszystkim co z nimi związane.

Chcecie, żebym tutaj coś wstawiła? :D

  • Like 4

Share this post


Link to post
Share on other sites

DWIE SPRAWUSZKI!

2) Vlogi. Mam kanał na yt (nic specjalnego xD) Jestem w gronie polskich "booktuberów", mówię o książkach i wszystkim co z nimi związane.

Chcecie, żebym tutaj coś wstawiła? :D

 

O, tag! Chętnie posłucham :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

A oto i moje opowiadanie! Podzieliłam je na części, bo jest przydługie jak na jednego posta. Powstało na szkolny konkurs pt. "Ja, człowiek".

Nie zostało dokładnie określone czego ma dotyczyć praca. Dali nam taki tytuł i "róbta co chceta" :D

Z góry przepraszam jeśli pojawi się jakikolwiek błąd interpunkcyjny. Nie ogarniam niekiedy przecinków xD

Wyjaśnię jeszcze krótko skąd takie, a nie inne imię bohaterki. Jak głosi Wikipedia:

"Wszemiła – staropolskie imię żeńskie, złożone z członu Wsze- ("wszystek, każdy, zawsze") w różnych wersjach nagłosowych, oraz członu -miła ("miła"). Znaczenie imienia: "wszystkim miła", "lubiana przez wszystkich"."

Miłego czytania :D

 

"Ja, człowiek" część 1

Spojrzałam kątem oka w róg pokoju i uśmiechnęłam się krzywo.

- Nie martw się, bo i tak do ciebie wrócę.

Plecak łypał na mnie złowrogo i jak na złość wysuwał ze środka podręcznik, jakby chciał mi pokazać, że gdzie się nie ruszę i tak będę musiała zmierzyć się ze znienawidzonym przedmiotem. Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy, uznając, że przyjdzie na to czas. Może jutro, albo jeszcze lepiej za tydzień. Tymczasem otuliłam się szczelnie ulubionym, pluszowym i fioletowym jak ametyst kocem. Pora była jeszcze wczesna, ale lubiłam przed snem dryfować gdzieś daleko, pogrążając się w marzeniach. Sprawiało mi to błogą przyjemność, czułam się niezwykle szczęśliwa mogąc wracać do ulubionych miejsc pełnych słońca i kwiatów.

Tym razem było jednak nieco inaczej.

Nie wiem, czy zdarzyło się to na jawie czy we śnie. Nagle coś mocno szarpnęło mnie do góry, a potem poczułam że spadam. Wiatr targał moimi włosami, czułam wszędzie mroźne podmuchy, leciałam bezwładnie jak szmaciana lalka rzucona z wysokości na ziemię. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nawet nie pisnęłam. Nie zorientowałam się kiedy ten szalony lot ustał. W jednej chwili mknęłam w dół a w drugiej byłam już... No właśnie. Gdzie?!

Rozejrzałam się niepewnie po ciemnym pomieszczeniu. Siedziałam na puchowej pierzynie w niewielkiej izbie, gdzie światło dawały płomienie świec porozstawianych na małych stoliczkach, oraz ogień płonący w kominku.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam do góry. W suficie nie znalazłam żadnej dziury, przez którą mogłabym tam wpaść. Za to okno było otwarte na oścież. Wpadały przez nie podmuchy nocnego powietrza, które wprawiały lekką zasłonkę w taneczny ruch.

Usłyszałam czyjeś kroki i moje serce zabiło mocniej. Bądź co bądź, wtargnęłam nieproszona do zamieszkanego domu. Nieznajomy zbliżał się a ja nie miałam dokąd uciekać. Mogłabym co prawda wyskoczyć przez okno, ale drogę do niego zagradzał mi stos książek i świecznik, które potrąciłabym chcąc w pośpiechu uciec. Z braku lepszego pomysłu zakopałam się pod kołdrą i wstrzymałam oddech.

Moich uszu dobiegł miękki, kobiecy głos z nutą uśmiechu w tonie:

- Zupełnie jak Królewna Śnieżka. Nie bój się! Wyjdź.

- Ja, przepraszam, nie chciałam, nie wiem co się stało... - paplałam nerwowo, wstając – Powinnam już iść...

- Dokąd? - nieznajoma złapała się pod boki i uniosła jedną brew.

Faktycznie, nie miałam pojęcia gdzie się znajduję a raczej, dokąd mnie ''wywiało'' z własnego łóżka. Kobieta musiała zauważyć zagubienie malujące się na mojej twarzy, bo podeszła do mnie i złapała za rękę.

-Spokojnie kochaniutka, nie bój się. Długo na ciebie tutaj czekałam ciekawa, czy przyjdziesz. Musisz mi wybaczyć, że to trochę przyspieszyłam, ale odpowiedzi nie mogą czekać. - przemówiła łagodnie, poklepując wierzch mojej dłoni – Wrócisz potem do domu i nikt nie zauważy twojego zniknięcia.

Może to za sprawą ciepła bijącego od ognia, albo przy magicznej pomocy jej słów, ale poczułam w sercu błogi spokój. Rozlał się po moim wnętrzu jak delikatnie rozpuszczająca się czekolada. Usłyszałam swój głos, jakby z oddali:

- Jak masz na imię? I jak się tutaj znalazłam?

- Zwą mnie Wszemiła. - uśmiech nie znikał z jej twarzy – Nie wiem, czy jest to adekwatne imię, aczkolwiek przylgnęło do mnie i nie ma zamiaru nigdzie się ruszyć.

- Wydajesz się taka być. - wypaliłam.

- Dziękuję. - skinęła głową – Odpowiedź na twoje drugie pytanie brzmi: magia. Jesteś na drugim brzegu swojej rzeki. Poleciłam Strzybogowi cię tu przywieść. No i przywiódł. Nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo cię poturbuje. Zwykle jest delikatniejszy. Musiałaś niezwykle mu się spodobać, spójrz jak potargał twoje włosy.

Podeszła do ciężkiej, drewnianej komody i wyjęła z szuflady prześliczne lusterko z rzeźbioną rączką. Jednak nie zainteresowało mnie to tak bardzo, jak to, kim jest ów Strzybóg.

- Chodź, pokażę ci. - zaoferowała Wszemiła.

Razem zbliżyłyśmy się do okna. Poleciła mi wystawić dłoń w noc.

- Czujesz? - zapytała. W jej głosie dało się słyszeć ekscytację.

- Tak, ale nie rozumiem o co chodzi. Wieje wiatr i...

- No właśnie! To wiatr cię porwał.

  • Like 4

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zapowiada się nieźle, mnie już wciągnęło :-D Końcówka fragmentu bardzo mi się podoba! Fajnie, że dobór imion/nazw nie jest przypadkowy. Strzybóg zachęcił mnie dodatkowo, lubię mitologiczne elementy, a szczególnie miło spotkać się z mitologią Słowian :happy: Arabesque, po tym fragmencie widać, że masz talent do pisania ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Niesamowicie wciągające! Szkoda, że się tak szybko skończyło, bo czyta się naprawdę świetnie! Aż chyba sobie poczytam jakąś książkę, bo czuję niedosyt :p Czekam na dalszą część!!! Brawo!!!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Świetnie piszesz; bardzo dobrze się czyta. :) Twoje opowiadanie jest naprawdę wciągające; czekam na dalszy ciąg. :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo ciekawe i wciągające - widać, ze masz talent i umiesz pisać. Bardzo dobrze mi się czytało i tak jak inni - czekam na dalszą część :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dziękuję za te miłe słowa ♥ Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że tak dobrze przyjmiecie moje skrobanie :D

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zapraszam na kolejną część mojego opowiadania, mam nadzieję, że się Wam spodoba ♥

 

 

 

 

Nic z tego nie zrozumiałam. Wzniosła oczy do nieba, zasunęła okiennicę i kazała mi podejść do stołu. Nie powiedziałam już ani słowa, czekałam co zrobi. A ona postanowiła rozczesać moje włosy. Usiadłam więc na krześle i pozwoliłam szczotce i jej palcom uporać się z czupryną splątaną i porozrzucaną niczym niepowiązane w snopki siano. W tym czasie przyglądałam się sprzętom domowym, prostym i praktycznym. Nie miałam wątpliwości, że nie jestem w domu, a w chatce, gdzie z pewnością nie ma prądu ani wodociągu. Mimo to, wszystko wyglądało na zadbane, czyste, a sama właścicielka na szczęśliwą i wcale nie zapracowaną.

- Skończyłam. - oznajmiła z uśmiechem – Już świta. Pora wyjść na poranny spacer, nie sądzisz?

Wzruszyłam ramionami i pozwoliłam jej się poprowadzić. Najpierw kazała mi się przebrać w zwiewną, białą sukienkę o prostym kroju. Pomimo moich protestów wyszłyśmy z domu na boso. Wszemiła przekonywała, że jeszcze mi się to spodoba. Obejrzałam ją od stóp do głów. Na pierwszy rzut oka była niewysoką, krągłą, dość młodą kobietą o kasztanowych włosach. Trzeba było przyjrzeć się uważniej, by zauważyć, że w jej błękitnych oczach prócz śmiechu kryje się też mądrość. Moja przewodniczka emanowała niezwykłą dojrzałością połączoną z dziecięcym śmiechem i niewinnością z jaką stawiała każdy krok. Posłała mi uśmiech pod tytułem ''no chodź! Przygoda czeka!'', złapała mnie za rękę i pociągnęła w siną dal.

Idąc przed siebie rozglądałam się po tej magicznej krainie, do której jakimś cudem trafiłam. Piękno otaczającego mnie świata zapierało mi dech w piersiach i pozostawiało pod powiekami kolorowe obrazy pełne tańczących elfów, ilekroć zamknęłam oczy. Tam, gdzie sięgały pierwsze promienie słońca, roiło się od motyli krążącymi nad rozkwitającymi kwiatami. Reszta świata pozostająca w mroku nocy cierpliwie czekała na swoją kolej, aby móc wreszcie przyłączyć się do różnobarwnego przedstawienia. Nie mogłam się powstrzymać aby nie zerwać bukietu kwiatów. Powąchałam je i roześmiałam się w głos, bo poczułam tyle wspaniałych zapachów naraz, że nie sposób ich wszystkich opisać. Kojarzyły mi się z wolnością, słodyczą beztroskich dni, śpiewem i tańcem w blasku słońca. Chciałam wdychać ich woń jeszcze i jeszcze, więc uplotłam z nich wianek, który nosiłam na głowie już przez resztę dnia.

- Widzę, że dałaś się ponieść. Chodź, teraz zajmiemy się trochę poważniejszymi sprawami. Pokażę ci całą naszą krainę. Powinnaś wiedzieć, że nie wszędzie jest tak kolorowo. - kobieta wskazała dłonią przeciwległy koniec polany. - Widzisz tamten zamek?

- Owszem. - przytaknęłam. - Nie pasuje tutaj. Jest taki ciemny i groźny...

- W środku czekają na ciebie jeszcze większe dziwy.

Kiedy przemierzałyśmy morze kwiatów wiodące do zamczyska, moja towarzyszka nie przestawała opowiadać mi o różnych aspektach życia, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Mówiła o tym, że świat jest niezmierzony i nieogarnięty umysłem. Ludzie dążą do jego poznania, lecz ciągle mylą drogę.

- Widzisz kochana – mówiła – Nie możemy jednoznacznie powiedzieć, że coś jest dobre albo złe. To po prostu ''jest'' i nie nam decydować o jego przeznaczeniu. Przyjęło się, że tym ''złym''jest wszystko co skutkuje cierpieniem. Dajmy na to: śmierć, rozstanie, przegrana... Niewielu zdołało dostrzec, że w bólu kryje się piękno.

- Jak to? - nie potrafiłam tego zrozumieć – Jak można doszukiwać się piękna w smutku?

- A czy bez tego poznałabyś życie? Na tym polega jego urok, że nie. Nie znając smaku cierpienia, nigdy nie poczułabyś w pełni szczęścia. Powinniśmy być wdzięczni za wszystko, czego doświadczamy, bo to sprawia, że nasza dusza jest pełniejsza, bliżej jej do doskonałości.

Przyjęłam te wiadomości milczeniem. Najwyraźniej potrzebowałam czasu, aby to wszystko zrozumieć.

- Jesteś jeszcze młoda, w swoim czasie pojmiesz to, co ci powiedziałam. - Wszemiła podjęła swój wykład – Jest jeszcze coś co chciałabym ci przekazać. Pamiętaj o tym, że nie ma ludzi lepszych ani gorszych, każdy jest równy drugiemu. Niestety, ciągle ktoś o tym zapomina i stąd rodzą się konflikty. Ile to wojen wybuchło z zupełnie błahych powodów?

- Chyba wiem, do czego dążysz. ''Bo tylko moja religia jest słuszna, moje państwo najlepsze a ja najwybitniejszy na świecie''. - wtrąciłam.

- Otóż to. - klasnęła w dłonie, rada, że rozumiem. - Ile jeszcze ludziom zajmie pojęcie tego, że istniejemy na równi ze sobą, z naturą, ze światem? Nie powinniśmy uprzykrzać sobie nawzajem pięknego daru jakim jest życie. A już tym bardziej doprowadzać do tego, że ktoś zechce je sobie odebrać. A co do religii... Jeśli się w coś wierzy, to dla siebie. Nie po to, żeby narzucać komuś swoją wolę. Jeśli dana osoba wyznaje inne wartości, szanujmy ją, bo represje niewiele zmieniają, za to bardzo szkodzą.

Nareszcie zaczęło do mnie docierać, co ma na myśli Wszemiła.

- Chyba pojmuję. Nie ma nikogo, kto byłby lepsze czy gorszy, bo wszystko jest harmonijną jednością. Ale jak mam sobie radzić z tymi, którzy tego nie rozumieją i za wszelką cenę starają się pokazać swoją wyższość?

- Po prostu to szanuj. Tak, im też się to należy. Jeśli w tym życiu nie przyjmą do wiadomości tej prawdy, możesz być pewna, że dostaną kolejną szansę.

- Sugerujesz, że istnieje życie po śmierci?

- Nie. Dla mnie może ono istnieć, ale nie będę się spierać z kimś kto twierdzi inaczej. Jeden, kiedy już odda swój ostatni oddech, może przekraczać rzekę, drugi popłynie łódką przez morze, trzeci zostanie na świecie i będzie go przemierzał, czwarty odrodzi się jako ktoś inny, piątego znów zabiorą anioły a szósty będzie przyrządzany na obiad w wielkim kotle. Prawda może wydać ci się zaskakująca, ale każdy, którego wspomniałam otrzyma to, co sobie wymarzył. Jeśli w coś wierzymy, jednocześnie nadajemy temu moc.

Zmarszczyłam brwi, lekko zdezorientowana, ale Wszemiła nie straciła cierpliwości i tłumaczyła dalej:

- Na przykład chrzest. Dla chrześcijanina, ten obrządek ma wielką moc, bo dzięki niemu będzie mogła dostać się do nieba i żyć wiecznie. Natomiast dla kogoś o innych poglądach jest to... No cóż. ''Polali mnie wodą i co? I tyle, nie?'' W jego życiu to wydarzenie raczej niezbyt wiele zmieni. Ale żeby od razu toczyć o to spory? - cmoknęła niezadowolona.

I tak rozmawiając dotarłyśmy do podnóży zamku. Ogromne drzwi z czarnej stali chroniły dostępu do środka. Wydawały się ciężkie i nie do otwarcia, jednak moja przewodniczka uchyliła je jednym tylko palcem. Otrzymałam w ten sposób kolejny dowód na to, że nie należy oceniać niczego po pozorach.

Co jest w środku? - nie mogłam powstrzymać pytania, cisnącego się na usta.

Ci, którzy nie zrozumieli.


Tak jak już napisałam na grupie na Fb: razem z mamą postanowiłyśmy wziąć udział w castingu do Fellow Imagineers. I... udało się! :D Beatka poprosiła mnie, żeby dzielić się informacjami na bieżąco. Będę robić to tutaj.

 

Także ten... Oto nasz filmik.

My inglisz is perfekt ful. :D :D :D

 

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=kayufAgiMIc

  • Like 9

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo fajne opowiadanie - przyjemnie mi się czytało. Z niecierpliwością czekam na kolejny fragment ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Twoja mama jest kochana - 'Myślałam, że po Beatlesach nie będę już miała czego słuchać". ♥

 

Pozdrów ją :)

 

 

I nie przejmuj się ingliszem, mówisz płynnie i z sensem :) Keep it up!

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo dobrze się czyta. :) Czekam na dalszy ciąg. :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.